Dzisiaj mijał dokładnie tydzień naszego pobytu w lochach rezydencji Alexandra. Straciłam już nadzieje że stąd wyjdziemy. Od tygodnia miałam tylko jedną wizję a w niej Megan, Stevena i Andy'ego siedzących w salonie i nerwowo rozmawiający o tym jak nas odbić. Alex czasami przychodził do nas ale najczęściej przychodziły demony. Jedyne co ratowało mnie przed oszaleniem to Jamie, który był w lochu za ścianą. Kraty znajdujące sie na dole ściany oddzielającej nas od siebie były na tyle daleko od siebie że mogliśmy swobodnie przecisnąć ręce i trzymać sie za nie. Dzisiaj noc nadeszła dość szybko. A może po prostu zbierało się na deszcz i robiło się ciemniej. Nie wiedziałam. Siadłam po ścianą tak jak Jamie i złapaliśmy sie za ręce. Musiało nam to wystarczyć. Nagle na korytarzu rozległo się ciche skrzypienie drzwi. Po chwili przed drzwiami mojej celi stanął Andy. Jamie gwałtownie uniósł głowę i patrzył na swoje drzwi. Usłyszałam szczęk zamka u Jamie'go. Do jego celi weszła Megan.
- Wychodź! - Powiedziała do Jamie'go. W tedy Andy wyciągnął przed siebie rękę, na której pojawiła się niebieskawa kula ognia. Wycelował nią w zamek i drzwi się otworzyły. Uśmiechnął się lekko i podał mi rękę.
- Pewnie już myśleliście że was tu zostawimy, co? - Zapytał. Wstałam i zobaczyłam że korytarz kończy sie równo z końcem drzwi mojej celi. Skoro tak to gdzie wejście do celi Jamie'go? Andy chyba zobaczył że się nad tym zastanawiam i powiedział.
- Spokojnie. Wasze "pokoje" były na dwóch różnych korytarzach. Megi poszła z Jamie'm a ja idę z tobą. Wyjdziemy dwoma innymi wyjściami i spotkamy się w połowie drogi do samochodu, w którym czeka Steven. A teraz gazu, zanim nas złapią. - Ruszyliśmy ciemnym korytarzem. Wyszliśmy na wyższe pietro a dokładniej parter. Słyszałam uderzanie deszczu o ściany. Andy jakby sie tym nie przejmował wyszedł na zewnątrz. Lało. Deszcz był tak gęsty że nie widziałam nic od 5 metrów. Andy popatrzył na mnie a potem rozpiął swoją skórzaną kurtkę i wręczył ją mnie. Pod spodem nie miał nic.Znowu ujrzałam liczne tatuaże na jego nagiej piersi.
- A tobie nie będzie zimno? - Zapytałam.
- O mnie się nie martw. Idziemy. - Ruszyliśmy truchtem po śliskiej i mokrej trawie. Zapadałam sie w błocie. Zarzuciłam na głowę kurtkę Andy'ego i starałam na długo nie stawać w jednym miejscu. Po dłuższym czasie dobiegliśmy do asfaltowej ulicy. Zatrzymaliśmy się i czekaliśmy. Zobaczyłam w oddali 2 osoby. Gdy znaleźli sie już bliżej ujrzałam że to Jamie i Megan. Stanęli koło nas. Nie mogłam się powstrzymać i padłam w ramiona Jamie'go. Odwzajemnił mój uścisk i pocałował mnie. Jego usta były miękkie. Objęłam go jeszcze mocniej. Mogłabym tu spędzić całe godziny lecz przypomniałam sobie o Alexandrze. Odsunęłam się od Jamie'go. Zobaczyłam że Megan i Andy patrzą na nas. Nagle koło nas zajechało czarne terenowe Suzuki i otworzyły sie drzwi po stronie pasażera. Szybko wsiadłam do tyłu i przesunęłam się pod okno. Na środek siadł Jamie a na koniec Andy zamykając drzwi. Na przód siadła Megan i szybko ruszyliśmy ulicą. Potem wjechaliśmy na drogę prowadzącą na Manhattan. Oddałam kurtkę Andy'emu i przytuliłam się do Jamie'go. Byłam głodna, przemoczona i przemarznięta ale wolna. Steven nie odezwał sie przez całą drogę do ich domu.Właściwie to nikt się nie odzywał. Teraz sobie przypomniałam o rodzicach, Trencie i Vic. No Vic wiedziała co się stało ale reszta nie. Gdy wysiadaliśmy z auta przerwałam ciszę.
- Co moi rodzice myślą ze związkiem z moją nieobecnością? - Zapytałam.
- Myślą że uciekłaś z Jamie'm. Nie mieliśmy co im powiedzieć. Wymyśliliśmy to na szybko. - Odpowiedziała cichym głosem Megan.
- A mama? Co jej powiedzieliście? - Zapytał Jamie. Trzymałam go za rękę gdy weszliśmy do domu. Zdjęliśmy buty i poszliśmy do jego pokoju. Steven wstawiał auto do garażu. W pokoju było ciepło i przypomniałam sobie jak byłam tu po raz pierwszy. Wtedy też pierwszy raz przeszłam świadomą transformację. Moje ubranie było ciężkie i mokre ale byłam bezpieczna i to teraz najbardziej się dla mnie liczyło.
- Mama o niczym nie wie. Dalej jest na radzie. podobno ustalają coś bardzo ważnego. - Powiedziała znów Megan i wyszła z pokoju. Wróciła z ubraniami przewieszonymi przez ramie i butami w dłoni. Podała mi je i poprawiła luźny kucyk. Jamie pokazał mi wejście do łazienki i gdy już byłam w środku zaczęłam zdejmować przyklejone do ciała ubranie. Popatrzyłam w lusterko byłam brudna, z zaschniętej krwi i kurzu. Miałam tłuste posklejane włosy. Postanowiłam wziąć szybki prysznic. Weszłam do kabiny i puściłam ciepłą wodę. Tak jak myślałam, szampon i płyn do kąpieli były męskie. To oczywiste. Umyłam ciało i włosy najzwyklejszym mydłem, ale i tak czułam się po tym dużo lepiej. Wzięłam jakiś ręcznik i wytarłam mokre ciało. Wsunęłam przez mokrą głowę, zieloną koszulkę Megan i szare dresowe spodnie. Dziękowałam jej że to nie spódniczka i obcisły top, tylko luźne sportowe ubranie. Wytarłam z grubsza włosy i wzięłam szczotkę leżącą na parapecie. Rozczesałam je i wyszłam z łazienki. W pokoju był tylko Andy. Siedział na łóżku Jamie'go już w suchych ubraniach. Mokra skórzana kurtka wisiała na wieszaku przy drzwiach. Teraz miał na sobie luźny czarny podkoszulek i czarne jeansy. Miałam już pewność co do kreski biegnącej przez jego twarz. To nie był makijaż, tylko prawdopodobnie tatuaż, bo inaczej rozmył by sie na deszczu. Popatrzył na mnie ciemno niebieskimi oczami.
- Musi ci być ciężko. - Powiedział z nutą współczucia w głosie.
- Gdzie Jamie? - Zapytałam, nie odpowiadając na zadane pytanie. Przyłapałam sie na suchości w moim głosie. Sama nie wiedziałam czemu tak sie zachowałam. Może dlatego że prawie nie znałam tego chłopaka, albo po prostu byłam zbyt wyczerpana, żeby myśleć o tym co robię.
- Jest w łazience u Megan. Siadaj. - Powiedział miłym głosem, lekko się uśmiechając. Jak na kogoś o tak mrocznym wyglądzie był bardzo miły. Potrząsnęłam lekko głową i siadłam koło niego.
- Tak, jest mi ciężko. Ale i tak najgorzej było tam. Ja... nie wiem jak sobie teraz poradzę. Wszystko mi się zawaliło. Rodzice myślą że ich nie nawidzę i że uciekłam z chłopakiem. W szkole pewnie też tak myślą. Vic... na pewno jeszcze nie doszła do siebie po tych wszystkich przeżyciach. A Trent... Właściwie nie wiem co z nim.
- Trent wie o wszystkim. Dzień po... po tym jak was porwali rozmawialiśmy z nim. I miałaś rację, jest wilkołakiem. Chciał pomóc w poszukiwaniach i akcji ratunkowej, ale uznaliśmy że lepiej będzie jak zostanie. Vic u niego jest. Oni... no wiesz... są parą. - Powiedział i jego uśmiech się powiększył.
- Serio? A Miley? Nie mów że coś sie jej stało.
- Nic jej nie jest. Po prostu Vic i Trent, okazało się że już od dawna się w sobie podkochiwali. A w takiej sytuacji postanowili sobie o tym w pewien sposób powiedzieć. - W tej chwili do pokoju weszli Steven, Jamie i Megan. Jamie siadł koło mnie i mocno mnie przytulił. Miał jeszcze wilgotne włosy, tak jak ja. Zanurzyłam w nich rękę i pocałowałam go. Potem położyłam głowę na jego ramieniu i marzyłam aby tak już było. Bezpiecznie, ciepło, żeby Jamie był koło mnie, żeby Vic i Trent byli szczęśliwi, a całą reszta bezpieczna. Ale wiedziałam ze to nie może trwać wiecznie. Trzeba zabić Alexandra. Dobrze wiedziałam że bez tego się nie obejdzie. On musiał zginąć, bo mnóstwo osób przelewało za niego krew. Musiał zginąć...
Bardzo przepraszam że tak długo nie dodawałam żadnego wpisu. Niestety mam karę o czym pisałam we wcześniejszym poście, ale każdego dnia dopisywałam coś do tej części i w końcu ją skończyłam. Mam nadzieję ze się wam spodoba. Już za kilka dni postaram sie dodać kolejną część. Proszę też żebyście dzielili się ze mną swoimi opiniami na temat mojego bloga. Może macie pomysł na stworzenie jakiegoś nowego bohatera, lub coś sie wam nie podoba. Albo chcecie po prostu coś mi napisać. Piszcie na e-mail Shadowhunter2000@interia.pl chętnie odpiszę na każdą wiadomość.
Achhh stęskniłąm się za tym opkiem :D I czekam na nastęny rozdział :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Clary :D