… Po wszystkim co wydarzyło się na treningu
Jamie zaproponował że zrobi kawę. Weszliśmy więc do środka. On włączył
telewizor a sam poszedł do kuchni. Właśnie zaczynały się wiadomości o
16. Na ekranie pojawiła się blond włosa reporterka. W ręku trzymała plik
kartek.
- Dzisiejszego dnia około godziny 13 doszło do tragedii. Znaleziono ciało 16 letniego chłopaka. Policja i jego rodzina jest już na miejscu. Chłopak miał na imię Lucas Shane. Jego siostra bliźniaczka Miley Shane odebrała telefon od policji o wieści znalezienia ciała brata. Teraz łączymy się z Mattem, który jest już na miejscu.
Słuchałam tego z z przerażeniem. Lucas nie żyje! W tym momencie do pokoju wszedł Jamie.
- Wstawiłem już wodę, niedługo…
- Cicho!!! – Krzyknęłyśmy razem z Vic. Teraz na ekranie pojawił się widok na East River i stare magazyny w tle. Przed samą kamerą stał reporter. Ubrany w garnitur sprawiał wrażenie jakby właśnie wyszedł z jakiegoś ważnego zebrania. W jego oczach było coś dziwnego, były nienaturalnie niebieskie.
- Jestem na miejscu znalezienia ciała Lucasa. Wokół jest pełno policji, która bada przyczyny śmierci. Prawdopodobnie chłopak został zamordowany sztyletem, który znaleziono obok ciała. Jego rodzina jest zrozpaczona kolejną tragedią. Mniej więcej 4 lata temu na wojnie w Somalii zginął ojciec dzieci. Teraz Lily Shane została tylko córka. – W tle zobaczyłam Miley, po której policzkach ciekły łzy. I nagle pobiegła kawałek i zobaczyłam że ktoś ją przytulia. To był Trent. Co on tu robił? Przecież był u rodziny.
- Jamie, powiedz że masz prawo jazdy! – Szybko się zapytałam w nadziei że odpowiedź będzie twierdząca.
- Mam, auto stoi w garażu, a co? Jedziemy tam? Znałaś tego Lucasa? – Zapytał.
- Tak, znałam go, to był najlepszy przyjaciel Trenta. Jedziemy!
- Dobra, idę się przebrać i wezmę kluczyki. – Szybko pobiegł na górę, pięć minut później już wystawiał auto na podjazd. Spodziewałam się czegoś mniej w moim stylu ale to było auto moich marzeń! Na podjazd wyjechało czarne, terenowe Suzuki. Jamie otworzył drzwi po stronie pasażera i pokazał że mam wsiadać. Vic zajęła miejsce z tyłu. Auto ruszyło i pomknęliśmy ulicami do East River. Bardzo szybko znaleźliśmy się na miejscu. Jamie zostawił auto pod starymi magazynami a ja szybko z niego wyskoczyłam i ruszyłam biegiem. Wielki tłum stał niedaleko. Na boku Trent pocieszał Miley. Była jego dziewczyną od pół roku. Vic popatrzyła na nich i odwróciła głowę. Podeszłam do nich. Przysiadłam obok Miley na murku i położyłam jej dłoń na ramieniu.
- Tak mi przykro. – powiedziałam.
- To przecież nie twoja wina. – Powiedziała przez łzy patrząc na mnie smutnym wzrokiem. – Jeśli chcecie to zostawię was samych. Poszukam mamy. Pewnie jest gdzieś niedaleko. – Wstała i pocałowała Trenta a potem odwróciła się i odbiegła. Jej brązowy kucyk podskakiwał w rytm jej kroków. Zobaczyłam że Vic przeciska się przez tłum. Jamie stał po drugiej stronie ulicy, opierał się o ścianę jednego ze starych budynków i przypatrywał mi się. Gdy nasze spojrzenia się spotkały odwrócił wzrok. Potrząsnęłam głową i zwróciłam się do Trenta.
- To musi być dla ciebie szok. – Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć więc szybko wypowiedziałam najbardziej oklepany tekst.
- Tak, wielki. Dostałem telefon od Miley z wiadomością o jego śmierci.
- Nie chcę cię bardziej denerwować, ale muszę ci powiedzieć coś bardzo ważnego. – I znowu to uczucie gdy nie wiem czy to dobry pomysł. Zaczęłam mówić. – Wierzysz w coś w rodzaju magii, albo istoty magiczne?
- Nie, no wiesz, nie udowodniono że coś takiego istnieje. – Patrzył na mnie jakbym była wariatką, ale wcale nią nie byłam.
- No, a jakbym powiedziała ci że to wszystko istnieje, uwierzył byś? – On tylko wolno pokręcił głową, a ja nie wiedziałam co dalej mam mówić. Ale po co mówić skoro można pokazać? – Chodź. Musimy pójść gdzieś gdzie nie ma ludzi. Nikt poza tobą nie może tego zobaczyć. - Wstałam z murka a on zrobił to samo. Nigdy nie zadawał zbędnych pytań i to właśnie w nim lubiłam. Poszliśmy kawałek dalej ulicą i weszliśmy w ślepy zaułek między dwoma magazynami. Sprawdziłam czy nikt nie idzie i rozwinęłam skrzydła co teraz przyszło mi z łatwością. Trent otworzył szeroko oczy i zaczął się cofać, aż dotknął plecami ściany i stanął osłupiały.
- Nie bój się. Nic ci nie zrobię, przecież mnie znasz. – Próbowałam jakoś złagodzić kolejny szok.
- Ale… ale ty nigdy… nigdy nie miałaś skrzydeł. One są czarne… jak… jak smoła ale jarzą się jakimś blaskiem…. czym ty jesteś? – Oczywiście nie zapytał „kim” tylko „czym” ale postanowiłam mu to wybaczyć, nie wiem czy jakbym ja zobaczyła że z jego pleców wyrastają skrzydła zachowałabym się inaczej.
- Jestem Aniołem Ciemności. Dowiedziałam się o tym wczoraj. Dla mnie to też był wielki szok. Z dnia na dzień moje życie stanęło do góry nogami. Ale jestem dobra. moją powinnością jest zabijanie… – Urwałam.
- Zabijanie czego? – Ponaglał mnie Trent.
- Demonów. – Dokończyłam. Teraz czekałam na reakcję.
- Demony też istnieją?
- Tak. Są jeszcze wampiry, wilkołaki, wróżki, duchy, elfy i dużo więcej magicznych stworzeń.
- O matko! A Vic? – To pytanie mnie zaskoczyło.
- Vic jest zwykłym człowiekiem, tak jak ty.
- A ten chłopak, jak mu tam. Ten co was tu przywiózł?
- Jamie. On też jest Aniołem Ciemności. Bardzo mi pomaga. Dzisiaj z nim trenowałam i… – Już miałam mu powiedzieć że odkrył moją moc, ale to mogło już być dla niego za dużo. Postanowiłam zostawić mu tą wiadomość na później.
- I co? Możesz kończyć zdanie jak już zaczynasz?
- I on jest naprawdę dobrym przyjacielem. – Wymyśliłam.
- Przyjacielem? Ja jestem twoim przyjacielem. Ile się znamy? Ponad 10 lat a jego ile znasz? 2 dni? I już jest twoim dobrym przyjacielem? – Złapał mnie za ramię. Zacisnął na nim rękę i wbił paznokcie w skórę. Co mu sie stało? Nigdy nie był taki porywczy.
- Trent, puść mnie! To boli! – Wyrwałam mu się. Na moim ramieniu zostały ślady paznokci. Z trzech leciała krew. On tylko na mnie popatrzył i wybiegł z zaułku. Zdziwiło mnie jego zachowanie, to nie był ten sam Trent. Zwinęłam skrzydła i powoli ruszyłam w stronę wyjścia. Usłyszałam znajomy głos. Steven. Mówił coś do Megan. Widziałam jak idą w stronę ściany gdzie stał Jamie. Wyszłam z zaułku i ruszyłam w ich stronę. Rozmawiali o czymś bardzo cicho, jakby to była wielka tajemnica. Podeszłam bliżej.
- Co jest? – Zapytałam stając między Stevenem a Jamie’m.
- Usłyszeliśmy o tym co się stało i przyszliśmy. – Powiedział Steven. Przerwał na chwilę ale niedługo znów kontynuował. – Przyjrzałem się bliżej sztyletowi, którym zabito tego chłopaka. Były na nim demoniczne znaki i trochę krwi demona. Wszyscy do tego wyczuwamy je gdzieś niedaleko. I to bardzo niedaleko. Myślimy że mógł go zabić demon…
- Dzisiejszego dnia około godziny 13 doszło do tragedii. Znaleziono ciało 16 letniego chłopaka. Policja i jego rodzina jest już na miejscu. Chłopak miał na imię Lucas Shane. Jego siostra bliźniaczka Miley Shane odebrała telefon od policji o wieści znalezienia ciała brata. Teraz łączymy się z Mattem, który jest już na miejscu.
Słuchałam tego z z przerażeniem. Lucas nie żyje! W tym momencie do pokoju wszedł Jamie.
- Wstawiłem już wodę, niedługo…
- Cicho!!! – Krzyknęłyśmy razem z Vic. Teraz na ekranie pojawił się widok na East River i stare magazyny w tle. Przed samą kamerą stał reporter. Ubrany w garnitur sprawiał wrażenie jakby właśnie wyszedł z jakiegoś ważnego zebrania. W jego oczach było coś dziwnego, były nienaturalnie niebieskie.
- Jestem na miejscu znalezienia ciała Lucasa. Wokół jest pełno policji, która bada przyczyny śmierci. Prawdopodobnie chłopak został zamordowany sztyletem, który znaleziono obok ciała. Jego rodzina jest zrozpaczona kolejną tragedią. Mniej więcej 4 lata temu na wojnie w Somalii zginął ojciec dzieci. Teraz Lily Shane została tylko córka. – W tle zobaczyłam Miley, po której policzkach ciekły łzy. I nagle pobiegła kawałek i zobaczyłam że ktoś ją przytulia. To był Trent. Co on tu robił? Przecież był u rodziny.
- Jamie, powiedz że masz prawo jazdy! – Szybko się zapytałam w nadziei że odpowiedź będzie twierdząca.
- Mam, auto stoi w garażu, a co? Jedziemy tam? Znałaś tego Lucasa? – Zapytał.
- Tak, znałam go, to był najlepszy przyjaciel Trenta. Jedziemy!
- Dobra, idę się przebrać i wezmę kluczyki. – Szybko pobiegł na górę, pięć minut później już wystawiał auto na podjazd. Spodziewałam się czegoś mniej w moim stylu ale to było auto moich marzeń! Na podjazd wyjechało czarne, terenowe Suzuki. Jamie otworzył drzwi po stronie pasażera i pokazał że mam wsiadać. Vic zajęła miejsce z tyłu. Auto ruszyło i pomknęliśmy ulicami do East River. Bardzo szybko znaleźliśmy się na miejscu. Jamie zostawił auto pod starymi magazynami a ja szybko z niego wyskoczyłam i ruszyłam biegiem. Wielki tłum stał niedaleko. Na boku Trent pocieszał Miley. Była jego dziewczyną od pół roku. Vic popatrzyła na nich i odwróciła głowę. Podeszłam do nich. Przysiadłam obok Miley na murku i położyłam jej dłoń na ramieniu.
- Tak mi przykro. – powiedziałam.
- To przecież nie twoja wina. – Powiedziała przez łzy patrząc na mnie smutnym wzrokiem. – Jeśli chcecie to zostawię was samych. Poszukam mamy. Pewnie jest gdzieś niedaleko. – Wstała i pocałowała Trenta a potem odwróciła się i odbiegła. Jej brązowy kucyk podskakiwał w rytm jej kroków. Zobaczyłam że Vic przeciska się przez tłum. Jamie stał po drugiej stronie ulicy, opierał się o ścianę jednego ze starych budynków i przypatrywał mi się. Gdy nasze spojrzenia się spotkały odwrócił wzrok. Potrząsnęłam głową i zwróciłam się do Trenta.
- To musi być dla ciebie szok. – Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć więc szybko wypowiedziałam najbardziej oklepany tekst.
- Tak, wielki. Dostałem telefon od Miley z wiadomością o jego śmierci.
- Nie chcę cię bardziej denerwować, ale muszę ci powiedzieć coś bardzo ważnego. – I znowu to uczucie gdy nie wiem czy to dobry pomysł. Zaczęłam mówić. – Wierzysz w coś w rodzaju magii, albo istoty magiczne?
- Nie, no wiesz, nie udowodniono że coś takiego istnieje. – Patrzył na mnie jakbym była wariatką, ale wcale nią nie byłam.
- No, a jakbym powiedziała ci że to wszystko istnieje, uwierzył byś? – On tylko wolno pokręcił głową, a ja nie wiedziałam co dalej mam mówić. Ale po co mówić skoro można pokazać? – Chodź. Musimy pójść gdzieś gdzie nie ma ludzi. Nikt poza tobą nie może tego zobaczyć. - Wstałam z murka a on zrobił to samo. Nigdy nie zadawał zbędnych pytań i to właśnie w nim lubiłam. Poszliśmy kawałek dalej ulicą i weszliśmy w ślepy zaułek między dwoma magazynami. Sprawdziłam czy nikt nie idzie i rozwinęłam skrzydła co teraz przyszło mi z łatwością. Trent otworzył szeroko oczy i zaczął się cofać, aż dotknął plecami ściany i stanął osłupiały.
- Nie bój się. Nic ci nie zrobię, przecież mnie znasz. – Próbowałam jakoś złagodzić kolejny szok.
- Ale… ale ty nigdy… nigdy nie miałaś skrzydeł. One są czarne… jak… jak smoła ale jarzą się jakimś blaskiem…. czym ty jesteś? – Oczywiście nie zapytał „kim” tylko „czym” ale postanowiłam mu to wybaczyć, nie wiem czy jakbym ja zobaczyła że z jego pleców wyrastają skrzydła zachowałabym się inaczej.
- Jestem Aniołem Ciemności. Dowiedziałam się o tym wczoraj. Dla mnie to też był wielki szok. Z dnia na dzień moje życie stanęło do góry nogami. Ale jestem dobra. moją powinnością jest zabijanie… – Urwałam.
- Zabijanie czego? – Ponaglał mnie Trent.
- Demonów. – Dokończyłam. Teraz czekałam na reakcję.
- Demony też istnieją?
- Tak. Są jeszcze wampiry, wilkołaki, wróżki, duchy, elfy i dużo więcej magicznych stworzeń.
- O matko! A Vic? – To pytanie mnie zaskoczyło.
- Vic jest zwykłym człowiekiem, tak jak ty.
- A ten chłopak, jak mu tam. Ten co was tu przywiózł?
- Jamie. On też jest Aniołem Ciemności. Bardzo mi pomaga. Dzisiaj z nim trenowałam i… – Już miałam mu powiedzieć że odkrył moją moc, ale to mogło już być dla niego za dużo. Postanowiłam zostawić mu tą wiadomość na później.
- I co? Możesz kończyć zdanie jak już zaczynasz?
- I on jest naprawdę dobrym przyjacielem. – Wymyśliłam.
- Przyjacielem? Ja jestem twoim przyjacielem. Ile się znamy? Ponad 10 lat a jego ile znasz? 2 dni? I już jest twoim dobrym przyjacielem? – Złapał mnie za ramię. Zacisnął na nim rękę i wbił paznokcie w skórę. Co mu sie stało? Nigdy nie był taki porywczy.
- Trent, puść mnie! To boli! – Wyrwałam mu się. Na moim ramieniu zostały ślady paznokci. Z trzech leciała krew. On tylko na mnie popatrzył i wybiegł z zaułku. Zdziwiło mnie jego zachowanie, to nie był ten sam Trent. Zwinęłam skrzydła i powoli ruszyłam w stronę wyjścia. Usłyszałam znajomy głos. Steven. Mówił coś do Megan. Widziałam jak idą w stronę ściany gdzie stał Jamie. Wyszłam z zaułku i ruszyłam w ich stronę. Rozmawiali o czymś bardzo cicho, jakby to była wielka tajemnica. Podeszłam bliżej.
- Co jest? – Zapytałam stając między Stevenem a Jamie’m.
- Usłyszeliśmy o tym co się stało i przyszliśmy. – Powiedział Steven. Przerwał na chwilę ale niedługo znów kontynuował. – Przyjrzałem się bliżej sztyletowi, którym zabito tego chłopaka. Były na nim demoniczne znaki i trochę krwi demona. Wszyscy do tego wyczuwamy je gdzieś niedaleko. I to bardzo niedaleko. Myślimy że mógł go zabić demon…
Z rozdziału na rozdział jestem strasznie ciekawa co się wydarzy dalej nie mogę doczekać się kolejnego
OdpowiedzUsuń