piątek, 18 października 2013

2 część 2

... Minął kolejny tydzień a ja nie pojawiłam się w domu. Co więcej ani nie zadzwoniłam ani nie odbierałam telefonów od rodziców. Nie miałam na to ochoty. Bardzo za nimi tęskniłam, ale zbyt wiele się wydarzyło. Po pierwsze nie chciałam im wyjaśniać mojego zniknięcia a po drugie nie chciałam ich narażać na atak Alexa, który na pewno nadejdzie. Steven i Andy raz tylko weszli do mojego domu pod nieobecność moich rodziców i zabrali moje najpotrzebniejsze rzeczy. Między innymi ubrania, laptopa, ładowarki, książki do szkoły i mój szkicownik. Zaczęłam przelewać moje uczucia na papier. Z Jamie'm układało mi się coraz lepiej. Steven zaakceptował fakt że jest moim bratem. Megan zaprzyjaźniła się ze mną, tak jak Andy. Nawet oni oboje się pogodzili. Trent i Vic odwiedzali mnie codziennie, bo nie chciałam jeszcze wracać do szkoły. Byli razem szczęśliwi. Trent już przyzwyczaił sie do swojego nowego oblicza. Prawie wszystko układało sie dobrze, lecz ja cały czas czułam że niedługo coś się stanie. Bałam się tego co ma nadejść. Bałam sie zemsty Alexa. Dzisiaj postanowiłam wyjść razem z Jamie'm na trening gdzieś poza miasto. Polecieliśmy do lasu, w którym zaatakowano Trenta około 3 tygodni temu. Ćwiczyliśmy strzelanie z łuku, gdy nagle za naszymi plecami mignął jakiś kształt. Stwierdziłam po minie Jamie'go że tego nie zauważył. Był pochłonięty strzelaniem do tarcz zawieszonych na drzewach. Powoli wycofałam sie do tyłu i pobiegłam za cieniem. Poruszał się bardzo szybko. Widać było w nim zarys człowieka. Nie wiedziałam kto to, aż nie odwrócił się do mnie. Już pod mglistoczarną powłoką zobaczyłam twarz Alexa. W tedy można by powiedzieć że zrzucił z siebie pelerynę z cienia, która zatrzepotała na wietrze i opadła na ziemię a potem rozpłynęła się w powietrzu. Mylne wydały mi się jego włosy, które już nie były płomienno rude, tylko czarne niczym smoła, tak jak włosy Andy'ego. Uśmiechnął się z nutą drwiny. Zacisnęłam palce mocniej na łuku. Nie wyjęłam jednak strzały z kołczany, nie chciałam go prowokować.
- Co tu robisz? - Zapytałam lekko urywajacym sie głosem.
- Też miło mi cię widzieć. Kiedy to ostatni raz sie spotkaliśmy? A no tak, tydzień temu, rano. Wieczorem zastałem już puste cele.
- Ja... myślisz że da sie tam tyle wytrzymać? Myślałam że oszaleję i gdyby nie Jamie zapewne tak by się stało. Nie mogłam na to wszystko patrzeć. Chciałeś za wszelką cenę przepowiedni ode mnie ale ja nie mogę się do tego zmusić, ona musi sama przyjść! Biłeś mnie za każdym razem gdy mówiłam ci że nic nie widzę. A jak Jamie się sprzeciwiał to posyłałeś po demony a one go katowały! Kto normalny wytrzyma coś takiego? A do tego nie uciekliśmy sami tylko z pomocą przyjaciół. - Znów ujrzałam przed oczami ciemną małą celę. Pod ścianę siedział Jamie. Miał rozciętą skroń i wargę. Siniak na jego policzku zdawał sie pulsować. Ja w tedy miałam rozbity nos, po tym jak krzyknęłam na Alexa żeby nas wypuścił i że jest idiotą jeśli uważa że cokolwiek mu powiem. Zdenerwował się. Tak jak Jamie. Pożałowałam po tym że cokolwiek się odezwałam. Teraz Alex stał przede mną i nie wiem czego oczekiwał. Że pójdę za nim? Że wrócę do celi? Że cokolwiek mu powiem? A może myślał ze jakoś się dogadamy. Nie chciałam z nim rozmawiać, ale bałam się strzelić, bo wiedziałam ze na pewno nie przyszedł tu sam. Miałam tylko nadzieję że Jamie zobaczył że zniknęłam i zacznie mnie szukać. Musiałam kontynuować rozmowę. - Pytam jeszcze raz, co tu robisz?
- Może się dogadamy? Ty dasz mi wróżbę a ja zostawię was w spokoju. Już nigdy mnie nie zobaczysz.
- Nie wierzę ci. Do tego dalej będziesz się mścił, mordował. Co ci ludzie ci zawinili? Kto jest następny na liście? Jesteś nieobliczalny!
- Jesteś ciekawa kto jest następny? Dobrze, powiem ci. - Na chwilę zamknęłam oczy bo bałam sie tego co usłyszę, ale odpowiedź całkowicie mnie zaskoczyła. - Twoja matka. Twoja prawdziwa matka.
- Co? - Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. - Ale ona nie żyje!
- Kto ci to powiedział? Widziałaś jej śmierć?
- Byłam zbyt mała żeby cokolwiek pamiętać.
- Clov! - Usłyszałam Jamie'go, który wołał moje imię. Najwyraźniej mnie szukał.
- Przemyśl to sobie. - Powiedział Alex. Podszedł do najbliższego drzewa i chwycił cień. Na moich oczach oderwał go od ziemi. Owinął się nim i zniknął. Zastanawiałam sie jak to zrobił. Przecie był człowiekiem.
- Clov, no w końcu. Gdzie ty byłaś? - Jamie złapał mnie za ramiona. Nie miał już przy sobie łuku ani strzał. Pewnie zostawił je tam gdzie ćwiczyliśmy.
- Zobaczyłam coś, ale to była tylko sarna. Jestem zmęczona, możemy już wracać do domu? - Zapytałam z nadzieją. Naprawdę chciałam już wracać. I naprawdę byłam zmęczona. W głowie cały czas rozbrzmiewały mi słowa Alexa.
- Okej. - Powiedział Jamie i otoczył mnie ramieniem. Poszliśmy po łuk a potem wróciliśmy do domu. W domu moje myśli nie dawały mi spokoju. Czy mama żyje?...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz