środa, 2 października 2013

Część 13

... Cóż, musiałam działać. Postanowiłam obejść wszystkie pomieszczenia. Pierwsza była klasa od geografii, która znajdowała sie zaraz obok wejścia do piwnicy. Oczywiście drzwi były zamknięte. Kopnęłam w drzwi dwa razy i otworzyły sie z hukiem... na moje nieszczęście. Przy biurku nauczycielki stały dwa demony. Rozpoznałam je. Były to te same demony, które zaatakowały w parku. Raczej nie te same tylko tej samej rasy. Czarna nicość ziała z ich "ust". Odwróciły sie w moją stronę. Teraz dopiero zobaczyłam że nie mają oczu. No tak, pomyślałam, one nie widzą, poruszają sie za pomocą słuchy. W tej samej chwili demony ruszyły ku mnie. Po cichu odsunęłam sie w prawo, podniosłam krzesło i rzuciłam nim przez salę. Potwory zdezorientowane odwróciły sie a ja jednemu z nich wbiłam sztylet w plecy. Momentalnie zmienił się w parę. Drugi zaś już nie dał się tak łatwo zwieść. Ruszył wprost na mnie. Skoczyłam na ławkę stojącą pod oknem a z niej na parapet. Demon już podszedł i stał naprzeciw mnie. Byłam trochę wyżej i przypomniałam sobie manewr, który pokazał mi Jamie. Skoczyłam wprost na potwora. Odbiłam się od niego i zatoczyłam fikołka w powietrzu. Wylądowałam gładko, przy pomocy skrzydeł, które się wysunęły. Odwróciłam sie i zamachnęłam się nożem. Demon upadł i zmienił się w parę. Obejrzałam się po klasie. Jedna z ławek była złamana a jedno z krzeseł, którym rzuciłam w tablicę leżało pogruchotane na podłodze. Tablica była wgnieciona w jednym miejscu i chyba przez nieuwagę zbiłam doniczkę i kwiatkiem. Na ziemni było też trochę demonicznej krwi, którą wolałam omijać. Zwinęłam skrzydła i wyszłam z sali. Kolejny był kantorek woźnego, którego drzwi wyważyłam kopniakiem. Całe szczęście że założyłam glany. Usłyszałam rumor dobiegający z góry. Pewnie tam też były demony. Zignorowałam to i weszłam do małego pomieszczenia. W środku był tylko stary telewizor i fotel. W kącie stało wiadro i mop. Pod ścianą stała półka ze środkami i sprzętami czyszczącymi. Ale za to na przeciwległej ścinie wisiała gablotka z kluczami do wszystkich klas i pomieszczeń w szkole. Otworzyłam ją i zgarnęłam klucze do torebki. Wróciłam na korytarz. Nie wiadomo skąd zapaliły się światła. Pomyślałam że przynajmniej tyle dobrego. Może Andy znalazł jakiś przełącznik w piwnicy. Nagle usłyszałam krzyk dobiegający gdzieś z końca korytarza. Potem jeszcze jeden, głośniejszy. I już wiedziałam że krzyk należy do Vic. Ruszyłam biegiem. Biegłam jak najszybciej mogłam. Nagle w całym korytarzu zgasły światła. Znów zrobiło się ciemno i mrocznie. Potrząsnęłam głową i wpadłam do hali sportowej. Na jej środku stały dwie osoby. Wysoki rudowłosy chłopak, o imieniu Alexander, o którym czytałam razem z Magan w internecie. Chłopak trzymał nóż przy szyi jakiejś niższej również rudowłosej dziewczynie. Przy szyi Vic. Krzyknęłam.
- Nie drzyj sie, po porzegnasz koleżaneczkę. - Powiedział chrapliwym głosem Alex.
- Czego od niej chcesz? I gdzie Steven? Wiem że tu jest! - Krzyknęłam do niego. W duchu modliłam się żeby mój wrzask usłyszał, ktoś z pozostałych, jednak za bardzo bałam się o Vic żeby krzynkąć jeszcze raz.
- Spokojnie. Steven jest gdzieś tu. Jest bezpieczny, jeszcze. A ona, wcale jej nie potrzebowałem. Tylko ciebie. - Powiedział i dostrzegłam w półmroku lekki uśmiech szaleńca na jego twarzy.- Tyle że demony nie są jednak inteligentne. Miały porwać oba dzieci Collinsów, ale porwały tylko Stevena i ją. Pomyliły was.
- Po co jesteśmy ci potrzebni?
- Bo macie dar. A dokładniej ty go masz, jak twoja matka.
- Dar proroczego snu?
- Tak.
- Ale ta moc nie zdarzała się u nikogo przez przeszło 100 lat!
- Nie prawda. Twoja matka ja miała, tyle że nikt o tym nie wiedział. Własnie dlatego demony po nią przyszły w dniu twoich narodzin. Dlatego ty i Steven zostaliście osieroceni. Ona wiedziała że Steven nie odziedziczył tej mocy i miała nadzieję że ty też nie, ale się myliła.  - W mroku panującym na hali zobaczyłam majaczący zarys konturów kogoś przemykającego sie po trybunach. Nagle tajemnicza osoba zeskoczyła z barierki wprost na Alexa i Vic. Ten ją puścił a sam został powalony na ziemię. W pierwszej chwili nie mogłam rozpoznać kim był napastnik. Potem ujrzałam twarz Stevena. Był cały poobijany a z jego łuku brwiowego leciała krew. Patrzyliśmy chwilę na siebie. Vic podeszła do mnie i mnie przytuliła.
- Wiejcie! - Krzyknął nagle Steven a do hali zaczęły wpadać tłumy demonów. Wyjście było zablokowane. Przebiegłam przez halę i stanęłam koło Stevena, razem z wystraszoną Vic. Uniosłam mój sztylet a Steven i Vic byli bez broni.
- Nie damy rady. Za dużo ich - Wyszeptałam do brata. On tylko wpatrywał się w demony i co moment zerkał też na nieprzytomnego rudowłosego. Nagle drzwi do hali zostały wyważone, powalając kilka demonów stojących przy drzwiach. Do pomieszczenia wszedł Andy a za nim weszli Jamie i Megan. Demony zwróciły na nich całą uwagę i nikt nie zauważył jak Alex wstaje i przykłada mi nóż do szyi.
- Podzielisz losy matki. - Wyszeptał mi do ucha. Wszyscy stanęli jak wryci i patrzyli na nas. Widziałam frustrację w oczach Jamie'go. Andy nerwowo ruszał palcami dłoni. Megan wskazała Vic żeby do niej podeszła i ona tak zrobiła. Nie widziałam twarzy Stevena, ale wyczuwałam jego obecność. Szykowałam się na ból i po niej ostatnie tchnienie. Szykowałam się na krzyk Vic i Megan. Na smutek i łzy Jamie'go. Na bezradność Andy'ego i żal Stevena. Szykowałam sie na to że to już koniec. Nóż przeciął skórę na mojej szyi i poczułam jak po szyi spływa cieniutka stróżka krwi. Ból promieniował w mojej głowie. Wstrzymałam oddech. Ale stało się coś czego kompletnie się nie spodziewałam. Wszystkie demony zaczęły wychodzić. Na hali zostaliśmy tylko my.
- Wyjdźcie - Powiedział Alex. - Jesteście wolni, na co czekacie. - I po tych słowach Jamie nie wytrzymał i podbiegł do mnie. A Alex, Alex popchnął mnie na bok. Upadłam na łokcie i poczułam w nich ostry ból. Coś zaszło mnie od tyłu i podniosło. A nagle ogarnęła mnie całkowita ciemność...
***
- Pierwsze co poczułam po przebudzeniu to niezwykły chłód. Potem otworzyłam oczy. Wokół panowała ciemność. Księżyc oświetlał małe pomieszczenie przez malutkie zakratowane okienko. Zamiast drzwi były kraty. Leżałam na twardym łóżku z kawałka deski. Na przeciw była ciemna ściana, na jej dole było około 40 centymetrów krat. Pierwsza moja myśl była taka że jestem w wyjątkowo okrutnym więzieniu. Potem postanowiłam podejść do przeciwległej ściany i przez kraty zobaczyć co lub kto jest w drugim pomieszczeniu. Schyliłam sie. To co tak zobaczyłam całkowicie przeczyło mojej wyobraźni. Po drugiej stronie w kącie siedział Jamie. Miał rozciętą wargę i policzek. Jego koszula była zakrwawiona. Pochylał głowę i jego złociste włosy opadły na twarz.
- Jamie. - Wyszeptałam. Podniósł głowę i zobaczyłam w jego oczach smutek oraz cierpienie. Podszedł do mnie i wyciągnął rękę do mojej celi przez kraty. Złapałam ją i nie chciałam puszczać.
- Złapali nas. - Powiedział cichym głosem.
- Gdzie reszta? - Zapytałam, czując że zaraz się rozpłaczę.
- Uciekli. Udało się im. Przepraszam. - Powiedział a ja poczułam że po moich policzkach popłynęły łzy mieszające się z brudem oraz krwią. Jesteśmy w pułapce. Ścisnęłam mocniej rękę Jamie'go i zaczęłam się zastanawiać ile tu spędzimy.

Dziękuję bardzo za czytanie mojego bloga. Tą oto częścią kończę pierwsze moje opowiadanie. Ale nie martwcie się. Kontynuuję je. Od teraz tytuły części będą wyglądały mniej więcej tak "2 część 1" itd. Jeśli macie jakieś pomysły, czegoś wam brakuje lub po prostu chcecie coś mi napisać to piszcie na adres Shadowhunter2000@interia.pl lub milka20001@wp.pl chętnie odpiszę na każdą wiadomość. Jesteście cudowni ;)

2 komentarze:

  1. jest napięcie ;) Coś im się stanie? Fajnie i bardzo ciekawie, oh, no i przy okazji zapraszam na mojego bloga, zachęcam do czytania od początku, bo rozdziały nie są długie, a nóż cię zainteresuje ;) będę wdzięczna za komentarz : wszystko-zaczyna-sie-od-marzen8.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż boje się co będzie dalej jesteś niesamowita uwielbiam cię za to ;*

    OdpowiedzUsuń