sobota, 19 października 2013

2 część 3

... Po kolejnych dwóch dniach prawie zapomniałam o spotkaniu z Alexem w lesie. Prawie. Dalej nie mogłam zapomnieć jego słów dotyczących mojej matki. Nie chciałam o tym nikomu mówić, ale niestety nie wytrzymałam. Zadzwoniłam do Vic i powiedziałam jej o wszystkim. Oczywiście Andy akurat w tedy przechodził koło mojego pokoju i podsłuchał o czym rozmawiamy. Może naprawdę  był to czysty przypadek. Ale ani on ani Vic nie powiedzieli o tym nikomu. Dzisiaj umówiłam się z Trentem i Vic w kawiarni. Wyszłam około 15 i za pół godziny miałam być na miejscu. Przechodziłam akurat skrótem, prowadzącym przez opustoszałą ciasną uliczkę gdy znów ujrzałam cień. Ruszyłam szybciej przed siebie nie oglądając się. Gdy usłyszałam kroki za plecami zaczęłam biec. Jednak na końcu uliczki wpadłam na dwóch typków. Jeden był łysy i ubrany w czarny dres, drugi miał krótkie brązowe włosy i dziurawe jeansy. Byli ode mnie starsi, przynajmniej tak na oko. Odwróciłam się ale za mną stał jeszcze jeden chłopka. Nie był to Alexander, lecz całkowicie nieznany mi chłopak. Blondyn w długich włosach, skórzanej kurtce i dzikim uśmieszkiem na ustach. Przełknęłam ślinę i zaczęłam się zastanawiać co robić. Wyjęcie sztyletu i wyrżnięcie ich nie wchodziło w grę. W końcu byli ludźmi a my właśnie ich mieliśmy chronić. Po obu stronach miałam długie ściany budynków. Nie miałam szansy się na nie wdrapać. Może tylko ich zaatakuję i po prostu ucieknę. Tak to byłby dobry pomysł gdyby łysy chłopak nie złapał mnie za ramiona i odwrócił do siebie. Zaczęło się chmurzyć i zbierało sie na deszcz. Nie było szans żeby w taką pogodę ktoś tędy przechodził. Może Vic i Trent zaczną mnie szukać. Zaczęłam szarpać się, lecz to nie na dużo się zdało bo od tyłu zaszedł mnie blondyn. Wbił paznokcie w moją rękę. Krzyknęłam. Nagle jakby z nieba, ktoś zeskoczył. Na ziemię spadły pierwsze krople deszczu. Tajemnicza postać uderzyła blondyna, tak że ten upadł. Wydawało sie  że zemdlał. Chłopak w krótkich włosach rzucił się na niego z okrzykiem, ale zaraz został powalony. Ostatni z napastników popatrzył się wystraszony i uciekł. Rozpadało sie na dobre. Niebo przecięła błyskawica, zaraz po niech rozległ sie głośny huk grzmotu. Podeszłam bliżej chłopaka, który mnie uratował. W chaosie walki nie zdążyłam zobaczyć kim jest. Miał na sobie czarne spodnie i czarną skórzaną kurtkę z głębokim kapturem, nie widziałam spod niego jego twarzy, aż go nie zrzucił. Czarne włosy były zaczesane na jeden bok. Kolczyk w nosie i ustach zalśnił w blasku rzuconym przez piorun. Jego niebieskie oczy piorunowały mnie wzrokiem. Czarna kreska przechodząca przez środek twarzy wyglądała na jeszcze ciemniejszą. Andy wyglądał na zdenerwowanego. Był już cały przemoczony tak jak ja. Uratował mnie. Poczułam ucisk w sercu i łzy napływające do oczu. No nie, pomyślałam, znowu będę płakała? Oni i tak już uważają mnie za przewrażliwioną dziewczynkę. Andy popatrzył prosto w moje oczy i podszedł do mnie. Przytulił mnie. Jedną rękę położył na moim karku A drógą na ramieniu. Wtuliłam twarz w jego ramię i poczułam jak łzy wypływają z moich oczu. Na szczęście nie mógł ich zobaczyć, bo krople deszczu przykryły całą moją twarz.
- Musisz ładować się w kłopoty? - Zapytał, nie puszcając mnie.
- Skąd miałam wiedzieć że ktoś tu będzie?
- Nie ktoś. - Puścił mnie i złapał za ramiona. - To byli ludzie Alexandra. A dokładniej Anioły Ciemności, które przeszły na jego stronę.
- Co? Ma po swojej stronie nawet Anioły Ciemności?
- Tak. To co robi zaimponowało niektórym z nich. To jaką władzę ma nad demonami. To co chce zrobić z tobą, w jaki sposób chce wykorzystać twoją moc.
- Widziałam go tu - Powiedziałam cicho zamykając oczy przed deszczem.
- Co? Kiedy? Czemu nie zadzwoniłaś?
- Jak tylko weszłam w ten zaułek. Zobaczyłam cień, taki sam jak w tedy w lesie. Przyśpieszyłam i natknęłam się na tych dwóch. Potem zobaczyłam ze z tyłu jest jeszcze jeden. No i ...- Zobaczyłam że na dachu coś sie porusza. Coś co wyglądało jak cień. - Tam coś jest. - Powiedziałam do Andy'ego cicho. Popatrzył w górę i źrenice w jego oczach się rozszerzyły. Polecę tam. Muszę go dorwać. Andy jakby pomyślał o tym samym kiwnął do mnie głową. Wyjęłam z kieszeni sztylet i rozłożyłam skrzydła. Złapałam go pod ramiona i poleciałam w górę. Wylądowałam lekko na dach za kominek, z którego lekko unosił się dym. Położyłam skrzydła przy ciele i wyjrzałam zza komina. Na dachu stał cień. Wiedziałam że to Alex. W tedy właśnie zdjął "pelerynę", która rozwiała się powietrzu. Nie mogłam dłużej czekać. Wzniosłam sie w powietrze, zupełnie zapominając o Andy'm. Wylądowałam powalając Alexa na ziemię. Andy od razu do mnie podbiegł i podniósł go z ziemi łapiąc z tyłu za ręce. Wstałam i złożyłam skrzydła.
- Złap mnie za ramię - Nakazał Andy. Tak zrobiłam i nagle jakby przestrzeń w okół nas się załamała. Wszystko stało cię czarne. Po chwili staliśmy w salonie w domu Lacuny. Jamie, Megan i Steven popatrzyli na nas zdziwionym wzrokiem. Od razu do nas podeszli.
- Jak wy to zrobiliście? - Zapytała Megan. Alex zaczął się szarpać w uścisku Andy'ego. Ten popatrzył na ręce Jamie'go w których nagle pojawiły sie kajdany. Andy poprowadził Alexa do drzwi zbrojowni i zszedł z nim niżej. Wszysy ruszyliśmy za nimi. W połowie drogi do zbrojowni Andy kiwnął głową na Jamie'go a potem na ścianę. Jamie przyłożył rękę do ściany i z nikąd pojawiły sie tam drzwi. Weszliśmy do środka. Było to coś na kształt celi. Przez środek celi szła gruba rura. Z boku stało małe łózko. Andy poprowadził do niego Alexa i przykuł go kajdankami, które dał mu Jamie do rury. Jednak uśmieszek nie schodził z ust Alexa.
- Bracie - Odezwał się nagle. To słowo całkowicie mnie rozbroiło. Poczułam się jakbym dostała pięścią w brzuch. Bracie? Czy mówił to do Andy'ego? Byli braćmi?
- Nie jestem twoim bratem. Już dawno się ciebie wyrzekłem - Powiedział wyraźnie zdenerwowany Andy.
- Możesz się mnie wyrzec ale więzy krwi to co innego.
- Tylko od strony matki!
- Tak bo potem zostawiła ojca i głupia zeszła się z demonem! Pochwaliłeś sie już Clov ze czarownicy to dzieci demonów? 
- Zamknij sie! - Wykrzyknął Andy i wyszedł z celi. Odwróciłam się i zobaczyłam jak znika za ścianą. - A i jestem ciekawy czy powiedziałaś Stevenowi że wasza matka żyje. - Steven popatrzył sie na niego z niedowierzeniem a potem na mnie.
- Mama żyje? - Zapytał urywajacym głosem.
- Tak - Powiedział Alex
- To nieprawda Steven, nie słuchaj go - Powiedziałam podchodząc do niego i łapiąc go za ramię.
- Megan, Steven, Clov, idziemy - Odezwał sie nagle Jamie. Wszyscy się odwróciliśmy i zaczęliśmy opuszczać celę.
- A tobie Jamie nie powiedziała o naszym spotkaniu w lesie? - Zapytał Alex gdy Jamie już zamykał drzwi. Moje myśli wirowały. Złapaliśmy Alexa. Andy to pół demon. Alex upiera się przy tym że matka żyje. Jamie już wie ze spotkałam się z nim w lesie. Złapaliśmy go...

2 komentarze:

  1. świetny rozdział czekam na kolejny :D
    pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam ochotę rozszarpać Alexa za to co robi. Rozdział jak zwykle świetny :*

    OdpowiedzUsuń