niedziela, 29 września 2013

Część 11

… Wbiłam nóż w plecy demona, który zachodził Jamie’go od tyłu. Demon zmienił się w parę a Jamie odwrócił się zdziwiony. Zachwiałam się na wysokich butach a on złapał mnie jedną ręką. W drugiej miał miecz. Demon, z którym przed chwilą walczył, podszedł do niego i juz miał atakować gdy wbiłam w niego sztylet. Jamie mnie upuścił i poleciałam na ziemię. Uderzyłam plecami w podłogę i wyszarpnęłam ostrze z rany demona. Polała się czarna krew. Osłoniłam rękami twarz. Potwór rozpłynął sie jak we mgle. Powoli podniosłam sie z ziemi. Jamie złapał mnie za ramiona i przytulił. Po chwili odsunął się.
- Na zewnątrz jest ich więcej. Zostań tu! – Nakazał ostrym głosem, który wskazywał że nie mogę się sprzeciwić a sam wybiegł na zewnątrz. Czemu nie mogę walczyć razem z nimi. Gdybym była w pobliżu i ja i on czulibyśmy się lepiej, bo mielibyśmy pewność ze żadnemu nic się nie stanie. Nie mogłam stać bezczynnie otoczona czterema ścianami, gdy oni ryzykowali życie. Ruszyłam w stronę zbrojowni. Wzięłam klucze leżące na stoliku i otworzyłam drzwi. Ruszyłam po schodach, w dół. Dzięki adrenalinie krążącej w moich żyłach, całkiem sprawnie mi to poszło zważając na wysokość obcasów w moich butach. Otworzyłam kolejne drzwi i weszłam do dużego pomieszczenia. Wzięłam jeden z pasów, do których można przymocowywać pochwy na broń i założyłam go  na pas. Zdjełam ze ściany długi miecz w pokrowcu i przyczepiłam go do pasa. Potem zrobiłam to samo z dwoma sztyletami. Z kufra wyjęłam czakram i wsunęłam go do pokrowca na udzie. Na koniec wzięłam miecz, który był zakrzywiony na końcu i ruszyłam do wyjścia. Cała broń była bardzo ciężka, ale postanowiłam że ją doniosę. Dokładnie pozamykałam drzwi. Chciałam jeszcze iść przebrać buty, ale odgłosy walki nie dawały mi spokoju. Wzięłam głęboki oddech i wyszłam na zewnątrz. Mgła była gesta jak mleko. Co moment migały mi kolory walczących, ale nie mogłam nawet odróżnić czy to demony czy anioły. Ruszyłam przed siebie. Jeden z demonów od razu znalazł sie przy mnie. Zamachnęłam sie mieczem i odcięłam mu głowę, która spadając zniknęła. Uginałam się pod ciężarem broni, ale się nie poddałam. Napotkałam na drodze Stevena, który wymachiwał swoim sztyletem do dwóch demonów. Zabiłam jednego i podałam mu szybko jeden z mieczy, które wzięłam. Zabił drugiego demona i zaraz zaczął walczyć z kolejnym. Szukałam naszych. Wypatrzyłam długie blond włosy.
- Megan! – Krzyknęłam, gdy się odwróciła rzuciłam jej czakram, przy okazji trafiając w ramie jednego z demonów. Rozwścieczony, ruszył na mnie. Cofnęłam się o krok i poczułam za plecami coś zimnego i lepkiego. Odwróciłam sie. Za mną stał jeszcze jeden potwór. Zaczęłam z nimi walczyć. Z jednym byłoby prościej, ale dwójka to dla mnie za dużo. Dalej miałam dużo broni. Koturny, także mi ciążyły. Przewróciłam się a jeden z demonów wyszarpnął mój miecz. Krzyknęłam i nagły srebrny błysk pozbawił jednego z nich połowy tłowia, a drugiego przekłuł. Złote włosy, które początkowo wzięłam za Jamie’go wcale do niego nie należały. Były krótsze. To była Lacuna. Miała długie cięcie na lewym policzku i była pochlapana krwią demonów. Podała mi rękę i pomogła wstać. Podałam jej jeden ze sztyletów, ona kiwnęła głową i pobiegła we mgłę. Uratowała mi życie, uświadomiłam sobie. Nagle koło mnie pojawił się Jamie.
- Co się stało? – Zapytał zdenerwowany i zasapany. Widocznie biegł, gdy usłyszał mój krzyk.
- Już nic.  Atakowali mnie ale Lacuna mi pomogła.
- Kazałem ci zostać w środku tak? Jest ich za dużo! Za dużo niebezpieczeństwa! – Po chwili wpatrywania sie w siebie koło nas pojawiła się cała reszta. Lacuna i Megan były ranne, lecz rany już zaczynały się goić. Steven miał rozczochrane włosy, poplamione krwią.
- Udało się – Powiedział i ruszył w stronę domu. Mgła już zaczęła opadać. Lacuna i Megan podążyły za bratem. Mnie coś zatrzymywało na zewnątrz.
- To po mnie przyszli prawda? – Zapytałam Jamie’go. Pokiwał głową. Ściągam niebezpieczeństwo na wszystkich. Oni chcą mnie, a inni mogą zginąć. Potrzebują mnie. Muszę spotkać się z Vic, i wziąć kilka normalnych rzeczy z domu.
- Chcę iść do domu. – Zwróciłam sie do Jamie’go, który znalazł się tuż obok mnie.
- Dobrze, idę z tobą. – Ruszyliśmy chodnikiem biegnącym wzdłuż ulicy. Co kilka chwil patrzyłam na Jamie’go. Byłam strasznie zdenerwowana i przemarznięta. Było około 5 stopni a ja miałam na sobie króciutką spódniczkę i koszulkę. Jamie jakby widząc mój stres złapał mnie za rękę. Gdy znaleźliśmy się koło mojego domu przypomniałam sobie ze rodzice są w prascy. Trochę się rozluźniłam. Podchodząc do drzwi usłyszałam wołanie mojego imienia. I ja i Jamie sie odwróciliśmy. Przez ulicę przebiegała Vic. W schodzącej mgle jej włosy wydawały sie ciemniejsze i bardziej matowe niż były w rzeczywistości. Podbiegła do mnie i rzuciła mi się na szyję. Przytuliłam ją.
- Gdzie ty byłaś? Twoi rodzice mi powiedzieli ze uciekłaś!
- Tak, ale to dłuższa historia. Chodź, opowiem ci wszystko. – Po tych słowach zwróciłam sie do Jamie’go. – Nie idę dzisiaj do szkoły. Nie dam rady.
- Ok. Potem przyjdziesz, czy już zostaniesz w domu? – Zapytał. Z jego głosu nie mogłam odczytać czy miał nadzieję na to pierwsze czy drugie. Odwrócił sie i odszedł. Razem z Vic weszłyśmy do środka. Nie było mnie tu tylko jeden dzień a czułam sie jakby minęły wieki. Szafka dalej była przestawiona i zakrywała dziurę w ścianie zrobioną czakramem Megan. Obie poszłyśmy do mojego pokoju. Było tak jak go zostawiłam, książki na półce leżały równo ułożone. Jedna z nich znajdowała się na łóżku. Laptop spoczywał na szafce nocnej. Siadłam na łóżko i to samo zrobiła Vic. Zaczęłam opowiadać o wszystkim, zaczynając od tego co wydarzyło się po wyjściu ze szkoły. W miedzy czasie zjadłam śniadanie i przyniosłam cole. W opowiadaniu ominęłam tylko moment pocałunku miedzy mną a Jamie’m. Siedziałyśmy długo aż niebo na zewnątrz spowił mrok. Vic dowiedziała się wszystkiego, gdy miałą wychodzić zadzwonił mój telefon. Odebrałam i usłyszałam zrozpaczony głos Megan.
- Clov? Gdzie jesteś? – Zapytała.
- W domu. A co? – Odpowiedziałam niepewnie.
- Porwali Stevena! Porwali go! – Wykrzyknęła do słuchawki. Jak to porwali Stevena? Kto go porwał?
- Megan, nie do końca rozumiem. Kto go porwał?
- Demony. Wpadły przez okno. Jamie i Steven byli razem w swoim pokoju. Usłyszałam jak Jamie mnie woła. Przybiegłam w momencie jak Demon uciekał ze Stevenem przez okno! Jamie próbował jakoś walczyc ale nie miał broni. Steven został porwany…

1 komentarz:

  1. Niesamowity rozdział. Przepraszam że pod tamtymi nie zostawiłam po sobie śladu ale dopiero dzisiaj je przeczytałam ;). Mam nadzieję że Stivenowi nic się nie stanie. A te momenty pomiędzy Clov a Jamie są po prostu boskie. Masz świetną muzykę na blogu m.in mój ulubiony zespół Black Veil Brides *_*. Nie mogę doczekać się kolejnego pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń