… Gdy wróciłam pod galerię było już bardzo
późno i robiło się ciemno. Jamie postanowił mnie odprowadzić. Jak tylko
zobaczyłam Vic siedzącą na ławce z telefonem w ręce wiedziałam że się o
mnie martwiła.
- Jamie, będę jej musiała powiedzieć. Mogę prawda? – Bałam się tego zrobić i liczyłam na poparcie u niego.
- Nie złożyłaś przysięgi przed radą tak jak my, nic cię nie wiąże. Możesz jej powiedzieć. – Gdy tylko wypowiedział te słowa odetchnęłam z ulgą. Nie mogłabym tego przed nią ukrywać. Szybko ruszyłam w stronę ławki , na której siedziała przyjaciółka. Stanęłam przed nią a ona popatrzyła się na mnie.
- Gdzie ty tyle byłaś? I co on robi z tobą? – Mówiąc to wskazała głową na Jamie’go. Jej głos był pełen wyrzutów. Nie wiedziałam od czego zacząć. Wzięłam głęboki wdech i siadłam koło Vic.
- Posłuchaj mnie. Mam ci coś ważnego do powiedzeni. – Po tych słowach zaczęłam opowiadać o wszystkim co się wydarzyło. Vic słuchała z lekko otwartymi ustami. Gdy skończyłam patrzyła się na mnie dziwnie.
- To niemożliwe – Odezwała się w końcu.
- Niestety jest. Pokarzę ci – Zdjęłam kurtkę, bo bałam się że ja też porwę. Megan obiecała mi że przerobi moje ubrania tak że z tyłu będą 2 dziury na skrzydła ale żaden człowiek nie będzie ich widział. Zrobiłam to co wcześniej u Jamie’go. Pomyślałam że bardzo potrzebuję skrzydeł. Teraz mrowienie przyszło szybciej. Poczułam jak skrzydła się wysuwają. Popatrzyłam na Vic, która wydawała się bardzo zszokowana. Odwróciłam się i zobaczyłam Jamie’go opierającego się o latarnię. Vic się zerwała.
- Co to ma być?! – Wykrzyknęła.
- Cicho, przecież mówiłam. Okazało się że nie jestem człowiekiem takim jak ty.
- I co? Teraz wszyscy ludzie widzą cię ze skrzydłami? – Co prawda na placu nie było prawie nikogo. Jeden ochroniarz stał pod drzwiami sklepu jubilerskiego, ale zdawał się nie zwracać na nas uwagi.
- Nie, pod postacią Anioła nie widzi mnie żaden człowiek.
- To czemu ja cię widzę? – Zapytała Vic. Nad tym się nie zastanawiałam.
- Widzisz ją bo znasz prawdę. – Powiedział Jamie, który właśnie do nas podszedł. Postanowiłam zwinąć skrzydła, bo miałam wrażenie że stresuję nimi Vic.
- I jesteście jedynymi magicznymi stworzeniami na świecie tak? No oprócz demonów. – Zapytała Vic gdy siadłam koło niej.
- Oczywiście że nie. – Odpowiedział głosem eksperta Jamie. – Są wampiry, wilkołaki, skrzaty, wróżki, elfy, czarownicy, syreny i duchy.
- Nigdy niczego takiego nie widziałam. – Na pewno bym coś takiego pamiętała, pomyślałam.
- Nie, po prostu tego nie dostrzegałaś. Wróżki, elfy i skrzaty zamieszkują lasy lub parki. Syreny rzeki, na przykład East River. Duchy błąkają się po cmentarzach. Wampiry zazwyczaj w dzień przesiadują w starych budynkach albo na opuszczonych budowach, a w nocy polują. Wilkołaki są wszędzie tak jak Anioły Ciemności i czarownicy. Ale Aniołów jest o wiele mniej niż wilkołaków. A Wróżki latają tu i tam lecz tylko w nocy. W dzień zamieszkują świat, który stworzyły pod ziemią. Świat jest inny gdy wiesz o jego cudach. A nie każdemu jest pisane o nich wiedzieć. – Jamie skończył mówić w momencie gdy słońce schowało się za horyzontem.
- Powinnyśmy już iść do domu. Mama kazała mi być przed zmrokiem. Vic, pamiętasz? Dzisiaj miałaś u mnie spać. – powiedziałam wstając z ławki.
- Dobra. Chodźmy. Jeszcze muszę wziąć rzeczy i poukładać sobie wszystko. Chyba to do mnie nie dociera.
- Dobra, to chodź. Do zobaczenia. – Powiedziałam do Jamie’go kiedy ruszyłyśmy chodnikiem. Zobaczyłam jeszcze jak rozwija skrzydła i wzbija się w powietrze.
Gdy dotarłyśmy do mojego domu, było już ciemno. Mama na pewno się zdenerwuje się, tym że tak późno wróciłam. Powoli otworzyłam drzwi i zobaczyłam że mama i tata siedzą na kanapie przed telewizorem i oglądają jakiś film z Johnnym Deppem. Odwrócili się w chwili gdy zapaliłam światło w przedpokoju.
- Dobry wieczór. – Powiedziała Vic stając w salonie.
- O której miałaś wrócić? – Zapytała mama bez przywitania z moją przyjaciółką. Patrzyła na mnie tym złowrogim wzrokiem i czekała na odpowiedź.
- O zmroku. – Odpowiedziałam wbijając wzrok w podłogę jak to miałam w zwyczaju, gdy zrobiłam coś inaczej niż chcieli rodzice.
- Właśnie, o zmroku a jest już całkiem ciemno! Wytłumacz, czemu jesteś później? – Dociekała mama. Nie wiedziałam co powiedzieć. Nie mogłam wyjawić że byłam w domu pełnym Aniołów Ciemności i tylko to mnie zatrzymało. Nie mogłam w ogóle powiedzieć że byłam u kogoś obcego bo mama dostała by szału.
- Ja, no wiesz, byłam z Vic i spotkałyśmy kolegę. Zagadaliśmy się. – Nie było to do końca kłamstwem.
- Jakiego kolegę? – Nie odpuszczała.
- Takiego nowego chłopaka, nazywa się Jamie i przeprowadził się tu niedawno. Jest całkiem spoko. – Vic stała zadziwiająco cicho. Normalnie lubię jak nawija, ale w tej chwili dziękowałam jej że nie odzywała się.
- Nie mam już do ciebie siły. Zjedźcie kolację i idźcie spać. Materac dla Vic już jest nadmuchany. – W końcu odpuściła. Poszłyśmy do kuchni, wzięłyśmy po jogurcie i bułce i poszłyśmy do mojego pokoju. W środku wszystko wydawało się takie jak zawsze. Czerwone ściany z czarnymi meblami, czarna, wypolerowana podłoga, biały sufit. Ale ja dostrzegłam Otwarte na oścież okno i małe zawiniątko leżące na łóżku, do którego była przymocowana karteczka. „Zapomniałem ci to dać. Będę czół się lepiej, jeśli będę wiedział że masz to przy sobie. Pomyśl tylko że potrzebujesz broni. Jamie”
Odwinęłam papier i wzięłam do ręki coś co przypominało rękojeść broni. Było czarne z jednym czerwonym kryształkiem na końcu. Potrzebuję broni, pomyślałam i w mgnieniu oka z rękojeści wysunęło się ostrze sztyletu. Było ostre jak brzytwa. Vic patrzyła się na nie a ja nie miałam pojęcia po co mi to. Ale jeśli Jamie uważa że jest mi potrzebne, tak też musiało być. W papierze, w którym był zapakowany sztylet, leżała jeszcze jedna karteczka. Mniejsza od tamtej. Rozłożyłam ją i przeczytałam to co na niej pisało. „Uważaj na siebie. Moja mama wyczuła że masz jedną, bardzo niebezpieczną moc. Musimy jeszcze to potwierdzić. Pogadamy jutro. Proszę, noś go przy sobie. Jamie” …
- Jamie, będę jej musiała powiedzieć. Mogę prawda? – Bałam się tego zrobić i liczyłam na poparcie u niego.
- Nie złożyłaś przysięgi przed radą tak jak my, nic cię nie wiąże. Możesz jej powiedzieć. – Gdy tylko wypowiedział te słowa odetchnęłam z ulgą. Nie mogłabym tego przed nią ukrywać. Szybko ruszyłam w stronę ławki , na której siedziała przyjaciółka. Stanęłam przed nią a ona popatrzyła się na mnie.
- Gdzie ty tyle byłaś? I co on robi z tobą? – Mówiąc to wskazała głową na Jamie’go. Jej głos był pełen wyrzutów. Nie wiedziałam od czego zacząć. Wzięłam głęboki wdech i siadłam koło Vic.
- Posłuchaj mnie. Mam ci coś ważnego do powiedzeni. – Po tych słowach zaczęłam opowiadać o wszystkim co się wydarzyło. Vic słuchała z lekko otwartymi ustami. Gdy skończyłam patrzyła się na mnie dziwnie.
- To niemożliwe – Odezwała się w końcu.
- Niestety jest. Pokarzę ci – Zdjęłam kurtkę, bo bałam się że ja też porwę. Megan obiecała mi że przerobi moje ubrania tak że z tyłu będą 2 dziury na skrzydła ale żaden człowiek nie będzie ich widział. Zrobiłam to co wcześniej u Jamie’go. Pomyślałam że bardzo potrzebuję skrzydeł. Teraz mrowienie przyszło szybciej. Poczułam jak skrzydła się wysuwają. Popatrzyłam na Vic, która wydawała się bardzo zszokowana. Odwróciłam się i zobaczyłam Jamie’go opierającego się o latarnię. Vic się zerwała.
- Co to ma być?! – Wykrzyknęła.
- Cicho, przecież mówiłam. Okazało się że nie jestem człowiekiem takim jak ty.
- I co? Teraz wszyscy ludzie widzą cię ze skrzydłami? – Co prawda na placu nie było prawie nikogo. Jeden ochroniarz stał pod drzwiami sklepu jubilerskiego, ale zdawał się nie zwracać na nas uwagi.
- Nie, pod postacią Anioła nie widzi mnie żaden człowiek.
- To czemu ja cię widzę? – Zapytała Vic. Nad tym się nie zastanawiałam.
- Widzisz ją bo znasz prawdę. – Powiedział Jamie, który właśnie do nas podszedł. Postanowiłam zwinąć skrzydła, bo miałam wrażenie że stresuję nimi Vic.
- I jesteście jedynymi magicznymi stworzeniami na świecie tak? No oprócz demonów. – Zapytała Vic gdy siadłam koło niej.
- Oczywiście że nie. – Odpowiedział głosem eksperta Jamie. – Są wampiry, wilkołaki, skrzaty, wróżki, elfy, czarownicy, syreny i duchy.
- Nigdy niczego takiego nie widziałam. – Na pewno bym coś takiego pamiętała, pomyślałam.
- Nie, po prostu tego nie dostrzegałaś. Wróżki, elfy i skrzaty zamieszkują lasy lub parki. Syreny rzeki, na przykład East River. Duchy błąkają się po cmentarzach. Wampiry zazwyczaj w dzień przesiadują w starych budynkach albo na opuszczonych budowach, a w nocy polują. Wilkołaki są wszędzie tak jak Anioły Ciemności i czarownicy. Ale Aniołów jest o wiele mniej niż wilkołaków. A Wróżki latają tu i tam lecz tylko w nocy. W dzień zamieszkują świat, który stworzyły pod ziemią. Świat jest inny gdy wiesz o jego cudach. A nie każdemu jest pisane o nich wiedzieć. – Jamie skończył mówić w momencie gdy słońce schowało się za horyzontem.
- Powinnyśmy już iść do domu. Mama kazała mi być przed zmrokiem. Vic, pamiętasz? Dzisiaj miałaś u mnie spać. – powiedziałam wstając z ławki.
- Dobra. Chodźmy. Jeszcze muszę wziąć rzeczy i poukładać sobie wszystko. Chyba to do mnie nie dociera.
- Dobra, to chodź. Do zobaczenia. – Powiedziałam do Jamie’go kiedy ruszyłyśmy chodnikiem. Zobaczyłam jeszcze jak rozwija skrzydła i wzbija się w powietrze.
Gdy dotarłyśmy do mojego domu, było już ciemno. Mama na pewno się zdenerwuje się, tym że tak późno wróciłam. Powoli otworzyłam drzwi i zobaczyłam że mama i tata siedzą na kanapie przed telewizorem i oglądają jakiś film z Johnnym Deppem. Odwrócili się w chwili gdy zapaliłam światło w przedpokoju.
- Dobry wieczór. – Powiedziała Vic stając w salonie.
- O której miałaś wrócić? – Zapytała mama bez przywitania z moją przyjaciółką. Patrzyła na mnie tym złowrogim wzrokiem i czekała na odpowiedź.
- O zmroku. – Odpowiedziałam wbijając wzrok w podłogę jak to miałam w zwyczaju, gdy zrobiłam coś inaczej niż chcieli rodzice.
- Właśnie, o zmroku a jest już całkiem ciemno! Wytłumacz, czemu jesteś później? – Dociekała mama. Nie wiedziałam co powiedzieć. Nie mogłam wyjawić że byłam w domu pełnym Aniołów Ciemności i tylko to mnie zatrzymało. Nie mogłam w ogóle powiedzieć że byłam u kogoś obcego bo mama dostała by szału.
- Ja, no wiesz, byłam z Vic i spotkałyśmy kolegę. Zagadaliśmy się. – Nie było to do końca kłamstwem.
- Jakiego kolegę? – Nie odpuszczała.
- Takiego nowego chłopaka, nazywa się Jamie i przeprowadził się tu niedawno. Jest całkiem spoko. – Vic stała zadziwiająco cicho. Normalnie lubię jak nawija, ale w tej chwili dziękowałam jej że nie odzywała się.
- Nie mam już do ciebie siły. Zjedźcie kolację i idźcie spać. Materac dla Vic już jest nadmuchany. – W końcu odpuściła. Poszłyśmy do kuchni, wzięłyśmy po jogurcie i bułce i poszłyśmy do mojego pokoju. W środku wszystko wydawało się takie jak zawsze. Czerwone ściany z czarnymi meblami, czarna, wypolerowana podłoga, biały sufit. Ale ja dostrzegłam Otwarte na oścież okno i małe zawiniątko leżące na łóżku, do którego była przymocowana karteczka. „Zapomniałem ci to dać. Będę czół się lepiej, jeśli będę wiedział że masz to przy sobie. Pomyśl tylko że potrzebujesz broni. Jamie”
Odwinęłam papier i wzięłam do ręki coś co przypominało rękojeść broni. Było czarne z jednym czerwonym kryształkiem na końcu. Potrzebuję broni, pomyślałam i w mgnieniu oka z rękojeści wysunęło się ostrze sztyletu. Było ostre jak brzytwa. Vic patrzyła się na nie a ja nie miałam pojęcia po co mi to. Ale jeśli Jamie uważa że jest mi potrzebne, tak też musiało być. W papierze, w którym był zapakowany sztylet, leżała jeszcze jedna karteczka. Mniejsza od tamtej. Rozłożyłam ją i przeczytałam to co na niej pisało. „Uważaj na siebie. Moja mama wyczuła że masz jedną, bardzo niebezpieczną moc. Musimy jeszcze to potwierdzić. Pogadamy jutro. Proszę, noś go przy sobie. Jamie” …
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz