To była chyba najdłuższa przerwa od czegokolwiek w moim życiu, ponad pół roku nawet tu nie zajrzałam ._. Ale teraz planuję "wejście smoka", czyli wielki powrót, posty dodawane regularnie i powiadamianie o każdej z nieobecności ... tylko muszę wiedzieć czy ktoś w ogóle o mnie pamieta! KTOŚ TU JESZCZE JEST? Piszcie czy mam kontynuować opowiadanie ... szczerze, mam mnóstwo pomysłów na kolejne części ale muszę wiedzieć czy jest dla kogo pisać. Wszystkie skargi związane z tak długą nieobecnością i ogólne wiadomości piszcie na shadowhunter2000@interia.pl oraz czekam na komentarze w związku z pomysłem kontynuowania opka.
No i oczywiście baaardzooo was przepraszam za tak długą przerwę, nie mam pomysłu jak sie usprawiedliwić bo nawet nie wiem czemu przestałam pisać.
Z góry dzięki za każdy znak życia na blogu i każdą wiadomość na meila, będę odpisywać na wszystko ;)
Anioł Ciemności
środa, 24 września 2014
środa, 5 lutego 2014
2 część 9
Poszłam za nimi, sama nie wiedziałam czemu. Mieli w sobie pewien urok. Robiło się coraz ciemniej. Nagle przed nami" wyrosło" wielkie drzewo. Christian puknął w korzeń i w pniu pojawiły się drzwi. Pchnął je i gestem wskazał żebym weszła do środka. Wewnątrz było ciemno, ale gdy tylko przekroczyłam próg, rozjarzyły sie lampy ... a dokładniej świece. Były przyczepione w równych odstępach do ścian. Przede mną rozciągał się długi korytarz. Podłoga i sufit były czarne a ściany białe co sprawiało bardzo dziwne wrażenia. Usłyszałam zamykanie drzwi i się odwróciłam. Za mną stał Christian a obok mnie przeszła Lily chichocząc cicho i patrząc się na mnie wesołymi oczami. Było w niej o wiele za dużo optymizmu. Ale może w świetle ostatnich wydarzeń potrzebny jest ktoś kto widzi nawet w najgorszej sytuacji jasne strony. Lily ruszyła przodem. Poruszała się niezwykle cicho po kamiennej posadzce, tak samo jak Christian. W ścianach widniały białe drzwi, które gdyby nie klamki byłyby zupełnie niewidoczne. Szliśmy przez dłuższy czas w pełnym milczeniu a ja zaczęłam sie zastanawiać jak to możliwe że drzewo jest tak długie. Ale w sumie to były elfy. Doszliśmy w końcu do końca korytarza i stanęliśmy przed rzeźbionymi złotymi drzwiami. Przed nimi stały dwa elfy, ubrane w srebrną zbroję z włóczniami w rękach. Lily bez wahania pchnęła drzwi i wprowadziła nas do środka. Pomieszczenie było ogromne. Na podłodze leżał zdobiony grafitowy dywan. sufit i ściany były białe. W ścianach byłby ogromne okna, przysłonięte do połowy czarnymi zasłonami. Między oknami wisiały obrazy w złotych ramach. Na końcu pokoju stała kanapa, na kształt egipskich, starożytnych. Na niej półleżała kobieta. Miała na sobie białą suknie. Była blondynką o niesamowicie przeszywających, niebieskich oczach. Spojrzała na nas a Lily od razu do niej podbiegła. Christian tylko stanął koło mnie. Kobieta odłożyła książkę, którą jeszcze przed momentem czytała na stolik i przytuliła Lily.
- O co chodzi, kochanie? - Zapytała melodyjnym głosem.
- To Clov mamo, anielica ciemności, która jest śniącą! - Wykrzyknęła z niemałym entuzjazmem. A wiec królowa była ich matką? Ona popatrzyła na mnie i pokazała gestem żebym podeszła. Tak zrobiłam a ona poklepała miejsce obok siebie. Usiadłam i czekałam aż coś powie.
- Jesteś naszą nadzieją - Powiedziała po chwili jakby szukając właściwych słów. - Masz w sobie niesamowitą moc.
- Nadzieją? Na co? - Zapytałam nie do końca rozumiejąc.
- Na pokonanie zła, ciemności. Twoja matka też. Obie jesteście teraz potrzebne. Alex nie spoczął, dalej chce was posiąść, abyście mu służyły. Nie możemy na to pozwolić ...
- Skąd pani wie o Alex'sie?
- Patrząc na człowieka widzę to co go spotkało. To coś podobnego do twojej mocy, tyle że ja widzę przeszłość. Musisz uważać. Za wszelką cenę nie możesz dopuścić aby znów was schwytano. A teraz, już późno. Robi się ciemno. Christian, Lily odprowadźcie Clov do domu. - Nic więcej nie powiedziała, dajac do zrozumienia że nie ma ochoty drążyć tematu. Pobiegła do drzwi podskakując a Christian zmierzył matkę wzrokiem i ze spuszczoną głową wyszedł z komnaty. Już widzę jak rozłożyły się ich charaktery. Wyszłam za nimi. Gdy wyszłam za zewnątrz stanęłam twarzą w twarz z białym koniem. Nie, nie koniem. To był ... jednorożec. Był cały biały a w grzywie i ogonie miał czarne róże. Patrzył na mnie gniewnie. Nie mogłam się ruszyć, mogłam tylko stać jak słup soli i czekać aż sobie pójdzie.
- Rose! Chodź tu! - Usłyszałam głos Lily. Zwierzę odwróciło sie i podeszło do dziewczyny. Ta do pogłaskała i powiedziała coś do niego po cichu. Osunęłam sie na ziemię i zaczerpnęłam powietrza.
- To mój jednorożec. I jednocześnie strażnik. Zaatakuje każdego kto wtargnie na nasz teren, albo spróbuje mnie zaatakować. Coś sie stało? - Zapytała widząc mój wzrok.
- Nienawidzę koni. Nigdy ich nie lubiłam. Szczerze to się ich boję. - Odparłam
- Jednorożec to nie koń!! To spokojne stworzenie!
- Zmutowane stworzenie! - Powiedziałam i wstałam...
- O co chodzi, kochanie? - Zapytała melodyjnym głosem.
- To Clov mamo, anielica ciemności, która jest śniącą! - Wykrzyknęła z niemałym entuzjazmem. A wiec królowa była ich matką? Ona popatrzyła na mnie i pokazała gestem żebym podeszła. Tak zrobiłam a ona poklepała miejsce obok siebie. Usiadłam i czekałam aż coś powie.
- Jesteś naszą nadzieją - Powiedziała po chwili jakby szukając właściwych słów. - Masz w sobie niesamowitą moc.
- Nadzieją? Na co? - Zapytałam nie do końca rozumiejąc.
- Na pokonanie zła, ciemności. Twoja matka też. Obie jesteście teraz potrzebne. Alex nie spoczął, dalej chce was posiąść, abyście mu służyły. Nie możemy na to pozwolić ...
- Skąd pani wie o Alex'sie?
- Patrząc na człowieka widzę to co go spotkało. To coś podobnego do twojej mocy, tyle że ja widzę przeszłość. Musisz uważać. Za wszelką cenę nie możesz dopuścić aby znów was schwytano. A teraz, już późno. Robi się ciemno. Christian, Lily odprowadźcie Clov do domu. - Nic więcej nie powiedziała, dajac do zrozumienia że nie ma ochoty drążyć tematu. Pobiegła do drzwi podskakując a Christian zmierzył matkę wzrokiem i ze spuszczoną głową wyszedł z komnaty. Już widzę jak rozłożyły się ich charaktery. Wyszłam za nimi. Gdy wyszłam za zewnątrz stanęłam twarzą w twarz z białym koniem. Nie, nie koniem. To był ... jednorożec. Był cały biały a w grzywie i ogonie miał czarne róże. Patrzył na mnie gniewnie. Nie mogłam się ruszyć, mogłam tylko stać jak słup soli i czekać aż sobie pójdzie.
- Rose! Chodź tu! - Usłyszałam głos Lily. Zwierzę odwróciło sie i podeszło do dziewczyny. Ta do pogłaskała i powiedziała coś do niego po cichu. Osunęłam sie na ziemię i zaczerpnęłam powietrza.
- To mój jednorożec. I jednocześnie strażnik. Zaatakuje każdego kto wtargnie na nasz teren, albo spróbuje mnie zaatakować. Coś sie stało? - Zapytała widząc mój wzrok.
- Nienawidzę koni. Nigdy ich nie lubiłam. Szczerze to się ich boję. - Odparłam
- Jednorożec to nie koń!! To spokojne stworzenie!
- Zmutowane stworzenie! - Powiedziałam i wstałam...
poniedziałek, 20 stycznia 2014
2 część 8
... Minęły dokładnie 3 mięsiące od odbicia mnie od Alexa i nic sie nie działo. Wróciłam do szkoły i do moich adopcyjnych rodziców. Moja prawdziwa mama została ze Stevenem. Codziennie do nich przychodziłam, nie tylko do mamy ale też do Stevena, Megan i nawet do Jamie'go. Sprawy między nami się trochę pokomplikowały i juz z nim nie jestem. Ale z Andy'm tez nie. Przyjaźniliśmy sie, ale nic więcej, ale jego też odwiedzałam. Rodzice jednak dalej nie wiedzą co sie ze mną działo przez ten cały czas, kiedy mnie nie było. Dzisiaj sie na to zdobędę, powiem im kim jestem. Wróciłam ze szkoły i rzuciłam plecak na ziemię. Rodzice siedzieli w salonie. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam korytarzem. Stanęłam przed rodzicami.
- Musze wam powiedzieć - Powiedziałam i zaraz po tych słowach nagle cała odwaga mnie opuściła. Przełknęłam ślinę i wymyśliłam na szybko. - Idę dzisiaj do Vic, mogę zostać na noc prawda?
Rodzice popatrzyli na siebie i zmierzyli mnie wzrokiem. W pierwszy dzien kiedy wróciłam musiałam im się niesamowicie tłumaczyć. Razem z resztą wymyśliliśmy wersję że szukałam mojej mamy i że ją znalazłam. Udało się i uwierzyli w to. Skończyło się na miesięcznym szlabanie i 3 dniowym zawieszeniem w szkole z powodu tylu nieusprawiedliwionych godzin. Jednak teraz zawszę jak chcę gdzieś iść nie jestem pewna czy chętnie wyrażają na to zgodę.
- No dobrze -powiedział tato po chwili zamyślenia. - Idź i baw sie dobrze. Wróć jutro na obiad.
- Dzięki - Rzuciłam krótko i zaczęłam maszerować do drzwi.
- A nie bierzesz żadnych rzeczy? - Zapytała widocznie zaniepokojona kolejną nocą spędzoną poza domem, mama.
- Jeszcze wrócę przed zmrokiem i sie spakuję - Powiedziałam i wyszłam z domu przed kolejnymi zbędnymi pytaniami. Prawda była taka że wcale nie szłam do Vic, tylko do lasu, w którym trenowałam z Jamie'm. No i wcale nie szłam tylko leciałam. Wspaniale było uwolnić skrzydła po długim dniu w dusznej szkole.
***
Włóczyłam się po lesie bez wyraźnego celu przez 2 godziny. Nagle za plecami usłyszałam cichy szelest liści. Odwróciłam sie szybko i zobaczyłam chłopaka. Był wyższy odemnie, ale na pewno nie starszy. Miał czarne włosy i szare oczy, które mi się przypatrywały. Był ubrany w jeansy i przewiewną białą koszulkę, ale na plecach miał zawieszony kołczan z białymi strzałami a w ręce trzymał łuk.
- Kim jesteś? - Zapytałam starając się ocenić czy to wróg czy przyjaciel.
- Nazywam się Christian. Jesteś Clov, prawda? - Powiedział melodyjnym głosem.
- Skąd znasz moje imię?
- Wszyscy je znamy Jesteś anielicą, wiem. Ja jestem elfem, wartownikiem. Strzegę terenu i innych, którzy na niego wtargną. Chronimy lasu przed demonami, jesteś tu wiec podlegasz ochronie. - Nagle za Christianem coś sie poruszyło i zza drzewa wyszła dziewczyna. Była niższa ode mnie. Miała białe włosy i takie sam szare oczy jak chłopak. - Co tu robisz? - Zapytał chłopak, nie odwracając się.
- Szłam za tobą. Opuściłeś stanowisko ... - W tym momencie jej wzrok spoczął na mnie. - Aha. Więc anielica. Niedługo będzie ciemno. Powinnaś wracać. Różne rzeczy dzieja sie tu po zmroku. Myślisz ze to tylko dla ozdoby? - Zapytała i uniosła nieznacznie łuk.
- Lily, ty też opuściłaś stanowisko - Powiedział Christian.
- Tak, ale jesteś moim bratem więc chyba mnie nei nakablujesz, prawda? - Zapytała ze śmiechem w głosie a potem roześmiała sie na głos. - Jesteś ładna. Twoja aura jest srebrna, to rzadkość. Jesteś inna, niezwykła. - To mówiąc przypatrywała mi się dogłębnie i w końcu powiedziała - Jesteś śniącą! - Jej brat aż podskoczył.
- Co ty mówisz Lily? Śniących juz nie ma!
Zanim dziewczyna zdążyła cokolwiek powiedzieć sama się odezwałam - Ale ona ma rację. Jestem śniącą. Moja matka nią była - Jest, poprawiłam sie w myślach. - I ja też.
- A nei mówiłam? Widzę wyraźnie wokół twojej srebrnej aury poblask szmaragdu! Śniący jeszcze istnieją! - Krzyknęła z wesołością. Był w niej tak wyczuwalny optymizm że aż chciała jej dać w twarz albo roześmiać sie z nią. Albo oba. Uśmiechnełam sie delikatnie.
- Ja rzeczywiście powinnam ...
- Nie! Teraz nie możesz iść! Musimy cię przedstawić królowej! Śniąca to duże ułatwienie w czasie wojny.
- Czekaj! Jakiej wojny? - Zapytałam z lekkim neipokojem.
- Zbliża sie wojna. Wtajemniczony zbiera chordy demonów i idą do nas. I do was. Po ciebie. Chyba go znasz. Alexandra. - Czyli to było nieuniknione. A już myślałam że ta wizja okazała się ... zmieniona? Nieprawdziwa? Sama nie wiem. Wzięłam oddech i ruszyłam za elfami....
Kolejny rozdział postaram się wstawić szybko. Mam nadzieję że nie straciłam wszyskich "fanów". Ktoś tu jeszcze jest? :) Wiecie ... były święta, potem szkoła i podciąganie ocen. Teraz w końcu mam czas i powracam! Nie uwolnicie się ode mnie tak łatwo xd
- Musze wam powiedzieć - Powiedziałam i zaraz po tych słowach nagle cała odwaga mnie opuściła. Przełknęłam ślinę i wymyśliłam na szybko. - Idę dzisiaj do Vic, mogę zostać na noc prawda?
Rodzice popatrzyli na siebie i zmierzyli mnie wzrokiem. W pierwszy dzien kiedy wróciłam musiałam im się niesamowicie tłumaczyć. Razem z resztą wymyśliliśmy wersję że szukałam mojej mamy i że ją znalazłam. Udało się i uwierzyli w to. Skończyło się na miesięcznym szlabanie i 3 dniowym zawieszeniem w szkole z powodu tylu nieusprawiedliwionych godzin. Jednak teraz zawszę jak chcę gdzieś iść nie jestem pewna czy chętnie wyrażają na to zgodę.
- No dobrze -powiedział tato po chwili zamyślenia. - Idź i baw sie dobrze. Wróć jutro na obiad.
- Dzięki - Rzuciłam krótko i zaczęłam maszerować do drzwi.
- A nie bierzesz żadnych rzeczy? - Zapytała widocznie zaniepokojona kolejną nocą spędzoną poza domem, mama.
- Jeszcze wrócę przed zmrokiem i sie spakuję - Powiedziałam i wyszłam z domu przed kolejnymi zbędnymi pytaniami. Prawda była taka że wcale nie szłam do Vic, tylko do lasu, w którym trenowałam z Jamie'm. No i wcale nie szłam tylko leciałam. Wspaniale było uwolnić skrzydła po długim dniu w dusznej szkole.
***
Włóczyłam się po lesie bez wyraźnego celu przez 2 godziny. Nagle za plecami usłyszałam cichy szelest liści. Odwróciłam sie szybko i zobaczyłam chłopaka. Był wyższy odemnie, ale na pewno nie starszy. Miał czarne włosy i szare oczy, które mi się przypatrywały. Był ubrany w jeansy i przewiewną białą koszulkę, ale na plecach miał zawieszony kołczan z białymi strzałami a w ręce trzymał łuk.
- Kim jesteś? - Zapytałam starając się ocenić czy to wróg czy przyjaciel.
- Nazywam się Christian. Jesteś Clov, prawda? - Powiedział melodyjnym głosem.
- Skąd znasz moje imię?
- Wszyscy je znamy Jesteś anielicą, wiem. Ja jestem elfem, wartownikiem. Strzegę terenu i innych, którzy na niego wtargną. Chronimy lasu przed demonami, jesteś tu wiec podlegasz ochronie. - Nagle za Christianem coś sie poruszyło i zza drzewa wyszła dziewczyna. Była niższa ode mnie. Miała białe włosy i takie sam szare oczy jak chłopak. - Co tu robisz? - Zapytał chłopak, nie odwracając się.
- Szłam za tobą. Opuściłeś stanowisko ... - W tym momencie jej wzrok spoczął na mnie. - Aha. Więc anielica. Niedługo będzie ciemno. Powinnaś wracać. Różne rzeczy dzieja sie tu po zmroku. Myślisz ze to tylko dla ozdoby? - Zapytała i uniosła nieznacznie łuk.
- Lily, ty też opuściłaś stanowisko - Powiedział Christian.
- Tak, ale jesteś moim bratem więc chyba mnie nei nakablujesz, prawda? - Zapytała ze śmiechem w głosie a potem roześmiała sie na głos. - Jesteś ładna. Twoja aura jest srebrna, to rzadkość. Jesteś inna, niezwykła. - To mówiąc przypatrywała mi się dogłębnie i w końcu powiedziała - Jesteś śniącą! - Jej brat aż podskoczył.
- Co ty mówisz Lily? Śniących juz nie ma!
Zanim dziewczyna zdążyła cokolwiek powiedzieć sama się odezwałam - Ale ona ma rację. Jestem śniącą. Moja matka nią była - Jest, poprawiłam sie w myślach. - I ja też.
- A nei mówiłam? Widzę wyraźnie wokół twojej srebrnej aury poblask szmaragdu! Śniący jeszcze istnieją! - Krzyknęła z wesołością. Był w niej tak wyczuwalny optymizm że aż chciała jej dać w twarz albo roześmiać sie z nią. Albo oba. Uśmiechnełam sie delikatnie.
- Ja rzeczywiście powinnam ...
- Nie! Teraz nie możesz iść! Musimy cię przedstawić królowej! Śniąca to duże ułatwienie w czasie wojny.
- Czekaj! Jakiej wojny? - Zapytałam z lekkim neipokojem.
- Zbliża sie wojna. Wtajemniczony zbiera chordy demonów i idą do nas. I do was. Po ciebie. Chyba go znasz. Alexandra. - Czyli to było nieuniknione. A już myślałam że ta wizja okazała się ... zmieniona? Nieprawdziwa? Sama nie wiem. Wzięłam oddech i ruszyłam za elfami....
Kolejny rozdział postaram się wstawić szybko. Mam nadzieję że nie straciłam wszyskich "fanów". Ktoś tu jeszcze jest? :) Wiecie ... były święta, potem szkoła i podciąganie ocen. Teraz w końcu mam czas i powracam! Nie uwolnicie się ode mnie tak łatwo xd
czwartek, 16 stycznia 2014
Przepraszam
Znowu przepraszam, teraqz dopiero przypomniałam sobie prze przez bity MIESIĄC niec nei dodawałam. Pewnie pomyśleliście że już nie będę pisała, al enie, nie pozbędziecie się mnei tak łatwo :D Powracam w wielkim stylu i już jutro wstawiam kolejną część. A jak na razie to zaspoileruję, Steven znajdzie miłość swojego życia, ale czy bedzie mu przeznaczona? Clov zdecyduje kogo wybiera a Megan zrobi coś czego bedzie żałowała! Czy już nie możecie sie doczekać? Ja nie mogę, już myśle jaka będzie reakcja :3 I pojawi sie 2 nowych bohaterów :D Czekajcie z niecierpliwością, a wszystkie żale składajcie na Shadowhunter2000@interia.pl
czwartek, 5 grudnia 2013
2 część 7
... Gdzieś w oddali słyszałam głos Jamie'go i Andy'ego. Ale byli daleko. Przynajmniej tak mi się wydawało. Byłam na schodach prowadzących do salonu i przyglądałam się Alexowi rozmawiającym z kobietą podszywającą się pod moją matkę.
- Jak mogłaś dopuścić do ich ucieczki?! - Wrzeszczał na kobietę Alex.
- Ja? Chyba ty i twoja straż!
- Juliett, to ty nie przekonałaś jej do końca! - To była wizja przyszłości, uświadomiłam sobie.
- Nie, jakbyś zapomniał to ona jest śniącą, mogła mieć wizję! - Śniącą? Oni mówili o mnie? Jeśli tak to mieli rację.
- Jednej nocy straciliśmy praktycznie wszystkich sprzymierzeńców i dwie śniące! - W tej samej chwili drzwi się otworzyły i do pokoju weszła kobieta w szarym płaszczu, na głowę miała zarzucony kaptur, który zasłaniał jej twarz.
- No w końcu. - Powiedział Alex z wyraźnym westchnieniem ulgi. Kobieta zrzuciła kaptur. Zaparło mi dech w piersiach, miałam wrażenie że zaraz zemdleję, chociaż teoretycznie byłam już nieprzytomna. To była moja adopcyjna matka. Ta, która mnie wychowała. Ta, u której mieszkałam. Ta, którą do niedawna uważałam za moją biologiczną matkę i ta, której bezgranicznie ufałam. Co ona tu robiła?
- Obiecałam że przyjdę, wiec jestem. - Powiedziała z uśmiechem i przytuliła Alexa jak starego przyjaciela. Wsunęła rękę w jego czarne, farbowane, włosy. Potem oboje usiedli na kanapie i zaczęli rozmawiać, kompletnie ignorując Juliett.
- Clov uciekła, razem ze swoją matką. - Powiedział z poważną miną. Przyjrzałam mu sie. Po przefarbowaniu włosów bardzo przypominał Andy'ego, jednak Andy był bardziej wyluzowany. No i młodszy. Potrafił rozluźnić każdą sytuacje, a Alex wydawał sie być cały czas spięty. No i Alex nie miał jego tatuaży.
- O cholera! No i co teraz? - Zapytała.
- Może wróci do ciebie.
- Skoro uwolniła Sophię to na pewno nie wróci!
- To ... - głosy Jamie'go i Andy'ego stały sie głośniejsze, za to Alexa przycichł. Obraz stał sie rozmazany, nagle całkiem zniknął. Poczułam że spadam i otworzyłam oczy. Półleżałam na podłodze w lochu. Nade mną pochylali się Jamie i Andy. Na ich twarzach rysował się wyraz zaniepokojenia. Andy miał na policzku rozcięcie, z którego sączyła się krew. Jamie miał zranioną rękę. Miałam ochotę rzucić się na szyję ... no właśnie, komu? Jamie'mu czy Andy'emu? Uświadomiłam sobie że kocham ich obydwu. Akurat w takim momencie? Postanowiłam ze zostawię obu w niepewności, ale Jamie w tej samej chwili przytulił mnie i podniósł do pozycji siedzącej. Cały czas mnie przytulał i zaczął mówić.
- Przepraszam, Clov przepraszam cie! Kocham cię! Nie chciałem tak na ciebie nawrzeszczeć. Wybacz. - Przytuliłam go mocniej i spojrzałam na Andy'ego. Odwrócił wzrok, ale jego twarz nie zdradzała co czuje. Tak jak zazwyczaj, robił dobrą minę do złej gry.
- Spokojnie. Gdzie Megan i Steven? - Zapytałam i odsunęłam się od Jamie'go. Złapał mnie za rękę i zobaczyłam że w cale nie jest ranny. To czyja była krew na jego rękawie? Zaczęłam się niepokoić. Andy otarł krew z policzka, ale i tak zaraz z rany popłynęły nowe strużki.
- Walczą na zewnątrz. - Powiedział Jamie i popatrzył mi prosto w oczy. - Nie martw się, nie są sami. Nowa ... tożsamość Trenta przynosi skutki. Sprowadził kilka wilkołaków do walki. Jest z nimi też Vic. - Wyjaśnił, jakby wyczytał mój niepokój z oczu. - Znalazłaś matkę?
- Tak, jest dalej w lochu, ale wszystko nam wyjdzie, mam plan.
- Ni ci nie jest? - Zapytał Andy. Odezwał sie pierwszy raz.
- Nie, czemu?
- Wiesz, znaleźliśmy cię leżącą na ziemi i sztywną. Byłaś zimna jak lód. - Wyjaśnił Jamie uprzedzając Andy'ego.
- Wszystko dobrze, miałam wizję, uda nam się! Ja teraz szukałam zbrojowni bo nie mam broni a was zobaczyłam. - Andy wyjął spod kurtki sztylet myśliwski i mi go podał. Wzięłam go i wstała. Wszyscy ruszyliśmy biegiem do wyjścia. Na zewnątrz widok był przerażający. Demony różnej razy walczyły z wilkołakami w ludzkiej postaci. W mroku mignęły mi gdzieś rude włosy Vic i blond włosy Megan. Stevena nie rozpoznawałam. Szybko wkroczyłam w wir walki. Chociaż nie było już tylu przeciwników i tak było ciężko. Jeden ze szponów demona rozorał mi skroń. Zabiłam go jednym płynnym ruchem, sztyletu. Po dłuższym czasie wygraliśmy walkę. Wilkołaki się wycofały a ja przytuliłam Trenta, Vic i Megan. Mama wyszła z lochów i stała z nami na polu bitwy. Razem odlecieliśmy. Andy pożyczył auto od Stevena i odwiózł Vic i Trenta a potem przyjechał do domu Jamie'go. Wszystko byłoby już wspaniale, gdyby nie moja wizja...
- Jak mogłaś dopuścić do ich ucieczki?! - Wrzeszczał na kobietę Alex.
- Ja? Chyba ty i twoja straż!
- Juliett, to ty nie przekonałaś jej do końca! - To była wizja przyszłości, uświadomiłam sobie.
- Nie, jakbyś zapomniał to ona jest śniącą, mogła mieć wizję! - Śniącą? Oni mówili o mnie? Jeśli tak to mieli rację.
- Jednej nocy straciliśmy praktycznie wszystkich sprzymierzeńców i dwie śniące! - W tej samej chwili drzwi się otworzyły i do pokoju weszła kobieta w szarym płaszczu, na głowę miała zarzucony kaptur, który zasłaniał jej twarz.
- No w końcu. - Powiedział Alex z wyraźnym westchnieniem ulgi. Kobieta zrzuciła kaptur. Zaparło mi dech w piersiach, miałam wrażenie że zaraz zemdleję, chociaż teoretycznie byłam już nieprzytomna. To była moja adopcyjna matka. Ta, która mnie wychowała. Ta, u której mieszkałam. Ta, którą do niedawna uważałam za moją biologiczną matkę i ta, której bezgranicznie ufałam. Co ona tu robiła?
- Obiecałam że przyjdę, wiec jestem. - Powiedziała z uśmiechem i przytuliła Alexa jak starego przyjaciela. Wsunęła rękę w jego czarne, farbowane, włosy. Potem oboje usiedli na kanapie i zaczęli rozmawiać, kompletnie ignorując Juliett.
- Clov uciekła, razem ze swoją matką. - Powiedział z poważną miną. Przyjrzałam mu sie. Po przefarbowaniu włosów bardzo przypominał Andy'ego, jednak Andy był bardziej wyluzowany. No i młodszy. Potrafił rozluźnić każdą sytuacje, a Alex wydawał sie być cały czas spięty. No i Alex nie miał jego tatuaży.
- O cholera! No i co teraz? - Zapytała.
- Może wróci do ciebie.
- Skoro uwolniła Sophię to na pewno nie wróci!
- To ... - głosy Jamie'go i Andy'ego stały sie głośniejsze, za to Alexa przycichł. Obraz stał sie rozmazany, nagle całkiem zniknął. Poczułam że spadam i otworzyłam oczy. Półleżałam na podłodze w lochu. Nade mną pochylali się Jamie i Andy. Na ich twarzach rysował się wyraz zaniepokojenia. Andy miał na policzku rozcięcie, z którego sączyła się krew. Jamie miał zranioną rękę. Miałam ochotę rzucić się na szyję ... no właśnie, komu? Jamie'mu czy Andy'emu? Uświadomiłam sobie że kocham ich obydwu. Akurat w takim momencie? Postanowiłam ze zostawię obu w niepewności, ale Jamie w tej samej chwili przytulił mnie i podniósł do pozycji siedzącej. Cały czas mnie przytulał i zaczął mówić.
- Przepraszam, Clov przepraszam cie! Kocham cię! Nie chciałem tak na ciebie nawrzeszczeć. Wybacz. - Przytuliłam go mocniej i spojrzałam na Andy'ego. Odwrócił wzrok, ale jego twarz nie zdradzała co czuje. Tak jak zazwyczaj, robił dobrą minę do złej gry.
- Spokojnie. Gdzie Megan i Steven? - Zapytałam i odsunęłam się od Jamie'go. Złapał mnie za rękę i zobaczyłam że w cale nie jest ranny. To czyja była krew na jego rękawie? Zaczęłam się niepokoić. Andy otarł krew z policzka, ale i tak zaraz z rany popłynęły nowe strużki.
- Walczą na zewnątrz. - Powiedział Jamie i popatrzył mi prosto w oczy. - Nie martw się, nie są sami. Nowa ... tożsamość Trenta przynosi skutki. Sprowadził kilka wilkołaków do walki. Jest z nimi też Vic. - Wyjaśnił, jakby wyczytał mój niepokój z oczu. - Znalazłaś matkę?
- Tak, jest dalej w lochu, ale wszystko nam wyjdzie, mam plan.
- Ni ci nie jest? - Zapytał Andy. Odezwał sie pierwszy raz.
- Nie, czemu?
- Wiesz, znaleźliśmy cię leżącą na ziemi i sztywną. Byłaś zimna jak lód. - Wyjaśnił Jamie uprzedzając Andy'ego.
- Wszystko dobrze, miałam wizję, uda nam się! Ja teraz szukałam zbrojowni bo nie mam broni a was zobaczyłam. - Andy wyjął spod kurtki sztylet myśliwski i mi go podał. Wzięłam go i wstała. Wszyscy ruszyliśmy biegiem do wyjścia. Na zewnątrz widok był przerażający. Demony różnej razy walczyły z wilkołakami w ludzkiej postaci. W mroku mignęły mi gdzieś rude włosy Vic i blond włosy Megan. Stevena nie rozpoznawałam. Szybko wkroczyłam w wir walki. Chociaż nie było już tylu przeciwników i tak było ciężko. Jeden ze szponów demona rozorał mi skroń. Zabiłam go jednym płynnym ruchem, sztyletu. Po dłuższym czasie wygraliśmy walkę. Wilkołaki się wycofały a ja przytuliłam Trenta, Vic i Megan. Mama wyszła z lochów i stała z nami na polu bitwy. Razem odlecieliśmy. Andy pożyczył auto od Stevena i odwiózł Vic i Trenta a potem przyjechał do domu Jamie'go. Wszystko byłoby już wspaniale, gdyby nie moja wizja...
piątek, 29 listopada 2013
Bilet
PILNE!!!
Wpis nie dotyczy opowiadania, ale mam do was sprawę. Jest może ktoś kto miałby do sprzedania bilet na koncert zespołu Black Veil Brides do Poznania na 2 grudnia? Wiem że zostało strasznie mało czasu ale znajoma szuka biletu. Jeśli jest ktoś taki niech napisze do mnie na e-mail Shadowhunter2000@interia.pl a ja podam kontakt do znajomej. To bardzo dla niej ważne.
Wpis nie dotyczy opowiadania, ale mam do was sprawę. Jest może ktoś kto miałby do sprzedania bilet na koncert zespołu Black Veil Brides do Poznania na 2 grudnia? Wiem że zostało strasznie mało czasu ale znajoma szuka biletu. Jeśli jest ktoś taki niech napisze do mnie na e-mail Shadowhunter2000@interia.pl a ja podam kontakt do znajomej. To bardzo dla niej ważne.
środa, 27 listopada 2013
2 część 6
... - Tęskniłam za tobą - Powiedziała po raz dziesiąty kobieta, która podawała się za moją mamę. Starałam się nie zdradzać z tym że znam prawdę. Widziałam że to nie mama. Alex mnie oszukał. Sprowadził podobną kobietę, a mama dalej była wieziona w lochach. Ale dalej nie wiedziałam dlaczego ja jestem w rezydencji a nie w jej celach. Siedziałam teraz przy stole i swobodnie rozmawiałam z Alexem. Jednak moja swoboda była tylko powierzchowna. W środku walczyłam z chęcią chwycenia noża do krojenia pieczywa i wbicia go Alexowi w serce. Jednak musiałam się powstrzymywać, żeby chronić prawdziwą mamę. Po kolejnych dwóch godzinach i zjedzeniu kolacji, powiedziałam że jestem zmęczona i wróciłam do mojej sypialni. Zamknęłam drzwi na klucz i szybko pobiegłam do moich ubrań leżących na łóżku. Złapałam spodnie i pomacałam kieszeń z szybko bijącym sercem. Gdy wyczułam telefon odetchnęłam głęboko. Na całe szczęście nie wyjęłam go. W drugiej kieszeni znalazłam sztylet, który dał mi Jamie. Usiadłam na łóżku i odblokowałam telefon. Sprawdziłam czy nikt nie stoi na drzwiami i wybrałam numer Jamie'go. Odebrał dopiero gdy drugi raz spróbowałam się połączyć. Ale nie, nie on. Głos po drugiej stronie należał do Andy'ego.
- Clov? Co z tobą? Gdzie jesteś? - Zapytał zdenerwowanym głosem.
- Wszystko w porządku. Tak jakby. Jestem w rezydencji Alexa. Gdzie Jamie?
- Skontaktował się z Lacuną. Strasznie się o ciebie boimy. Nie dawałaś znaku życia przez całą noc. Dopiero teraz się odezwałaś! Jamie zadzwonił do mamy i o wszystkim jej powiedział. Teraz właśnie na nią czeka. Wspólnie zadecydujemy co dalej.
- Odezwałam się dopiero teraz bo niedawno się obudziłam. Ale nie jestem więziona. Przed chwilą jadłam kolację z Alexem i mamą.
- Znalazłaś ją?
- No tak jakby ... to chyba nie jest moja prawdziwa mama. W moim śnie była więziona, wychudzona i w jej oczach było widać smutek a kobieta, z którą przed chwilą jadłam była zdrowa, wyglądała świetnie i śmiało rozmawiała z Alexem, nawet żartowała. To nie może być ona. Mama dalej jest gdzieś w lochach. Ale jestem jej blisko. Mi jak na razie nic nie grozi.
- Odbijemy was obie. Zadzwonię jeszcze później a jak na razie to nie rozmawiaj za dużo z Alexem o nas, ale nie okazuj też niechęci do niego, niech zobaczy że mu ufasz. I traktuj tę kobietę jak swoją matkę. Jak już coś zadecydujemy z Lacuną to ktoś sie odezwie, a ja zadzwonię rano. Trzymaj się. - Powiedział i się rozłączył. Będzie dobrze, będzie dobrze, powtarzałam sobie w myślach. Dopiero teraz zauważyłam że w pokoju nie ma żadnych okien. Chyba jednak Alex nie jest aż taki głupi. Bał sie ze spróbuję uciec. Położyłam się na łóżku. Ostatnie słowa jakie wypowiedziałam do Jamie'go to to żeby dał mi spokój. Teraz być może już się nie spotkamy. Żeby mnie odbić, będą musieli stoczyć walkę z hordą demonów Alexa. I z innymi Aniołami, których przeciągnął na swoją. I z nim samym. Być może ktoś zginie. I to z mojej winy. Nie, nie mogłam tak myśleć. Teraz musiałam sie skupić na tym żeby Alex mi zaufał. I na tym żeby znaleźć mamę. Dzisiaj w nocy pójdę jej szukać.
***
Po 1 w nocy zeszłam na parter. Starałam się przypomnieć drogę, którą Andy mnie stąd wyprowadził. Poszłam na koniec korytarza. Tak jak pamiętałam, tamte drzwi prowadziły do lochów. Otworzyłam je powoli i stanęłam na pierwszy schodek. Dziwne było to że drzwi były otwarte. Ale teraz sie tym nie przejmowałam. Zbiegłam na dół i ruszyłam na poszukiwanie celi, w której była uwięziona mama. Po długiej chwili znalazłam ją. W celi w kącie siedziała ze spuszczoną głową kobieta. Podeszłam do krat celi.
- Mama? - Zapytałam cichym głosem. Gdy kobieta uniosła głowę miałam wrażenie że zaraz się rozpłaczę. To była moja mama! Wyglądała jak w wizji. Poczułam że łza spływa po moim policzku. Otarłam ją skrawkiem rękawa. Mama poderwała się i podbiegła do drzwi celi. Była trochę wyższa ode mnie.
- Clover? To ty? - Zapytała a po jej policzkach również spłynęły łzy.
- Tak. Mamo, ja ... -Powiedziałam ale przerwał mi huk na zewnątrz. Potem usłyszałam krzyk Megan i szybko podbiegłam do ściany dzielącej korytarze. Na haku wisiały klucze z podpisami cel. Nie wiedziałam czy Alex jest głupi czy po prostu takiego zgrywa. Złąpałam klucz od celi mamy i szybko przekręciłam go w zamku. Podbiegłam do małego zakratowanego okienka i wyjrzałam przez nie. Zobaczyłam Magan walczącą z dwójką demonów. Za nią widziałam nogi Andy'ego. Skoro byli oni to musiała być i reszta. Przyszli po mnie szybciej niż się tego spodziewałam. Jednego dnia tu nie spędziłam.
- Mam plan. Masz lucz i zamknij się w celi. Udawaj że mnie tu nie było. Ja muszę im pomóc! - Powiedziałam wciskajac de ręki mamy klucz. Ona na mnie popatrzyła i mnie przytuliła. Odwzajemniłam uścisk, ale chwilę potem już wychodziam z celi.
- Mamo, wiesz gdzie tu mają zbrojownię? - Zapytałam z nadzieją.
- W drugim korytarzu. Kiedy sie dowiedziałaś kim jesteś? - Zapytała.
- Dwa dni po moich 16 urodzinach. Muszę iść, ale wrócę. Schowaj klucz. Steven też tu jest. - Powiedziałam i odbiegłam. Gdzie tu się wchodziło na drugi korytarz. Nie miałam pojęcia wiec działałam spontanicznie. Stanęłam przed ścianą dzielącą korytarze, rozwinęłam skrzydła i zamachałam nimi. Uderzyły w ścianę. Ta zachwiała się i rozpadła. Klucze posypały sie na podłogę, a ściana upadała w kawałkach z głuchym hukiem na podłogę. Jej, skrzydła rzeczywiscie sa silne. Wbiegłam w drugi korytarz i zaczęłam szukać zbrojowni. Wzięłam głęboki wdech i wszystko sobie podsumowałam, ale na dwa warianty. Pierwszy był taki, że jeśli uda nam się zwyciężyć armię Alexa, wydostaniemy stąd mamę i wrócimy do domu. Na tym mi zależało, ale jeśli coś pójdzie nie tak to wszyscy mogą ginąć lub zostać uwięzieni. Musiałam im pomóc, lecz nagle zrobiło mi się słabo. Zachwiałam sie. Oparłam się o ścianę i powoli po niej zsunęłam się na podłogę. Przed oczami zrobiło mi się ciemno. Ostatnie co usłyszałam to głos Jamie'go wołający moje imię. Potem była już tylko nicość...
- Clov? Co z tobą? Gdzie jesteś? - Zapytał zdenerwowanym głosem.
- Wszystko w porządku. Tak jakby. Jestem w rezydencji Alexa. Gdzie Jamie?
- Skontaktował się z Lacuną. Strasznie się o ciebie boimy. Nie dawałaś znaku życia przez całą noc. Dopiero teraz się odezwałaś! Jamie zadzwonił do mamy i o wszystkim jej powiedział. Teraz właśnie na nią czeka. Wspólnie zadecydujemy co dalej.
- Odezwałam się dopiero teraz bo niedawno się obudziłam. Ale nie jestem więziona. Przed chwilą jadłam kolację z Alexem i mamą.
- Znalazłaś ją?
- No tak jakby ... to chyba nie jest moja prawdziwa mama. W moim śnie była więziona, wychudzona i w jej oczach było widać smutek a kobieta, z którą przed chwilą jadłam była zdrowa, wyglądała świetnie i śmiało rozmawiała z Alexem, nawet żartowała. To nie może być ona. Mama dalej jest gdzieś w lochach. Ale jestem jej blisko. Mi jak na razie nic nie grozi.
- Odbijemy was obie. Zadzwonię jeszcze później a jak na razie to nie rozmawiaj za dużo z Alexem o nas, ale nie okazuj też niechęci do niego, niech zobaczy że mu ufasz. I traktuj tę kobietę jak swoją matkę. Jak już coś zadecydujemy z Lacuną to ktoś sie odezwie, a ja zadzwonię rano. Trzymaj się. - Powiedział i się rozłączył. Będzie dobrze, będzie dobrze, powtarzałam sobie w myślach. Dopiero teraz zauważyłam że w pokoju nie ma żadnych okien. Chyba jednak Alex nie jest aż taki głupi. Bał sie ze spróbuję uciec. Położyłam się na łóżku. Ostatnie słowa jakie wypowiedziałam do Jamie'go to to żeby dał mi spokój. Teraz być może już się nie spotkamy. Żeby mnie odbić, będą musieli stoczyć walkę z hordą demonów Alexa. I z innymi Aniołami, których przeciągnął na swoją. I z nim samym. Być może ktoś zginie. I to z mojej winy. Nie, nie mogłam tak myśleć. Teraz musiałam sie skupić na tym żeby Alex mi zaufał. I na tym żeby znaleźć mamę. Dzisiaj w nocy pójdę jej szukać.
***
Po 1 w nocy zeszłam na parter. Starałam się przypomnieć drogę, którą Andy mnie stąd wyprowadził. Poszłam na koniec korytarza. Tak jak pamiętałam, tamte drzwi prowadziły do lochów. Otworzyłam je powoli i stanęłam na pierwszy schodek. Dziwne było to że drzwi były otwarte. Ale teraz sie tym nie przejmowałam. Zbiegłam na dół i ruszyłam na poszukiwanie celi, w której była uwięziona mama. Po długiej chwili znalazłam ją. W celi w kącie siedziała ze spuszczoną głową kobieta. Podeszłam do krat celi.
- Mama? - Zapytałam cichym głosem. Gdy kobieta uniosła głowę miałam wrażenie że zaraz się rozpłaczę. To była moja mama! Wyglądała jak w wizji. Poczułam że łza spływa po moim policzku. Otarłam ją skrawkiem rękawa. Mama poderwała się i podbiegła do drzwi celi. Była trochę wyższa ode mnie.
- Clover? To ty? - Zapytała a po jej policzkach również spłynęły łzy.
- Tak. Mamo, ja ... -Powiedziałam ale przerwał mi huk na zewnątrz. Potem usłyszałam krzyk Megan i szybko podbiegłam do ściany dzielącej korytarze. Na haku wisiały klucze z podpisami cel. Nie wiedziałam czy Alex jest głupi czy po prostu takiego zgrywa. Złąpałam klucz od celi mamy i szybko przekręciłam go w zamku. Podbiegłam do małego zakratowanego okienka i wyjrzałam przez nie. Zobaczyłam Magan walczącą z dwójką demonów. Za nią widziałam nogi Andy'ego. Skoro byli oni to musiała być i reszta. Przyszli po mnie szybciej niż się tego spodziewałam. Jednego dnia tu nie spędziłam.
- Mam plan. Masz lucz i zamknij się w celi. Udawaj że mnie tu nie było. Ja muszę im pomóc! - Powiedziałam wciskajac de ręki mamy klucz. Ona na mnie popatrzyła i mnie przytuliła. Odwzajemniłam uścisk, ale chwilę potem już wychodziam z celi.
- Mamo, wiesz gdzie tu mają zbrojownię? - Zapytałam z nadzieją.
- W drugim korytarzu. Kiedy sie dowiedziałaś kim jesteś? - Zapytała.
- Dwa dni po moich 16 urodzinach. Muszę iść, ale wrócę. Schowaj klucz. Steven też tu jest. - Powiedziałam i odbiegłam. Gdzie tu się wchodziło na drugi korytarz. Nie miałam pojęcia wiec działałam spontanicznie. Stanęłam przed ścianą dzielącą korytarze, rozwinęłam skrzydła i zamachałam nimi. Uderzyły w ścianę. Ta zachwiała się i rozpadła. Klucze posypały sie na podłogę, a ściana upadała w kawałkach z głuchym hukiem na podłogę. Jej, skrzydła rzeczywiscie sa silne. Wbiegłam w drugi korytarz i zaczęłam szukać zbrojowni. Wzięłam głęboki wdech i wszystko sobie podsumowałam, ale na dwa warianty. Pierwszy był taki, że jeśli uda nam się zwyciężyć armię Alexa, wydostaniemy stąd mamę i wrócimy do domu. Na tym mi zależało, ale jeśli coś pójdzie nie tak to wszyscy mogą ginąć lub zostać uwięzieni. Musiałam im pomóc, lecz nagle zrobiło mi się słabo. Zachwiałam sie. Oparłam się o ścianę i powoli po niej zsunęłam się na podłogę. Przed oczami zrobiło mi się ciemno. Ostatnie co usłyszałam to głos Jamie'go wołający moje imię. Potem była już tylko nicość...
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)