… Powiedziałam o wszystkich moich domysłach
Megan. Potem tylko siedziałyśmy i patrzyłyśmy jak laptop przy każdej
próbie połączenia się z internetem coraz bardziej wariuje. W końcu
całkiem się wyłączył. Mama z dołu zawołała że zamówiła nam pizze i że
rodzice się już kładą. Zeszły nam 3 godziny na próbach złapania sygnału.
Byłam bardzo śpiąca i ledwo się już trzymałam. Megan poszła do łazienki
a ja zasnęłam.
***
Dziewczyną dowożącą pizzę była Pati, moja koleżanka. Widziałam jej czarne włosy gdy zakładała kask i siadała na motor. Pojechała ciemną uliczką częściowo oświetloną przez blask ulicznych latarni. W większości domów światła były pogaszone. Na końcu uliczki, koło latarni wydawało mi się że stoi jakiś dziwny cień. Gdy Pati podjechała do latarni coś przebiegło koło niej i zwaliło ją z motoru. Potoczyła się po ulicy. To co wydawało mi się cieniem wcale nim nie było. Było to coś na kształt ludzkiego szkieletu, tyle że jego kości były pożółkłe. Stał z mieczem z kości nad Pati, która leżała na asfalcie. Ona krzyknęła a demon opuścił miecz.
***
Obudziłam się, w chwili gdy Megan weszła do pokoju z pizzą. Postawiła pudełko na szafce i podeszła do mnie.
- Co jest? – Zapytała. Nie odpowiedziałam tylko szybko zerwałam się z łóżka i pobiegłam do drzwi. Po drodze zapięłam bluzę. Na zewnątrz wiało jesiennym chłodem. Zobaczyłam jak światła motoru Pati znikające za rokiem. Rozwinęłam skrzydła i wzniosłam się w powietrze. Całe szczęście Megan już wzięła się za przerabianie moich ubrań. Leciałam z niesamowitą szybkością. Już prawie doganiałam Pati gdy demon ją zaatakował. Wszystko wyglądało jak w śnie. Przyśpieszyłam. Pati krzyknęła a ja wyjęłam z kieszeni sztylet. Zamachnęłam się nim i rzuciłam w chwili gdy demon miał zadać cios. Pati zasłoniła twarz ramionami i przewróciła się na bok. Sztylet wbił się dokładnie w środek głowy demona. Ten zaryczał przeraźliwym krzykiem i kości się rozsypały a potem wyparowały. Wylądowałam i zwinęłam skrzydła. Obejrzałam się i zobaczyłam że Megan stoi tuż za mną i też jest w postaci człowieka. Obie podbiegłyśmy do Pati nadal leżącej na ulicy.
- Pati! – Krzyknęłam i dziewczyna na mnie popatrzyła. Miała przerażony wzrok. Jej kas leżał kilka metrów dalej i Megan po niego poszła.
- Co… Co to było? – Zapytała roztrzęsionym głosem.
- Co? Nic nie widziałam. – Skłamałam.
- To coś. Wyglądało jak szkielet.
- Spadłaś z motoru i uderzyłaś się w głowę, coś ci się przywidziało. – Powiedziała dziwnie spokojnym głosem Megan niosąc dziewczynie kask. Ona go wzięła i założyła. Podniosłam jej motor z ziemi. Pati do niego podeszła i siadła na siedzenie.
- Chyba wezmę do końca nocy wolne, nie czuję się najlepiej. – Powiedziała słabym głosem. -A wy właściwie skąd tu się wzięłyście?
- My… yyy… Usłyszałyśmy twój krzyk i przybiegłyśmy. – Wymyśliłam na szybko.
- Aha, dobra. Dzięki za pomoc i do zobaczenia jutro w szkole. – Powiedziała i odjechała w noc. Na ulicy zostałam tylko ja i Megan. Stałyśmy w świetle latarni i patrzyłyśmy na odjeżdżający motor Pati.
- Co to miało być? Drugi atak w tym dniu? – Zapytała Megan gdy Pati Była już wystarczająco daleko.
- Chciałaś powiedzieć trzeci. Najpierw na Lucasa potem u mnie a teraz na Pati. – Poprawiłam ją.
- Ale co Pati ma z tym wspólnego?
- Ona… ona była dziewczyną Lucasa! Zerwali jakiś tydzień temu!
- A ty? Chyba z nim nie chodziłaś.
- Nie. – Zaczęłam się zastanawiać. – Ale Jamie wspomniał że ze względu na moją moc demony będą chciały mieć mnie po swojej stronie.
- No nie! I niech zgadnę to też ci się przyśniło? – Megan miała rację. Pokiwałam głową. Zaczęłam iść w stronę domu i wyjęłam telefon. Po drodze zabrałam z ulicy sztylet i ukryłam go w kieszeni. Wybrałam nowo wprowadzony numer do Jamie’go. Odebrał już po drugim sygnale.
- Co jest? – Zapytał.
- Demon zaatakował dziewczynę, która przywiozła pizze. Ledwo ją uratowałam! To była dziewczyna Lucasa. I już wiem o tych śmierciach i one są bardzo powiązane z takim jednym chłopakiem. Ja…
- Już do was jedziemy. Wyjaśnisz mi na miejscu. – Jamie się rozłączył. Poczułam się trochę lepiej. On tu przyjedzie i Steven też.
- Do kogo dzwoniłaś? – Zapytała Megan. Właśnie byłyśmy w połowie drogi do domu.
- Do Jamie’go. Dał mi swój numer i kazał dzwonić jeśli coś się stanie. Powiedział ze on i Steven tu przyjadą.- Ona tylko pokiwała głową. Pewnie też była zdenerwowana. Już nie byłam taka śpiąca. Wręcz przeciwnie, nigdy nie czułam się bardziej wypoczęta. A może gdy mam mieś wizję to chce mi się spać? Weszłyśmy do domu i poszłyśmy do mojego pokoju. Kilka minut później ktoś zapukał w okno. Był to Steven. Miał rozwinięte skrzydła i chciał wejść do pokoju. Otworzyłam okno a on przysiadł na parapet i złożył skrzydła. Następnie wgramolił się do środka. Po nim pojawił się Jamie, który zrobił to samo. Zamknęłam okno a on siadł na parapet i powiedział.
- Teraz mów dokładnie o wszystkim co się stało. - Gdy skończyłam oboje byli bardzo zdziwieni. Po chwili narady zdecydowali że zostają tu na noc. Świetnie, lepiej już być nie mogło! Trzech Aniołów Ciemności pilnujących mnie w trakcie snu bo może jakiś demon zechce mnie porwać lub zabić. Nie miałam już więcej materacy więc kazałam im się położyć gdziekolwiek. Steven wybrał krzesło a Jamie rozłożył się na parapecie. Położyłam się do łóżka i zgasiłam światło. Przez kilka godzin próbowałam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok i co moment przysypiałam, lecz nie na długo. Po kilku godzinach zachciało mi się pić. Popatrzyłam na telefon. No tak 2 w nocy. Wyszłam z łóżka i zeszłam do kuchni. Nalałam sobie szklankę wody. Po wypiciu jej miałam wrócić na górę lecz zobaczyłam ze ktoś siedzi w salonie. Był to Jamie. Siedział na kanapie i patrzył przed siebie. Podeszłam do niego i siadła obok. Popatrzył na mnie i uśmiechnął się.
- Nie możesz zasnąć? – Zapytał cichym głosem.
- A ty? – Odwzajemniłam pytanie.
- Nie mogę. – Odpowiedział. Siedzieliśmy w milczeniu i co chwilę patrzyliśmy na siebie. Nagle stało się coś czego się nie spodziewałam. Pocałowaliśmy się. Na początku Jamie delikatnie położył usta na moich. Potem ja odwzajemniłam pocałunek. On objął mnie w pasie i przysunął do siebie. Położyłam swoją rękę na jego karku drugą na ramieniu. Miałam wrażenie że czas wokół się zatrzymał. Nie było niczego oprócz jego ust, włosów, ramion. Był tylko on, tylko on się liczył. W końcu odsunął się ode mnie. Patrzył na mnie, wzrokiem pełnym smutku i miłości.
- Przepraszam. – Powiedział tylko i poszedł na górę zostawiając mnie samą w ciemnym pokoju. Nawet za nim nie popatrzyłam tylko dotknęłam swoich ust…
***
Dziewczyną dowożącą pizzę była Pati, moja koleżanka. Widziałam jej czarne włosy gdy zakładała kask i siadała na motor. Pojechała ciemną uliczką częściowo oświetloną przez blask ulicznych latarni. W większości domów światła były pogaszone. Na końcu uliczki, koło latarni wydawało mi się że stoi jakiś dziwny cień. Gdy Pati podjechała do latarni coś przebiegło koło niej i zwaliło ją z motoru. Potoczyła się po ulicy. To co wydawało mi się cieniem wcale nim nie było. Było to coś na kształt ludzkiego szkieletu, tyle że jego kości były pożółkłe. Stał z mieczem z kości nad Pati, która leżała na asfalcie. Ona krzyknęła a demon opuścił miecz.
***
Obudziłam się, w chwili gdy Megan weszła do pokoju z pizzą. Postawiła pudełko na szafce i podeszła do mnie.
- Co jest? – Zapytała. Nie odpowiedziałam tylko szybko zerwałam się z łóżka i pobiegłam do drzwi. Po drodze zapięłam bluzę. Na zewnątrz wiało jesiennym chłodem. Zobaczyłam jak światła motoru Pati znikające za rokiem. Rozwinęłam skrzydła i wzniosłam się w powietrze. Całe szczęście Megan już wzięła się za przerabianie moich ubrań. Leciałam z niesamowitą szybkością. Już prawie doganiałam Pati gdy demon ją zaatakował. Wszystko wyglądało jak w śnie. Przyśpieszyłam. Pati krzyknęła a ja wyjęłam z kieszeni sztylet. Zamachnęłam się nim i rzuciłam w chwili gdy demon miał zadać cios. Pati zasłoniła twarz ramionami i przewróciła się na bok. Sztylet wbił się dokładnie w środek głowy demona. Ten zaryczał przeraźliwym krzykiem i kości się rozsypały a potem wyparowały. Wylądowałam i zwinęłam skrzydła. Obejrzałam się i zobaczyłam że Megan stoi tuż za mną i też jest w postaci człowieka. Obie podbiegłyśmy do Pati nadal leżącej na ulicy.
- Pati! – Krzyknęłam i dziewczyna na mnie popatrzyła. Miała przerażony wzrok. Jej kas leżał kilka metrów dalej i Megan po niego poszła.
- Co… Co to było? – Zapytała roztrzęsionym głosem.
- Co? Nic nie widziałam. – Skłamałam.
- To coś. Wyglądało jak szkielet.
- Spadłaś z motoru i uderzyłaś się w głowę, coś ci się przywidziało. – Powiedziała dziwnie spokojnym głosem Megan niosąc dziewczynie kask. Ona go wzięła i założyła. Podniosłam jej motor z ziemi. Pati do niego podeszła i siadła na siedzenie.
- Chyba wezmę do końca nocy wolne, nie czuję się najlepiej. – Powiedziała słabym głosem. -A wy właściwie skąd tu się wzięłyście?
- My… yyy… Usłyszałyśmy twój krzyk i przybiegłyśmy. – Wymyśliłam na szybko.
- Aha, dobra. Dzięki za pomoc i do zobaczenia jutro w szkole. – Powiedziała i odjechała w noc. Na ulicy zostałam tylko ja i Megan. Stałyśmy w świetle latarni i patrzyłyśmy na odjeżdżający motor Pati.
- Co to miało być? Drugi atak w tym dniu? – Zapytała Megan gdy Pati Była już wystarczająco daleko.
- Chciałaś powiedzieć trzeci. Najpierw na Lucasa potem u mnie a teraz na Pati. – Poprawiłam ją.
- Ale co Pati ma z tym wspólnego?
- Ona… ona była dziewczyną Lucasa! Zerwali jakiś tydzień temu!
- A ty? Chyba z nim nie chodziłaś.
- Nie. – Zaczęłam się zastanawiać. – Ale Jamie wspomniał że ze względu na moją moc demony będą chciały mieć mnie po swojej stronie.
- No nie! I niech zgadnę to też ci się przyśniło? – Megan miała rację. Pokiwałam głową. Zaczęłam iść w stronę domu i wyjęłam telefon. Po drodze zabrałam z ulicy sztylet i ukryłam go w kieszeni. Wybrałam nowo wprowadzony numer do Jamie’go. Odebrał już po drugim sygnale.
- Co jest? – Zapytał.
- Demon zaatakował dziewczynę, która przywiozła pizze. Ledwo ją uratowałam! To była dziewczyna Lucasa. I już wiem o tych śmierciach i one są bardzo powiązane z takim jednym chłopakiem. Ja…
- Już do was jedziemy. Wyjaśnisz mi na miejscu. – Jamie się rozłączył. Poczułam się trochę lepiej. On tu przyjedzie i Steven też.
- Do kogo dzwoniłaś? – Zapytała Megan. Właśnie byłyśmy w połowie drogi do domu.
- Do Jamie’go. Dał mi swój numer i kazał dzwonić jeśli coś się stanie. Powiedział ze on i Steven tu przyjadą.- Ona tylko pokiwała głową. Pewnie też była zdenerwowana. Już nie byłam taka śpiąca. Wręcz przeciwnie, nigdy nie czułam się bardziej wypoczęta. A może gdy mam mieś wizję to chce mi się spać? Weszłyśmy do domu i poszłyśmy do mojego pokoju. Kilka minut później ktoś zapukał w okno. Był to Steven. Miał rozwinięte skrzydła i chciał wejść do pokoju. Otworzyłam okno a on przysiadł na parapet i złożył skrzydła. Następnie wgramolił się do środka. Po nim pojawił się Jamie, który zrobił to samo. Zamknęłam okno a on siadł na parapet i powiedział.
- Teraz mów dokładnie o wszystkim co się stało. - Gdy skończyłam oboje byli bardzo zdziwieni. Po chwili narady zdecydowali że zostają tu na noc. Świetnie, lepiej już być nie mogło! Trzech Aniołów Ciemności pilnujących mnie w trakcie snu bo może jakiś demon zechce mnie porwać lub zabić. Nie miałam już więcej materacy więc kazałam im się położyć gdziekolwiek. Steven wybrał krzesło a Jamie rozłożył się na parapecie. Położyłam się do łóżka i zgasiłam światło. Przez kilka godzin próbowałam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok i co moment przysypiałam, lecz nie na długo. Po kilku godzinach zachciało mi się pić. Popatrzyłam na telefon. No tak 2 w nocy. Wyszłam z łóżka i zeszłam do kuchni. Nalałam sobie szklankę wody. Po wypiciu jej miałam wrócić na górę lecz zobaczyłam ze ktoś siedzi w salonie. Był to Jamie. Siedział na kanapie i patrzył przed siebie. Podeszłam do niego i siadła obok. Popatrzył na mnie i uśmiechnął się.
- Nie możesz zasnąć? – Zapytał cichym głosem.
- A ty? – Odwzajemniłam pytanie.
- Nie mogę. – Odpowiedział. Siedzieliśmy w milczeniu i co chwilę patrzyliśmy na siebie. Nagle stało się coś czego się nie spodziewałam. Pocałowaliśmy się. Na początku Jamie delikatnie położył usta na moich. Potem ja odwzajemniłam pocałunek. On objął mnie w pasie i przysunął do siebie. Położyłam swoją rękę na jego karku drugą na ramieniu. Miałam wrażenie że czas wokół się zatrzymał. Nie było niczego oprócz jego ust, włosów, ramion. Był tylko on, tylko on się liczył. W końcu odsunął się ode mnie. Patrzył na mnie, wzrokiem pełnym smutku i miłości.
- Przepraszam. – Powiedział tylko i poszedł na górę zostawiając mnie samą w ciemnym pokoju. Nawet za nim nie popatrzyłam tylko dotknęłam swoich ust…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz