niedziela, 27 października 2013

Co o tym myślicie?

Mam pomysł na całkowicie nowe opowiadanie i myślę o założeniu bloga, na którym będę je publikowała. Czy bylibyście zainteresowani? Oto krótki opis o czym ewentualnie by było:

Miley i Megan były najlepszymi przyjaciółkami odkąd pamiętały. Od ponad roku planowały wyjazd na całe wakacje do Londynu, z dala od rodziców, znajomych i problemów. Gdy tylko zaczęły sie wakacje obie opuściły rodzinne Los Angeles. Na początku wszystko układało się świetnie. Aż do dnia, w którym wracając z koncertu podsłuchały rozmowę dwóch kobiet. Gdzieś na przedmieściach znajdował się stary szpital. Na kolejny dzień włamały się tam i od tej chwili całe ich życie się zmieniło. Od niewinnego życia w słonecznym Los Angeles, przez włamanie, po policję i poprawczak oraz tajemnicę...

I co sądzicie? Nie zdradzałam zbyt wiele, ale niezbyt dobrze piszę streszczenia gdy mam już w głowie pomysł na coś dłuższego. Gdybym bardziej sie rozpisała to powstałaby tu już cała jedna część :3 No ale jeśli jesteście ciekawi tego opowiadania, to piszcie w komentarzach. Może coś z tego będzie i będę miała już na swoim koncie dwa blogi :D Ale w razie czego nie martwcie się, nie zrezygnuje z tego tu bloga, póki mam wenę będą tu powstawały nowe części ;)
Piszcie też do mnie na e-maila Shaowhunter2000@interia.pl Chętnie odpiszę na każdą wiadomość ;)

sobota, 26 października 2013

2 część 5

... Obudziłam się. Byłam zdyszana i czułam że na moim czole perlił się pot. W pokoju było ciemno. Jedynym źródłem światła była lampka zapalona na szafce nocnej. W jej blasku widziałam Andy'ego siedzącego na brzegu mojego łóżka.
- Co się stało? - Zapytał gdy spostrzegł że się obudziłam.
- Mama żyje. Jest w lochach rezydencji Alexa. Muszę z nim porozmawiać! On musi ją wypuścić! - Ostatnie zdanie prawie wykrzyczałam. Andy zobaczył jak bardzo ejstem zdenerwowana. Siadł głębiej i mnie przytulił.
- Clov, spokojnie. Porozmawiamy z nim ale już nie dzisiaj. - Próbował mnie uspokoić. Nie, ja nie mogłam tyle czekać. Wyrwałam się z jego uścisku i wybiegłam z pokoju. Zbiegłam po schodach. Nikogo już nie było, pewnie spali. Dotarłam do drzwi prowadzących do zbrojowni oraz lochu. Weszłam przez nie i w połowie schodów się zatrzymałam. Dotknęłam ściany, ale ona ani drgnęła. Musi być coś, dzięki czemu drzwi się otworzą. A może chodzi o krew? Potarłam dłonią o szorstką ścianę i zobaczyłam kropelki krwi wypływające z ranek. Znowu przyłożyłam rękę do ściany i tym razem zadziałało. Tynk ze ściany jakby się obsypał i ukazały się żelazne drzwi. Otworzyłam je jednym mocnym pchnięciem i weszłam do środka. Alex siedział na podłodze. Stara lampa oliwna oświetlała pomieszczenie. Dopiero teraz zobaczyłam podobieństwo miedzy nim a Andy'm. Taki sam kształt twarzy, takie same usta, po ufarbowaniu włosów przez Alexa można by było ich pomylić. Podeszłam do niego bliżej.
- Wypuść mamę! - Zażądałam bez zbędnych wprowadzeń.
- Ciekawe co skłoniło cię do uwierzenia mi. Czyżbyś miała sen?
- Tak, ale teraz to nieważne...
- Wręcz przeciwnie. Wiesz że ona też miała moc? Taką samą jak ty? Wiesz że to moja matka ją porwała?
- Co? Jak to?
- Czyli nie wiedziałaś? Ona miała tą samą moc co ty. Moja matka dwa lata po moim narodzeniu dowiedziała się o wszystkim. O innym świecie. A to wszystko przez demona z którym zaczęła się spotykać. Ale on chciał ją tylko wykorzystać. Razem zorganizowali atak i porwali Sophię. Chcieli od niej tego samego czego ja teraz chcę od ciebie. Twojej mocy. Lecz ona nie chciała im nic mówić. Miałem trzy lata gdy dowiedziałem się że będę miał brata. W tedy jeszcze nie wiedziałem że "człowiek" który jest z moja matką jest tak naprawdę demonem. A to wszystko dlatego że był to Azazel. On wyglądał jak normalny mężczyzna, ale w końcu zacząłem coś wyczuwać. Po urodzeniu Andy'ego. On nie zachowywał się jak normalne dziecko. Miałem 4 gdy on się urodził...
- Czyli on ma...
- 17 lat. Ja 21, tak. Andy szybko zaczął chodzić i mówić. Za szybko. Jak miałem 6 lat zobaczyłem jak podpalił auto własną rękę. Tylko go dotknął.
- Ale gdzieś czytałam ze twoja matka zginełam jak miałeś 4 lata.
- Zginęła kilka dni po porodzie, w wypadku. Wychowywał nas ojciec, demon. Kilka lat później wyjechał na wojnę, z której nie wrócił, a mnie i Andy'ego wzięli do domu dziecka. Szybko znaleźliśmy rodziny, le je nie chciałem tak żyć. Andy z wiekiem zaczął upodabniać się do ojca. Czarne włosy i niebieskie oczy miał od zawsze i przez to najbardziej go przypominał. Mnie w końcu wzięli do poprawczaka, a w tedy on już wiedział. Wiedział ze jest czarownikiem. Zaczął się tatuować, ubierać bardziej wyzywająco. Uważał że taka osoba jak on musi odstraszać innych żeby nie zrobić im krzywdy. Ale potem ja uciekłem, a on? On mnie znienawidził. Nie widzieliśmy się długi czas, aż do spotkania w szkole.
- Czyli twoja matka zaczęła się spotykać z demonem i oni razem porwali mamę? A co z twoim ojcem?
- Mój ojciec? Zostawił nas gdy się urodziłem.
- Ale po co ci moja matka i ja? No po co?
- Chcę wiedzieć co będzie. Chcę wiedzieć na co mam sie przygotować. Co będzie dalej.
- Wypuść ją! Weź mnie, ale ją wypusc! - To teraz już koniec. Nie bierze mnie, mama już za dużo wycierpiała.
- Jesteś pewna że tego właśnie chcesz? - Zapytał z lekkim uśmieszkiem na ustach.
- Tak.
- Jamie zostawił klucz w salonie na stole. Przyjdź tu z nim i mnie rozkuj. Potem oboje wrócimy do rezydencji a twoja mamusia zostanie wypuszczona. - Wyszłam z celi nie zamykając jej. Działałam po presją. Andy za mną nie poszedł, może to nawet lepiej. Wzięłam duży klucz leżący na stole i wróciłam do celi. Podeszłam do Alexa i przekręciłam klucz w jego kajdanach. One opadły z brzękiem na kamienną podłogę. Alex roztarł nadgarstki i wstał. W tedy usłyszałam kroki na górze. Po chwili w drzwiach celi pojawił się Andy a za nim Jamie, Steven i Megan. Popatrzyli na mnie zaniepokojenia. Andy postawił krok do przodu a w tedy Alex złapał mnie za ramię i nagle wszystko w okół zniknęło. Ostatnie co zobaczyłam to Andy i Jamie biegnący w moją stronę a potem ogarnęła mną ciemność. 
***
Otworzyłam oczy. Leżałam na ogromnym łóżku. Byłam przykryta aksamitną czarną kołdrą i miałam na sobie koszulę nocną. Usiadłam i rozejrzałam się w około. Znajdowałam się w ogromnej sypialni. Ściany były białe a meble złote i czarne. Sufit był wysoko i był pomalowany jakby niebo w nocy. Wyszłam z łóżka i przypomniałam sobie co stało się niedawno. A może nie tak nie dawno. Nie wiem ile spałam. Koło łoża stały miękkie kapcie, Wsunęłam w nie stopy i podeszłam do szafy stojącej niedaleko. W środku znajdowały się różne ubrania. Od jeansów po spódnice. Od podkoszulek po suknie. Na dole szafy równo w rządku stały ułożone różne buty. Trampki w rozmaitych kolorach, glany, balerinki, obcasy, koturny i szpilki. Wygrzebałam czerwoną koszulkę i granatowe jeansy i ubrałam je na siebie. Wzięłam pierwsze lepsze trampki, i wsunęłam je na nogi. Przejrzałam także bluzy i kurtki. Wybrałam bluzę z czarnymi ściągaczami u rękawków i białą resztą. Czemu jestem akurat tu a nie w lochach gdzie wcześniej. Otworzyłam drzwi i wyszłam na korytarz. Był długi i jasny. Ruszyłam w lewą stronę, ponieważ usłyszałam tam głosy. Doszłam do schodów, a głosy stały się głośniejsze. Spośród nich wyróżniłam głos Alexa i byłą tam jeszcze jakaś kobieta. Zeszłam o dwa stopnie w dół i zobaczyłam ogromny, piękny salon. Na jednym z foteli w rzeczywistości siedział Alex a drugi zajmowała moja mama. Rozmawiali jakby dobrze się znali, jednak byłą miedzy nimi wyczuwalna nuta nienawiści. Zeszłam na sam dół. Oboje odwrócili głowy w moją stronę. Mama poderwała sie z fotela i podbiegła do mnie i przytuliła mocno. Jednam nie podobało mi się to co przed chwilą zobaczyłam. W moim śnie mama była w lochu, wygłodzona i zmarznięta a ta kobieta wyglądała jakby świetnie się czuła. Coś było w tym wszystkim nie tak...

poniedziałek, 21 października 2013

2 część 4

... - Czemu nie powiedziałaś mi że sie z nim spotkałaś?! - Zapytał mnie Jamie gdy tylko zostaliśmy smai w salonie.
- Sama nie wiem, chyba dlatego że wiedziałam że zaraz zaczął byś go szukać!
- Oczywiście że zacząłbym go szukać! Czemu nie miałbym tego zrobić?
- Bo mówi że mama żyje!
- To nieprawda Clov! Jesteś głupia jeśli uważasz że Alex mówi prawdę. - Głupia? Nazwał mnie głupią? Ze zdenerwowania zacisnęłam ręce w pieści.
- Nie nazywają mnie głupią! - Wykrzyknęłam.
- Jesteś głupia! Kto mądry mu wierzy?!
- Na przykład ty! Uwierzyłeś jak powiedział że spotkaliśmy sie w lesie!
- Ale ty to potwierdziłaś idiotko! - Tego było już za dużo. Odwróciłam się i ruszyłam do schodów.
- Gdzie ty idziesz?
- Zostaw mnie w spokoju! - Krzyknęłam i pobiegłam na górę. Za wszelka cenę chciałam być teraz jak najdalej od niego. Weszłam do swojego pokoju i z hukiem trzasnęłam drzwiami. Zamknęłam drzwi na klucz i odwróciłam sie. Na skraju mojego łóżka siedział Andy. Maił spuszczoną głowę i jego jeszcze wilgotne włosy opadły mu aż do szyi całkowicie zasłaniając twarz. Siadłam koło niego i położyłam mu rękę na ramieniu. Odgarnęłam mu włosy z twarzy na bok, tak jak miał w zwyczaju się czesać. Popatrzył na mnie.
- Teraz już wiesz. - Powiedział cichym głosem.
- O czym?
- O tym czym jestem. O tym że jestem demonem.
- To nic wielkiego. A w dodatku tylko w połowie. - Starałam się go pocieszyć.
- Dla ciebie to może rzeczywiście nic wielkiego ale dla mnie to dużo znaczy. Jestem inny.
- No właśnie. Inny. Nie gorszy, lecz inny. Jesteś wyjątkowy. Gdyby nie ty, poleglibyśmy w tedy w szkole.
- I tak was złapali! A do tego sprzeciwiłem się przeciwko własnemu bratu. - Nie dawał za wygraną. W jego oczach widziałam smutek i cierpienie.
- Ale inaczej moglibyśmy nawet zginąć! A twój brat jest przykładem na to że człowiek może być o wiele gorszy niż pół demon. Jesteś świetny! A dzisiaj ocaliłeś mi życie! Gdyby nie ty to albo bym nie żyła albo gniła w celi Alexa.
- Może masz rację. - Andy lekko się uśmiechnął.
- Oczywiście ze mam!
- A właściwie co się stało że weszłaś do pokoju taka zdenerwowana?
- Pokłóciłam sie z Jamie'm.
- O co poszło?
- Powiedział że jestem głupia i nazwał idiotką.
Przez chwile patrzyliśmy sobie prosto w oczy a potem Andy się do mnie przysunął. Najpierw sprawiał wrażenie jakby wale nie chciał mnie pocałować. Potem objął mnie i przysunął do siebie. Odwzajemniłam uściska. Pocałunek nabrał namiętności. Nie było niczego poza nim. Uświadomiłam sobie nagle że było mi z nim dobrze. Że przyjacielskie relacje przerodziły się w coś głębszego. Nie czułam tego do póki nie pocałowaliśmy sie. Zakochałam się w nim a on we mnie. Zawsze był przy mnie gdy tego potrzebowałam. Ocalił mnie w zaułku. Musiał w tedy za mną iść. Jego usta były miękkie i słodkie. Pachniał męskimi perfumami i odrobiną wanilii. Mogłabym spędzić z nim całą wieczność, lecz nagle przypomniałam sobie o Jamie'm. Byłam z nim od prawie miesiąca. Lecz często sie kłóciliśmy. Może za często? Może ta kłótnia przelała czarę? Może to Andy był tym jedynym? Od Andy'ego oderwał mnie dopiero telefon dzwoniący w mojej kieszeni. Odsunęłam się trochę od niego i odebrałam komórkę, na której wyświetlaczu pojawiła sie uśmiechnięta twarz Trenta.
- Gdzie ty jesteś? Jest już 16:24 a ciebie nie ma! - Rozległ się zdenerwowany głos przyjaciela.
- Wybacz, sprawy troche się skomplikowały. Wszystko wam wyjaśnię ale nie teraz.
- A kiedy? Przyjdziesz?
- Nie, nie przyjdę. To skomplikowane. Przyjdźcie jutro po szkole.
- CLov, jutro jest sobota.
- No tak, to przyjdźcie jak tylko będziecie chcieli. Jestem tu cały czas.
- Ok. Do zobaczenia.
- Pa - Powiedziałam i rozłączyłam się. Andy popatrzył na mnie i znów się uśmiechnął.
- No... ja...
- Cicho. Nic się nie stało.
- Clov, bo... ja wiem że chodzisz z Jamie'm ale ja... zakochałem się w tobie. - Powiedział nagle trzymając moją rękę. Spodziewałam się takiego wyznania. Tyle ze nie miałam pojęcia co mu odpowiedzieć. Gdybym mu powiedziała że ja go też kocham, zrobiłabym z siebie totalną kretynkę, bo chodzę z Jamie'm. Jeśli powiedziałabym ze ja nic do niego nie czuję to po pierwsze bym skłamałabym a po drugie jeszcze bym go zraniła.
- Wiem - Powiedziałam tylko. Pomyślałam że ta odpowiedź będzie najlepsza ale gdy już wyszła z moich ust to zobaczyłam jak głupio to zabrzmiało. Trochę jakby mnie to nie obchodziło, trochę jakbym się spodziewała że to powie a trochę jakbym mówiła najprostszą rzecz świata. Szybko dodałam. - Też czuję do ciebie coś więcej.
- Co?
- Też cię kocham! - Trudno, niech myśli co chce, nie mogłam tego przed nim ukrywać.
- A Jamie?
- Wiem. Jestem łamiącą serca kretynką ale ja ... kocham was oboje. - Chwilę znów panowała całkowita cisza, a potem Andy wstał z łóżka.
- Gdzie idziesz?
- Tylko p coś do picia. Ale zaraz wrócę. Obiecuję. Też coś chcesz?
- Tak. Wodę.- Andy przekręcił klucz w zamku i wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi. Zostałam sama w pokoju. Na zewnątrz wciąż padał deszcz. Jego krople rozbijały się o okno tworząc zasłonę oddzielającą mnie od świata. Nie, to nie deszcz stworzył zasłoną tylko mój umysł. Nie chciałam wychodzić. Na zewnątrz nie czułam się bezpieczna. Dzisiejszy dzień był na to dowodem. Ale w końcu go złapaliśmy. Położyłam sie do łóżka i zasnęłam.
***
Loch był ciemny i mroczny. Nie było w nim żadnych świateł. W ciasnym korytarzu były drzwi do jeszcze ciaśniejszych cel. W jednej z nich w kącie siedział jakiś cień. A dokładniej kobieta. Była owinięta w cienki, dziurawy kocyk. Uniosła twarz. Miała długie czarne włosy. Śliczne zielone oczy ze złotymi plamkami w tym momencie były pełne przerażenia i smutku. Lecz plamki wskazywały na jej rasę. Twarz kobiety była strasznie wychudzona, lecz piękna. Pełne usta były naturalnie czerwone. Wydawało mi się ze ją znam. Oczywiście że ją znam. To była pierwsza osoba jaką poznałam. To była moja matka....

sobota, 19 października 2013

2 część 3

... Po kolejnych dwóch dniach prawie zapomniałam o spotkaniu z Alexem w lesie. Prawie. Dalej nie mogłam zapomnieć jego słów dotyczących mojej matki. Nie chciałam o tym nikomu mówić, ale niestety nie wytrzymałam. Zadzwoniłam do Vic i powiedziałam jej o wszystkim. Oczywiście Andy akurat w tedy przechodził koło mojego pokoju i podsłuchał o czym rozmawiamy. Może naprawdę  był to czysty przypadek. Ale ani on ani Vic nie powiedzieli o tym nikomu. Dzisiaj umówiłam się z Trentem i Vic w kawiarni. Wyszłam około 15 i za pół godziny miałam być na miejscu. Przechodziłam akurat skrótem, prowadzącym przez opustoszałą ciasną uliczkę gdy znów ujrzałam cień. Ruszyłam szybciej przed siebie nie oglądając się. Gdy usłyszałam kroki za plecami zaczęłam biec. Jednak na końcu uliczki wpadłam na dwóch typków. Jeden był łysy i ubrany w czarny dres, drugi miał krótkie brązowe włosy i dziurawe jeansy. Byli ode mnie starsi, przynajmniej tak na oko. Odwróciłam się ale za mną stał jeszcze jeden chłopka. Nie był to Alexander, lecz całkowicie nieznany mi chłopak. Blondyn w długich włosach, skórzanej kurtce i dzikim uśmieszkiem na ustach. Przełknęłam ślinę i zaczęłam się zastanawiać co robić. Wyjęcie sztyletu i wyrżnięcie ich nie wchodziło w grę. W końcu byli ludźmi a my właśnie ich mieliśmy chronić. Po obu stronach miałam długie ściany budynków. Nie miałam szansy się na nie wdrapać. Może tylko ich zaatakuję i po prostu ucieknę. Tak to byłby dobry pomysł gdyby łysy chłopak nie złapał mnie za ramiona i odwrócił do siebie. Zaczęło się chmurzyć i zbierało sie na deszcz. Nie było szans żeby w taką pogodę ktoś tędy przechodził. Może Vic i Trent zaczną mnie szukać. Zaczęłam szarpać się, lecz to nie na dużo się zdało bo od tyłu zaszedł mnie blondyn. Wbił paznokcie w moją rękę. Krzyknęłam. Nagle jakby z nieba, ktoś zeskoczył. Na ziemię spadły pierwsze krople deszczu. Tajemnicza postać uderzyła blondyna, tak że ten upadł. Wydawało sie  że zemdlał. Chłopak w krótkich włosach rzucił się na niego z okrzykiem, ale zaraz został powalony. Ostatni z napastników popatrzył się wystraszony i uciekł. Rozpadało sie na dobre. Niebo przecięła błyskawica, zaraz po niech rozległ sie głośny huk grzmotu. Podeszłam bliżej chłopaka, który mnie uratował. W chaosie walki nie zdążyłam zobaczyć kim jest. Miał na sobie czarne spodnie i czarną skórzaną kurtkę z głębokim kapturem, nie widziałam spod niego jego twarzy, aż go nie zrzucił. Czarne włosy były zaczesane na jeden bok. Kolczyk w nosie i ustach zalśnił w blasku rzuconym przez piorun. Jego niebieskie oczy piorunowały mnie wzrokiem. Czarna kreska przechodząca przez środek twarzy wyglądała na jeszcze ciemniejszą. Andy wyglądał na zdenerwowanego. Był już cały przemoczony tak jak ja. Uratował mnie. Poczułam ucisk w sercu i łzy napływające do oczu. No nie, pomyślałam, znowu będę płakała? Oni i tak już uważają mnie za przewrażliwioną dziewczynkę. Andy popatrzył prosto w moje oczy i podszedł do mnie. Przytulił mnie. Jedną rękę położył na moim karku A drógą na ramieniu. Wtuliłam twarz w jego ramię i poczułam jak łzy wypływają z moich oczu. Na szczęście nie mógł ich zobaczyć, bo krople deszczu przykryły całą moją twarz.
- Musisz ładować się w kłopoty? - Zapytał, nie puszcając mnie.
- Skąd miałam wiedzieć że ktoś tu będzie?
- Nie ktoś. - Puścił mnie i złapał za ramiona. - To byli ludzie Alexandra. A dokładniej Anioły Ciemności, które przeszły na jego stronę.
- Co? Ma po swojej stronie nawet Anioły Ciemności?
- Tak. To co robi zaimponowało niektórym z nich. To jaką władzę ma nad demonami. To co chce zrobić z tobą, w jaki sposób chce wykorzystać twoją moc.
- Widziałam go tu - Powiedziałam cicho zamykając oczy przed deszczem.
- Co? Kiedy? Czemu nie zadzwoniłaś?
- Jak tylko weszłam w ten zaułek. Zobaczyłam cień, taki sam jak w tedy w lesie. Przyśpieszyłam i natknęłam się na tych dwóch. Potem zobaczyłam ze z tyłu jest jeszcze jeden. No i ...- Zobaczyłam że na dachu coś sie porusza. Coś co wyglądało jak cień. - Tam coś jest. - Powiedziałam do Andy'ego cicho. Popatrzył w górę i źrenice w jego oczach się rozszerzyły. Polecę tam. Muszę go dorwać. Andy jakby pomyślał o tym samym kiwnął do mnie głową. Wyjęłam z kieszeni sztylet i rozłożyłam skrzydła. Złapałam go pod ramiona i poleciałam w górę. Wylądowałam lekko na dach za kominek, z którego lekko unosił się dym. Położyłam skrzydła przy ciele i wyjrzałam zza komina. Na dachu stał cień. Wiedziałam że to Alex. W tedy właśnie zdjął "pelerynę", która rozwiała się powietrzu. Nie mogłam dłużej czekać. Wzniosłam sie w powietrze, zupełnie zapominając o Andy'm. Wylądowałam powalając Alexa na ziemię. Andy od razu do mnie podbiegł i podniósł go z ziemi łapiąc z tyłu za ręce. Wstałam i złożyłam skrzydła.
- Złap mnie za ramię - Nakazał Andy. Tak zrobiłam i nagle jakby przestrzeń w okół nas się załamała. Wszystko stało cię czarne. Po chwili staliśmy w salonie w domu Lacuny. Jamie, Megan i Steven popatrzyli na nas zdziwionym wzrokiem. Od razu do nas podeszli.
- Jak wy to zrobiliście? - Zapytała Megan. Alex zaczął się szarpać w uścisku Andy'ego. Ten popatrzył na ręce Jamie'go w których nagle pojawiły sie kajdany. Andy poprowadził Alexa do drzwi zbrojowni i zszedł z nim niżej. Wszysy ruszyliśmy za nimi. W połowie drogi do zbrojowni Andy kiwnął głową na Jamie'go a potem na ścianę. Jamie przyłożył rękę do ściany i z nikąd pojawiły sie tam drzwi. Weszliśmy do środka. Było to coś na kształt celi. Przez środek celi szła gruba rura. Z boku stało małe łózko. Andy poprowadził do niego Alexa i przykuł go kajdankami, które dał mu Jamie do rury. Jednak uśmieszek nie schodził z ust Alexa.
- Bracie - Odezwał się nagle. To słowo całkowicie mnie rozbroiło. Poczułam się jakbym dostała pięścią w brzuch. Bracie? Czy mówił to do Andy'ego? Byli braćmi?
- Nie jestem twoim bratem. Już dawno się ciebie wyrzekłem - Powiedział wyraźnie zdenerwowany Andy.
- Możesz się mnie wyrzec ale więzy krwi to co innego.
- Tylko od strony matki!
- Tak bo potem zostawiła ojca i głupia zeszła się z demonem! Pochwaliłeś sie już Clov ze czarownicy to dzieci demonów? 
- Zamknij sie! - Wykrzyknął Andy i wyszedł z celi. Odwróciłam się i zobaczyłam jak znika za ścianą. - A i jestem ciekawy czy powiedziałaś Stevenowi że wasza matka żyje. - Steven popatrzył sie na niego z niedowierzeniem a potem na mnie.
- Mama żyje? - Zapytał urywajacym głosem.
- Tak - Powiedział Alex
- To nieprawda Steven, nie słuchaj go - Powiedziałam podchodząc do niego i łapiąc go za ramię.
- Megan, Steven, Clov, idziemy - Odezwał sie nagle Jamie. Wszyscy się odwróciliśmy i zaczęliśmy opuszczać celę.
- A tobie Jamie nie powiedziała o naszym spotkaniu w lesie? - Zapytał Alex gdy Jamie już zamykał drzwi. Moje myśli wirowały. Złapaliśmy Alexa. Andy to pół demon. Alex upiera się przy tym że matka żyje. Jamie już wie ze spotkałam się z nim w lesie. Złapaliśmy go...

piątek, 18 października 2013

2 część 2

... Minął kolejny tydzień a ja nie pojawiłam się w domu. Co więcej ani nie zadzwoniłam ani nie odbierałam telefonów od rodziców. Nie miałam na to ochoty. Bardzo za nimi tęskniłam, ale zbyt wiele się wydarzyło. Po pierwsze nie chciałam im wyjaśniać mojego zniknięcia a po drugie nie chciałam ich narażać na atak Alexa, który na pewno nadejdzie. Steven i Andy raz tylko weszli do mojego domu pod nieobecność moich rodziców i zabrali moje najpotrzebniejsze rzeczy. Między innymi ubrania, laptopa, ładowarki, książki do szkoły i mój szkicownik. Zaczęłam przelewać moje uczucia na papier. Z Jamie'm układało mi się coraz lepiej. Steven zaakceptował fakt że jest moim bratem. Megan zaprzyjaźniła się ze mną, tak jak Andy. Nawet oni oboje się pogodzili. Trent i Vic odwiedzali mnie codziennie, bo nie chciałam jeszcze wracać do szkoły. Byli razem szczęśliwi. Trent już przyzwyczaił sie do swojego nowego oblicza. Prawie wszystko układało sie dobrze, lecz ja cały czas czułam że niedługo coś się stanie. Bałam się tego co ma nadejść. Bałam sie zemsty Alexa. Dzisiaj postanowiłam wyjść razem z Jamie'm na trening gdzieś poza miasto. Polecieliśmy do lasu, w którym zaatakowano Trenta około 3 tygodni temu. Ćwiczyliśmy strzelanie z łuku, gdy nagle za naszymi plecami mignął jakiś kształt. Stwierdziłam po minie Jamie'go że tego nie zauważył. Był pochłonięty strzelaniem do tarcz zawieszonych na drzewach. Powoli wycofałam sie do tyłu i pobiegłam za cieniem. Poruszał się bardzo szybko. Widać było w nim zarys człowieka. Nie wiedziałam kto to, aż nie odwrócił się do mnie. Już pod mglistoczarną powłoką zobaczyłam twarz Alexa. W tedy można by powiedzieć że zrzucił z siebie pelerynę z cienia, która zatrzepotała na wietrze i opadła na ziemię a potem rozpłynęła się w powietrzu. Mylne wydały mi się jego włosy, które już nie były płomienno rude, tylko czarne niczym smoła, tak jak włosy Andy'ego. Uśmiechnął się z nutą drwiny. Zacisnęłam palce mocniej na łuku. Nie wyjęłam jednak strzały z kołczany, nie chciałam go prowokować.
- Co tu robisz? - Zapytałam lekko urywajacym sie głosem.
- Też miło mi cię widzieć. Kiedy to ostatni raz sie spotkaliśmy? A no tak, tydzień temu, rano. Wieczorem zastałem już puste cele.
- Ja... myślisz że da sie tam tyle wytrzymać? Myślałam że oszaleję i gdyby nie Jamie zapewne tak by się stało. Nie mogłam na to wszystko patrzeć. Chciałeś za wszelką cenę przepowiedni ode mnie ale ja nie mogę się do tego zmusić, ona musi sama przyjść! Biłeś mnie za każdym razem gdy mówiłam ci że nic nie widzę. A jak Jamie się sprzeciwiał to posyłałeś po demony a one go katowały! Kto normalny wytrzyma coś takiego? A do tego nie uciekliśmy sami tylko z pomocą przyjaciół. - Znów ujrzałam przed oczami ciemną małą celę. Pod ścianę siedział Jamie. Miał rozciętą skroń i wargę. Siniak na jego policzku zdawał sie pulsować. Ja w tedy miałam rozbity nos, po tym jak krzyknęłam na Alexa żeby nas wypuścił i że jest idiotą jeśli uważa że cokolwiek mu powiem. Zdenerwował się. Tak jak Jamie. Pożałowałam po tym że cokolwiek się odezwałam. Teraz Alex stał przede mną i nie wiem czego oczekiwał. Że pójdę za nim? Że wrócę do celi? Że cokolwiek mu powiem? A może myślał ze jakoś się dogadamy. Nie chciałam z nim rozmawiać, ale bałam się strzelić, bo wiedziałam ze na pewno nie przyszedł tu sam. Miałam tylko nadzieję że Jamie zobaczył że zniknęłam i zacznie mnie szukać. Musiałam kontynuować rozmowę. - Pytam jeszcze raz, co tu robisz?
- Może się dogadamy? Ty dasz mi wróżbę a ja zostawię was w spokoju. Już nigdy mnie nie zobaczysz.
- Nie wierzę ci. Do tego dalej będziesz się mścił, mordował. Co ci ludzie ci zawinili? Kto jest następny na liście? Jesteś nieobliczalny!
- Jesteś ciekawa kto jest następny? Dobrze, powiem ci. - Na chwilę zamknęłam oczy bo bałam sie tego co usłyszę, ale odpowiedź całkowicie mnie zaskoczyła. - Twoja matka. Twoja prawdziwa matka.
- Co? - Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. - Ale ona nie żyje!
- Kto ci to powiedział? Widziałaś jej śmierć?
- Byłam zbyt mała żeby cokolwiek pamiętać.
- Clov! - Usłyszałam Jamie'go, który wołał moje imię. Najwyraźniej mnie szukał.
- Przemyśl to sobie. - Powiedział Alex. Podszedł do najbliższego drzewa i chwycił cień. Na moich oczach oderwał go od ziemi. Owinął się nim i zniknął. Zastanawiałam sie jak to zrobił. Przecie był człowiekiem.
- Clov, no w końcu. Gdzie ty byłaś? - Jamie złapał mnie za ramiona. Nie miał już przy sobie łuku ani strzał. Pewnie zostawił je tam gdzie ćwiczyliśmy.
- Zobaczyłam coś, ale to była tylko sarna. Jestem zmęczona, możemy już wracać do domu? - Zapytałam z nadzieją. Naprawdę chciałam już wracać. I naprawdę byłam zmęczona. W głowie cały czas rozbrzmiewały mi słowa Alexa.
- Okej. - Powiedział Jamie i otoczył mnie ramieniem. Poszliśmy po łuk a potem wróciliśmy do domu. W domu moje myśli nie dawały mi spokoju. Czy mama żyje?...

sobota, 12 października 2013

2 część 1

Dzisiaj mijał dokładnie tydzień naszego pobytu w lochach rezydencji Alexandra. Straciłam już nadzieje że stąd wyjdziemy. Od tygodnia miałam tylko jedną wizję a w niej Megan, Stevena i Andy'ego siedzących w salonie i nerwowo rozmawiający o tym jak nas odbić. Alex czasami przychodził do nas ale najczęściej przychodziły demony. Jedyne co ratowało mnie przed oszaleniem to Jamie, który był w lochu za ścianą. Kraty znajdujące sie na dole ściany oddzielającej nas od siebie były na tyle daleko od siebie że mogliśmy swobodnie przecisnąć ręce i trzymać sie za nie. Dzisiaj noc nadeszła dość szybko. A może po prostu zbierało się na deszcz i robiło się ciemniej. Nie wiedziałam. Siadłam po ścianą tak jak Jamie i złapaliśmy sie za ręce. Musiało nam to wystarczyć. Nagle na korytarzu rozległo się ciche skrzypienie drzwi. Po chwili przed drzwiami mojej celi stanął Andy. Jamie gwałtownie uniósł głowę i patrzył na swoje drzwi. Usłyszałam szczęk zamka u Jamie'go. Do jego celi weszła Megan.
- Wychodź! - Powiedziała do Jamie'go. W tedy Andy wyciągnął przed siebie rękę, na której pojawiła się niebieskawa kula ognia. Wycelował nią w zamek i drzwi się otworzyły. Uśmiechnął się lekko i podał mi rękę.
- Pewnie już myśleliście że was tu zostawimy, co? - Zapytał. Wstałam i zobaczyłam że korytarz kończy sie równo z końcem drzwi mojej celi. Skoro tak to gdzie wejście do celi Jamie'go? Andy chyba zobaczył że się nad tym zastanawiam i powiedział.
- Spokojnie. Wasze "pokoje" były na dwóch różnych korytarzach. Megi poszła z Jamie'm a ja idę z tobą. Wyjdziemy dwoma innymi wyjściami i spotkamy się w połowie drogi do samochodu, w którym czeka Steven. A teraz gazu, zanim nas złapią. - Ruszyliśmy ciemnym korytarzem. Wyszliśmy na wyższe pietro a dokładniej parter. Słyszałam uderzanie deszczu o ściany. Andy jakby sie tym nie przejmował wyszedł na zewnątrz. Lało. Deszcz był tak gęsty że nie widziałam nic od 5 metrów. Andy popatrzył na mnie a potem rozpiął swoją skórzaną kurtkę i wręczył ją mnie. Pod spodem nie miał nic.Znowu ujrzałam liczne tatuaże na jego nagiej piersi.
- A tobie nie będzie zimno? - Zapytałam.
- O mnie się nie martw. Idziemy. - Ruszyliśmy truchtem po śliskiej i mokrej trawie. Zapadałam sie w błocie. Zarzuciłam na głowę kurtkę Andy'ego i starałam na długo nie stawać w jednym miejscu. Po dłuższym czasie dobiegliśmy do asfaltowej ulicy. Zatrzymaliśmy się i czekaliśmy. Zobaczyłam w oddali 2 osoby. Gdy znaleźli sie już bliżej ujrzałam że to Jamie i Megan. Stanęli koło nas. Nie mogłam się powstrzymać i padłam w ramiona Jamie'go. Odwzajemnił mój uścisk i pocałował mnie. Jego usta były miękkie. Objęłam go jeszcze mocniej. Mogłabym tu spędzić całe godziny lecz przypomniałam sobie o Alexandrze. Odsunęłam się od Jamie'go. Zobaczyłam że Megan i Andy patrzą na nas. Nagle koło nas zajechało czarne terenowe Suzuki i otworzyły sie drzwi po stronie pasażera. Szybko wsiadłam do tyłu i przesunęłam się pod okno. Na środek siadł Jamie a na koniec Andy zamykając drzwi. Na przód siadła Megan i szybko ruszyliśmy ulicą. Potem wjechaliśmy na drogę prowadzącą na Manhattan. Oddałam kurtkę Andy'emu i przytuliłam się do Jamie'go. Byłam głodna, przemoczona i przemarznięta ale wolna. Steven nie odezwał sie przez całą drogę do ich domu.Właściwie to nikt się nie odzywał. Teraz sobie przypomniałam o rodzicach, Trencie i Vic. No Vic wiedziała co się stało ale reszta nie. Gdy wysiadaliśmy z auta przerwałam ciszę.
- Co moi rodzice myślą ze związkiem z moją nieobecnością? - Zapytałam.
- Myślą że uciekłaś z Jamie'm. Nie mieliśmy co im powiedzieć. Wymyśliliśmy to na szybko. - Odpowiedziała cichym głosem Megan.
- A mama? Co jej powiedzieliście? - Zapytał Jamie. Trzymałam go za rękę gdy weszliśmy do domu. Zdjęliśmy buty i poszliśmy do jego pokoju. Steven wstawiał auto do garażu. W pokoju było ciepło i przypomniałam sobie jak byłam tu po raz pierwszy. Wtedy też pierwszy raz przeszłam świadomą transformację. Moje ubranie było ciężkie i mokre ale byłam bezpieczna i to teraz najbardziej się dla mnie liczyło.
- Mama o niczym nie wie. Dalej jest na radzie. podobno ustalają coś bardzo ważnego. - Powiedziała znów Megan i wyszła z pokoju. Wróciła z ubraniami przewieszonymi przez ramie i butami w dłoni. Podała mi je i poprawiła luźny kucyk. Jamie pokazał mi wejście do łazienki i gdy już byłam w środku zaczęłam zdejmować przyklejone do ciała ubranie. Popatrzyłam w lusterko byłam brudna, z zaschniętej krwi i kurzu. Miałam tłuste posklejane włosy. Postanowiłam wziąć szybki prysznic. Weszłam do kabiny i puściłam ciepłą wodę. Tak jak myślałam, szampon i płyn do kąpieli były męskie. To oczywiste. Umyłam ciało i włosy najzwyklejszym mydłem, ale i tak czułam się po tym dużo lepiej. Wzięłam jakiś ręcznik i wytarłam mokre ciało. Wsunęłam przez mokrą głowę, zieloną koszulkę Megan i szare dresowe spodnie. Dziękowałam jej że to nie spódniczka i obcisły top, tylko luźne sportowe ubranie. Wytarłam z grubsza włosy i wzięłam szczotkę leżącą na parapecie. Rozczesałam je i wyszłam z łazienki. W pokoju był tylko Andy. Siedział na łóżku Jamie'go już w suchych ubraniach. Mokra skórzana kurtka wisiała na wieszaku przy drzwiach. Teraz miał na sobie luźny czarny podkoszulek i czarne jeansy. Miałam już pewność co do kreski biegnącej przez jego twarz. To nie był makijaż, tylko prawdopodobnie tatuaż, bo inaczej rozmył by sie na deszczu. Popatrzył na mnie ciemno niebieskimi oczami.
- Musi ci być ciężko. - Powiedział z nutą współczucia w głosie.
- Gdzie Jamie? - Zapytałam, nie odpowiadając na zadane pytanie. Przyłapałam sie na suchości w moim głosie. Sama nie wiedziałam czemu tak sie zachowałam. Może dlatego że prawie nie znałam tego chłopaka, albo po prostu byłam zbyt wyczerpana, żeby myśleć o tym co robię.
- Jest w łazience u Megan. Siadaj. - Powiedział miłym głosem, lekko się uśmiechając. Jak na kogoś o tak mrocznym wyglądzie był bardzo miły. Potrząsnęłam lekko głową i siadłam koło niego.
- Tak, jest mi ciężko. Ale i tak najgorzej było tam. Ja... nie wiem jak sobie teraz poradzę. Wszystko mi się zawaliło. Rodzice myślą że ich nie nawidzę i że uciekłam z chłopakiem. W szkole pewnie też tak myślą. Vic... na pewno jeszcze nie doszła do siebie po tych wszystkich przeżyciach. A Trent... Właściwie nie wiem co z nim.
- Trent wie o wszystkim. Dzień po... po tym jak was porwali rozmawialiśmy z nim. I miałaś rację, jest wilkołakiem. Chciał pomóc w poszukiwaniach i akcji ratunkowej, ale uznaliśmy że lepiej będzie jak zostanie. Vic u niego jest. Oni... no wiesz... są parą. - Powiedział i jego uśmiech się powiększył.
- Serio? A Miley? Nie mów że coś sie jej stało.
- Nic jej nie jest. Po prostu Vic i Trent, okazało się że już od dawna się w sobie podkochiwali. A w takiej sytuacji postanowili sobie o tym w pewien sposób powiedzieć. - W tej chwili do pokoju weszli Steven, Jamie i Megan. Jamie siadł koło mnie i mocno mnie przytulił. Miał jeszcze wilgotne włosy, tak jak ja. Zanurzyłam w nich rękę i pocałowałam go. Potem położyłam głowę na jego ramieniu i marzyłam aby tak już było. Bezpiecznie, ciepło, żeby Jamie był koło mnie, żeby Vic i Trent byli szczęśliwi, a całą reszta bezpieczna. Ale wiedziałam ze to nie może trwać wiecznie. Trzeba zabić Alexandra. Dobrze wiedziałam że bez tego się nie obejdzie. On musiał zginąć, bo mnóstwo osób przelewało za niego krew. Musiał zginąć...

Bardzo przepraszam że tak długo nie dodawałam żadnego wpisu. Niestety mam karę o czym pisałam we wcześniejszym poście, ale każdego dnia dopisywałam coś do tej części i w końcu ją skończyłam. Mam nadzieję ze się wam spodoba. Już za kilka dni postaram sie dodać kolejną część. Proszę też żebyście dzielili się ze mną swoimi opiniami na temat mojego bloga. Może macie pomysł na stworzenie jakiegoś nowego bohatera, lub coś sie wam nie podoba. Albo chcecie po prostu coś mi napisać. Piszcie na e-mail  Shadowhunter2000@interia.pl  chętnie odpiszę na każdą wiadomość.

poniedziałek, 7 października 2013

UWAGA

Niestety dostałam karę, mam tylko 30 minut dziennie na komputerze i nie będę miała możliwości dodawać nowych części aż do odwołania karty. Bardzo mi przykro. Jak tylko skończy mi sie kara to zasypię was nowymi częściami. Życzcie mi powodzenia w poprawianiu ocen ;)

środa, 2 października 2013

Część 13

... Cóż, musiałam działać. Postanowiłam obejść wszystkie pomieszczenia. Pierwsza była klasa od geografii, która znajdowała sie zaraz obok wejścia do piwnicy. Oczywiście drzwi były zamknięte. Kopnęłam w drzwi dwa razy i otworzyły sie z hukiem... na moje nieszczęście. Przy biurku nauczycielki stały dwa demony. Rozpoznałam je. Były to te same demony, które zaatakowały w parku. Raczej nie te same tylko tej samej rasy. Czarna nicość ziała z ich "ust". Odwróciły sie w moją stronę. Teraz dopiero zobaczyłam że nie mają oczu. No tak, pomyślałam, one nie widzą, poruszają sie za pomocą słuchy. W tej samej chwili demony ruszyły ku mnie. Po cichu odsunęłam sie w prawo, podniosłam krzesło i rzuciłam nim przez salę. Potwory zdezorientowane odwróciły sie a ja jednemu z nich wbiłam sztylet w plecy. Momentalnie zmienił się w parę. Drugi zaś już nie dał się tak łatwo zwieść. Ruszył wprost na mnie. Skoczyłam na ławkę stojącą pod oknem a z niej na parapet. Demon już podszedł i stał naprzeciw mnie. Byłam trochę wyżej i przypomniałam sobie manewr, który pokazał mi Jamie. Skoczyłam wprost na potwora. Odbiłam się od niego i zatoczyłam fikołka w powietrzu. Wylądowałam gładko, przy pomocy skrzydeł, które się wysunęły. Odwróciłam sie i zamachnęłam się nożem. Demon upadł i zmienił się w parę. Obejrzałam się po klasie. Jedna z ławek była złamana a jedno z krzeseł, którym rzuciłam w tablicę leżało pogruchotane na podłodze. Tablica była wgnieciona w jednym miejscu i chyba przez nieuwagę zbiłam doniczkę i kwiatkiem. Na ziemni było też trochę demonicznej krwi, którą wolałam omijać. Zwinęłam skrzydła i wyszłam z sali. Kolejny był kantorek woźnego, którego drzwi wyważyłam kopniakiem. Całe szczęście że założyłam glany. Usłyszałam rumor dobiegający z góry. Pewnie tam też były demony. Zignorowałam to i weszłam do małego pomieszczenia. W środku był tylko stary telewizor i fotel. W kącie stało wiadro i mop. Pod ścianą stała półka ze środkami i sprzętami czyszczącymi. Ale za to na przeciwległej ścinie wisiała gablotka z kluczami do wszystkich klas i pomieszczeń w szkole. Otworzyłam ją i zgarnęłam klucze do torebki. Wróciłam na korytarz. Nie wiadomo skąd zapaliły się światła. Pomyślałam że przynajmniej tyle dobrego. Może Andy znalazł jakiś przełącznik w piwnicy. Nagle usłyszałam krzyk dobiegający gdzieś z końca korytarza. Potem jeszcze jeden, głośniejszy. I już wiedziałam że krzyk należy do Vic. Ruszyłam biegiem. Biegłam jak najszybciej mogłam. Nagle w całym korytarzu zgasły światła. Znów zrobiło się ciemno i mrocznie. Potrząsnęłam głową i wpadłam do hali sportowej. Na jej środku stały dwie osoby. Wysoki rudowłosy chłopak, o imieniu Alexander, o którym czytałam razem z Magan w internecie. Chłopak trzymał nóż przy szyi jakiejś niższej również rudowłosej dziewczynie. Przy szyi Vic. Krzyknęłam.
- Nie drzyj sie, po porzegnasz koleżaneczkę. - Powiedział chrapliwym głosem Alex.
- Czego od niej chcesz? I gdzie Steven? Wiem że tu jest! - Krzyknęłam do niego. W duchu modliłam się żeby mój wrzask usłyszał, ktoś z pozostałych, jednak za bardzo bałam się o Vic żeby krzynkąć jeszcze raz.
- Spokojnie. Steven jest gdzieś tu. Jest bezpieczny, jeszcze. A ona, wcale jej nie potrzebowałem. Tylko ciebie. - Powiedział i dostrzegłam w półmroku lekki uśmiech szaleńca na jego twarzy.- Tyle że demony nie są jednak inteligentne. Miały porwać oba dzieci Collinsów, ale porwały tylko Stevena i ją. Pomyliły was.
- Po co jesteśmy ci potrzebni?
- Bo macie dar. A dokładniej ty go masz, jak twoja matka.
- Dar proroczego snu?
- Tak.
- Ale ta moc nie zdarzała się u nikogo przez przeszło 100 lat!
- Nie prawda. Twoja matka ja miała, tyle że nikt o tym nie wiedział. Własnie dlatego demony po nią przyszły w dniu twoich narodzin. Dlatego ty i Steven zostaliście osieroceni. Ona wiedziała że Steven nie odziedziczył tej mocy i miała nadzieję że ty też nie, ale się myliła.  - W mroku panującym na hali zobaczyłam majaczący zarys konturów kogoś przemykającego sie po trybunach. Nagle tajemnicza osoba zeskoczyła z barierki wprost na Alexa i Vic. Ten ją puścił a sam został powalony na ziemię. W pierwszej chwili nie mogłam rozpoznać kim był napastnik. Potem ujrzałam twarz Stevena. Był cały poobijany a z jego łuku brwiowego leciała krew. Patrzyliśmy chwilę na siebie. Vic podeszła do mnie i mnie przytuliła.
- Wiejcie! - Krzyknął nagle Steven a do hali zaczęły wpadać tłumy demonów. Wyjście było zablokowane. Przebiegłam przez halę i stanęłam koło Stevena, razem z wystraszoną Vic. Uniosłam mój sztylet a Steven i Vic byli bez broni.
- Nie damy rady. Za dużo ich - Wyszeptałam do brata. On tylko wpatrywał się w demony i co moment zerkał też na nieprzytomnego rudowłosego. Nagle drzwi do hali zostały wyważone, powalając kilka demonów stojących przy drzwiach. Do pomieszczenia wszedł Andy a za nim weszli Jamie i Megan. Demony zwróciły na nich całą uwagę i nikt nie zauważył jak Alex wstaje i przykłada mi nóż do szyi.
- Podzielisz losy matki. - Wyszeptał mi do ucha. Wszyscy stanęli jak wryci i patrzyli na nas. Widziałam frustrację w oczach Jamie'go. Andy nerwowo ruszał palcami dłoni. Megan wskazała Vic żeby do niej podeszła i ona tak zrobiła. Nie widziałam twarzy Stevena, ale wyczuwałam jego obecność. Szykowałam się na ból i po niej ostatnie tchnienie. Szykowałam się na krzyk Vic i Megan. Na smutek i łzy Jamie'go. Na bezradność Andy'ego i żal Stevena. Szykowałam sie na to że to już koniec. Nóż przeciął skórę na mojej szyi i poczułam jak po szyi spływa cieniutka stróżka krwi. Ból promieniował w mojej głowie. Wstrzymałam oddech. Ale stało się coś czego kompletnie się nie spodziewałam. Wszystkie demony zaczęły wychodzić. Na hali zostaliśmy tylko my.
- Wyjdźcie - Powiedział Alex. - Jesteście wolni, na co czekacie. - I po tych słowach Jamie nie wytrzymał i podbiegł do mnie. A Alex, Alex popchnął mnie na bok. Upadłam na łokcie i poczułam w nich ostry ból. Coś zaszło mnie od tyłu i podniosło. A nagle ogarnęła mnie całkowita ciemność...
***
- Pierwsze co poczułam po przebudzeniu to niezwykły chłód. Potem otworzyłam oczy. Wokół panowała ciemność. Księżyc oświetlał małe pomieszczenie przez malutkie zakratowane okienko. Zamiast drzwi były kraty. Leżałam na twardym łóżku z kawałka deski. Na przeciw była ciemna ściana, na jej dole było około 40 centymetrów krat. Pierwsza moja myśl była taka że jestem w wyjątkowo okrutnym więzieniu. Potem postanowiłam podejść do przeciwległej ściany i przez kraty zobaczyć co lub kto jest w drugim pomieszczeniu. Schyliłam sie. To co tak zobaczyłam całkowicie przeczyło mojej wyobraźni. Po drugiej stronie w kącie siedział Jamie. Miał rozciętą wargę i policzek. Jego koszula była zakrwawiona. Pochylał głowę i jego złociste włosy opadły na twarz.
- Jamie. - Wyszeptałam. Podniósł głowę i zobaczyłam w jego oczach smutek oraz cierpienie. Podszedł do mnie i wyciągnął rękę do mojej celi przez kraty. Złapałam ją i nie chciałam puszczać.
- Złapali nas. - Powiedział cichym głosem.
- Gdzie reszta? - Zapytałam, czując że zaraz się rozpłaczę.
- Uciekli. Udało się im. Przepraszam. - Powiedział a ja poczułam że po moich policzkach popłynęły łzy mieszające się z brudem oraz krwią. Jesteśmy w pułapce. Ścisnęłam mocniej rękę Jamie'go i zaczęłam się zastanawiać ile tu spędzimy.

Dziękuję bardzo za czytanie mojego bloga. Tą oto częścią kończę pierwsze moje opowiadanie. Ale nie martwcie się. Kontynuuję je. Od teraz tytuły części będą wyglądały mniej więcej tak "2 część 1" itd. Jeśli macie jakieś pomysły, czegoś wam brakuje lub po prostu chcecie coś mi napisać to piszcie na adres Shadowhunter2000@interia.pl lub milka20001@wp.pl chętnie odpiszę na każdą wiadomość. Jesteście cudowni ;)