... Żeby nie krzyknąć musiałam ugryźć się w
wargę, poczułam słony smak krwi w ustach. Tej dziewczynie wyrosły
skrzydła, tej dziewczynie wyrosły skrzydła – powtarzałam sobie w
myślach. Siedziałam na dachu i myślałam o tym co zobaczyłam. O co tu
chodzi? Jak to jest możliwe? Kim ona była? Nie mogłam znaleźć odpowiedzi
na żadne pytanie, które sama sobie zadałam. Siedziałam długo na dachu
aż poczułam dotyk czyjejś ręki na ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam
że to Vic a za nią stoi Trent.
- Co tu robisz? Szukaliśmy cię. Przegapiłaś połowę imprezy. – powiedziała wyraźnie zdenerwowanym głosem Vic.
- Ja musiałam się przewietrzyć. – Wymyśliłam na szybko.
- Wietrzyłaś się przez 2 godziny! Za godzinę koniec imprezy! Chodź na dół – Aż dwie godziny siedziałam na dachu? Vic pociągnęła mnie do schodów prowadzących na dół. W trójkę poszliśmy do baru gdzie Trent zamówił po drinku. Zaczęłam sączyć go przez plastikową słomkę, cały czas myśląc o blondynce. Rozejrzałam się po sali w nadziei że zobaczę gdzieś Jamie’go, ale go nie było. Chwilę przed północą jeszcze raz zaśpiewano mi „sto lat” a potem ludzie zaczęli powoli opuszczać klub. Wyszłam na końcu. Vic i Trent już wsiedli do limuzyny a ja popatrzyłam na dach klubu. Potem wsiadłam do auta i znowu pojechaliśmy już nie tak bardzo zatłoczonymi ulicami. Zatrzymaliśmy się przed blokiem Trenta.
- Jadę jutro z samego rana na weekend do ciotki i wracam w niedzielę wieczorem więc się nie zobaczymy – powiedział wysiadając z auta i idąc w stronę drzwi.
- Pa – powiedziałyśmy jednocześnie. Kolejny przystanek to osiedle domków szeregowych. Limuzyna zatrzymała się przy jednym z nich i Vic poszła do domu. Na końcu kierowca odwiózł mnie pod mój dom. Wszystkie światła były wyłączone więc rodzice musieli już spać. Cicho poszłam do mojego pokoju. Tylko zrzuciłam buty i padłam na łóżko nawet nie zdejmując sukienki. Gdy zamknęłam oczy pomyślałam o dziewczynie ze skrzydłami i z tą myślą zasnęłam.
***
Blondynka wylądowała przy jednym z wielu domów na ulicy. Poszła ścieżką do drzwi. Na schodkach siedział wysoki brunet a obok niego o ścianę opierał się Jamie. Był ubrany identycznie jak na imprezie z tą różnicą że z jego pleców także wyrastały ogromne skrzydła. Były piękne i mroczne. Miały nieco inny kształt niż u blondynki lecz świeciły tym samym cudownym, delikatnym złotym blaskiem. Za to skrzydła bruneta były łagodniejsze i ich blask był srebrny. Gdy ona podeszła do nich skrzydła trojga zwinęły się.
- Dobrze że jesteście – powiedziała dziewczyna wchodząc po schodkach i grzebiąc w torebce.
- Wyciągnęłaś mnie ze środka imprezy a i tak musiałem czekać na ciebie 2 godziny. – powiedział Jamie wyraźnie zirytowany.
- Musiałam jeszcze coś załatwić.
- Dobra idziemy czy nie? – Odezwał się brunet.
- Steven cierpliwości, szukam klucza.
- Megan, następnym razem uprzedź że się spóźnisz. – powiedział spokojnie Steven
Megan wyjęła klucz i otworzyła drzwi, cała trójka ruszył korytarzem. Weszli do salonu i skierowali się do czarnych drzwi na końcu pokoju. Dziewczyna wyjęła kolejny klucz i otworzyła drzwi. Za nimi były długie schody, prowadzące do piwnicy. Na ich końcu były stalowe drzwi. Megan przyłożyła do nich rękę i się otworzyły. Pokój był ogromny, i nie był piwnicą. Na ścianach wisiały różnego rodzaju miecze, łuki, kołczany pełne strzał, włócznie i wiele innej broni, której nazw nie znałam. Na podłodze stały stalowe kufry. Jamie podszedł do jednego i wyjął dwa sztylety. Podał jeden Stevenowi a drugi sam włożył do pochwy przy pasie. Megan wzięła jeden z dużych łuków a na plecy zarzuciła kołczan. Jamie wziął miecz, a Steven zloty chakram. Wszyscy wyszli przed dom i rozłożyli skrzydła. Potem wzlecieli w noc…
***
- Co tu robisz? Szukaliśmy cię. Przegapiłaś połowę imprezy. – powiedziała wyraźnie zdenerwowanym głosem Vic.
- Ja musiałam się przewietrzyć. – Wymyśliłam na szybko.
- Wietrzyłaś się przez 2 godziny! Za godzinę koniec imprezy! Chodź na dół – Aż dwie godziny siedziałam na dachu? Vic pociągnęła mnie do schodów prowadzących na dół. W trójkę poszliśmy do baru gdzie Trent zamówił po drinku. Zaczęłam sączyć go przez plastikową słomkę, cały czas myśląc o blondynce. Rozejrzałam się po sali w nadziei że zobaczę gdzieś Jamie’go, ale go nie było. Chwilę przed północą jeszcze raz zaśpiewano mi „sto lat” a potem ludzie zaczęli powoli opuszczać klub. Wyszłam na końcu. Vic i Trent już wsiedli do limuzyny a ja popatrzyłam na dach klubu. Potem wsiadłam do auta i znowu pojechaliśmy już nie tak bardzo zatłoczonymi ulicami. Zatrzymaliśmy się przed blokiem Trenta.
- Jadę jutro z samego rana na weekend do ciotki i wracam w niedzielę wieczorem więc się nie zobaczymy – powiedział wysiadając z auta i idąc w stronę drzwi.
- Pa – powiedziałyśmy jednocześnie. Kolejny przystanek to osiedle domków szeregowych. Limuzyna zatrzymała się przy jednym z nich i Vic poszła do domu. Na końcu kierowca odwiózł mnie pod mój dom. Wszystkie światła były wyłączone więc rodzice musieli już spać. Cicho poszłam do mojego pokoju. Tylko zrzuciłam buty i padłam na łóżko nawet nie zdejmując sukienki. Gdy zamknęłam oczy pomyślałam o dziewczynie ze skrzydłami i z tą myślą zasnęłam.
***
Blondynka wylądowała przy jednym z wielu domów na ulicy. Poszła ścieżką do drzwi. Na schodkach siedział wysoki brunet a obok niego o ścianę opierał się Jamie. Był ubrany identycznie jak na imprezie z tą różnicą że z jego pleców także wyrastały ogromne skrzydła. Były piękne i mroczne. Miały nieco inny kształt niż u blondynki lecz świeciły tym samym cudownym, delikatnym złotym blaskiem. Za to skrzydła bruneta były łagodniejsze i ich blask był srebrny. Gdy ona podeszła do nich skrzydła trojga zwinęły się.
- Dobrze że jesteście – powiedziała dziewczyna wchodząc po schodkach i grzebiąc w torebce.
- Wyciągnęłaś mnie ze środka imprezy a i tak musiałem czekać na ciebie 2 godziny. – powiedział Jamie wyraźnie zirytowany.
- Musiałam jeszcze coś załatwić.
- Dobra idziemy czy nie? – Odezwał się brunet.
- Steven cierpliwości, szukam klucza.
- Megan, następnym razem uprzedź że się spóźnisz. – powiedział spokojnie Steven
Megan wyjęła klucz i otworzyła drzwi, cała trójka ruszył korytarzem. Weszli do salonu i skierowali się do czarnych drzwi na końcu pokoju. Dziewczyna wyjęła kolejny klucz i otworzyła drzwi. Za nimi były długie schody, prowadzące do piwnicy. Na ich końcu były stalowe drzwi. Megan przyłożyła do nich rękę i się otworzyły. Pokój był ogromny, i nie był piwnicą. Na ścianach wisiały różnego rodzaju miecze, łuki, kołczany pełne strzał, włócznie i wiele innej broni, której nazw nie znałam. Na podłodze stały stalowe kufry. Jamie podszedł do jednego i wyjął dwa sztylety. Podał jeden Stevenowi a drugi sam włożył do pochwy przy pasie. Megan wzięła jeden z dużych łuków a na plecy zarzuciła kołczan. Jamie wziął miecz, a Steven zloty chakram. Wszyscy wyszli przed dom i rozłożyli skrzydła. Potem wzlecieli w noc…
***
Obudziłam się, leżałam na łóżku w swojej
sypiali. Na zewnątrz było jeszcze ciemno. Wskazówka na zegarku
wskazywała 3:30, ale ja już nie byłam śpiąca. Rodzice jeszcze spali.
Zeszłam po cichu do kuchni i wlałam do szklanki wodę. Było mi dziwnie
ciepło, nie wiedziałam dlaczego. Wróciłam do siebie i włączyłam laptopa.
Na facebooku na czacie była obecna tylko jedna osoba, Trent. Napisałam
do niego „Cześć” i czekałam na odpowiedź. Ale nie odpisała. Ponowiłam
przywitanie i dalej nic. To nie miało sensu, zapewne stracił sygnał
internetu bo jedzie do rodziny. Wstałam z fotela i poszłam się przebrać.
Włożyłam ciemne dżinsy i niebieską koszulkę. Złapałam torebkę i poszłam
do drzwi wyjściowych. Przy wyjściu wciągnęłam glany i skórzaną kurtkę.
Wyszłam z domu i ruszyłam ciemną, pustą ulicą. Szłam dłuższy czas przed
siebie wpatrując się w ciemny asfalt. Nagle zobaczyłam że niebo przecina
srebrny błysk. A dokładniej trzy błyski. Nie wyglądały jak
spadające gwiazdy, a może jednak nimi były. Albo to moja wyobraźnia. Po
tym co stało się w Hadesie wszystko jest możliwe. Potrząsnęłam głową i
zobaczyłam że słońce już wschodzi. Ile chodziłam tak zupełnie bez celu?
Zawróciłam i poszłam do domu Vic. Nie chciałam dzwonić dzwonkiem bo na
pewno jej mama jeszcze śpi. Zadzwoniłam na komórkę. Odebrała po 4
sygnale.
- Tak? – mówiła bardzo zaspanym głosem, zapewne ją obudziłam.
- Otworzysz? Jestem pod drzwiami – powiedziałam
- Która godzina?
- Yyyyy wczesna?
-Muszę ci otworzyć, prawda?
- Tak
- Dobra poczekaj, zaraz będę – Rozłączyła się. Usłyszałam ciche kroki i szczęk zamka. W drzwiach stanęła rozczochrana, z cieniami pod oczami i w piżamie w kotki Vic. Wyglądała na rozgniewaną wczesnym obudzeniem. Machnęła ręką pokazując żebym weszła. Zdjęłam buty w progu i odwiesiłam kurtkę. Poszłam do jej pokoju. Łóżko wyglądało jakby przeszło przez nie tornado, ale to normalne w śnie Vic. Siadłam na skraju poprawiając prześcieradło a ona opadła na łóżko zagłębiając twarz w poduszce. Nie wiedziałam czy to rozsądne mówić jej o dziwnym śnie albo blondynce z klubu. Położyłam się koło niej.
- Co robisz tu tak wcześnie? Zaczęłaś cierpieć na bezsenność? – Zapytała. Nie wiedziałam co powiedzieć. Vic sięgnęła ręką do moich pleców. Najpierw nie wiedziałam co robi ale gdy odsunęła rękę zobaczyłam w jej dłoni duże czarne pióro, od którego bił lekki srebrny blask, lecz po chwili zgasł. Nie wiedziałam co na to powiedzieć, patrzyłam się na nie i nie mogłam wykrztusić ani jednego słowa. Vic strzepała ręką dziwny srebrny pyłek, który osiadł na moich plecach.
- Co to jest? – Zapytała lekko drżącym głosem. Czułam że już dłużej nie wytrzymam, musiałam się wygadać.
- W Hadesie widziałam, widziałam, jakąś dziewczynę.
- I co z tego? Było tam dużo dziewczyn.
- Tak, ale poszłam za nią na dach i – urwałam. Uzna mnie za wariatkę jeśli jej powiem.
- I? – Dopytywała Vic przypatrując się mi.
- I wyrosły jej skrzydła na których odleciała – Czekałam na jej reakcję, która nie nadchodziła. – Pewnie uznałaś że oszalałam.
- Uznałabym gdyby nie to pióro, ale to jest nie logiczne.
- Uwierz mi. A dzisiaj w nocy miałam o niej sen z tą różnicą że był w nim jakiś nieznajomy chłopak i – Dostrzegałam w jej oczach że mi nie wierzy – Jamie. Wszyscy mieli skrzydła takie jak ta dziewczyna tylko każde miały inny blask.
- Dobrze, załóżmy że ci wieżę, ale to nie wyjaśnia dlaczego to pióro znalazło się na twoich plecach.
- Ja też nie wiem! Jestem przerażona Vic! Nie wiem co się tu dzieje! – Łzy podeszły mi do oczy, czułam że jeszcze jedno słowo i czara się przeleje.
- Ty naprawdę sobie tego nie wymyśliłaś – Powiedziała Vic współczującym głosem.
- Mówiłam ci. – Łzy popłynęły. Chciałam być twarda ale to mi nie wyszło. Nigdy nie wychodzi. Vic mnie przytuliła. Moje myśli wirowały. Poszłam do łazienki i wytarłam oczy. Obejrzałam się w lustrze i zobaczyłam że coś zmieniło się w moim wyglądzie. Nabrałam bardziej kobiecej budowy ciała. Moje oczy już nie były całe czarne, miały plamki złota. Nigdy takich nie widziałam. Usta nabrały pełniejszego kształtu. Nie wyglądałam już jak zwykła dziewczyna, śmiem twierdzić że stałam się piękna. Ale jeszcze wczoraj wyglądałam całkiem inaczej. Coś się zmieniło tej nocy tylko nie miałam pojęcia co. Wyszłam do pokoju.
- Już zauważyłaś? – Zapytała ostrożnym głosem Vic.
- Że wyglądam całkiem inaczej? Tak.
- Między innymi dlatego ci uwierzyłam. Ale jesteś strasznie blada. Potrzebujesz albo cukru albo kofeiny. Chodź, pójdziemy na kawę.Ale poczekaj chwilę, muszę doprowadzić się do porządku. – Uśmiechnęła się i poszła do łazienki. Chwilę później wyszła uczesana i ubrana. Wzięła torebkę i pociągnęła mnie do drzwi. Nie miałam ochoty nigdzie wychodzić, najchętniej położyłabym się na łóżku i zaczęła wypłakiwać oczy. Ale poszłam dla niej. Weszłyśmy do kawiarni w galerii handlowej.
- Wyglądasz jakbyś miała zaraz zemdleć. Idź do stolika a ja zaraz przyjdę. – Vić poszła do kolejki, która składała się teraz z pary nastolatków i mężczyzny w garniturze. Nieświadomie ruszyłam do stolika, przy którym wczoraj poznałam Jamie’go w nadziei że znowu tam będzie. I był. Ale jego wygląd przerażał. Miał na sobie czarną koszulkę z logo jakiegoś zespołu a na ramieniu paskudną ranę. Jedna jego dłoń była zabandażowana. Prawy policzek był obdrapany jakby szedł przez park i ktoś nagle uderzył do w twarz kamieniem. Ale najbardziej zainteresowały mnie jego oczy. Były niebieskie, ale nie do końca, miały złote plamki na tęczówkach. Tak samo jak moje…
- Tak? – mówiła bardzo zaspanym głosem, zapewne ją obudziłam.
- Otworzysz? Jestem pod drzwiami – powiedziałam
- Która godzina?
- Yyyyy wczesna?
-Muszę ci otworzyć, prawda?
- Tak
- Dobra poczekaj, zaraz będę – Rozłączyła się. Usłyszałam ciche kroki i szczęk zamka. W drzwiach stanęła rozczochrana, z cieniami pod oczami i w piżamie w kotki Vic. Wyglądała na rozgniewaną wczesnym obudzeniem. Machnęła ręką pokazując żebym weszła. Zdjęłam buty w progu i odwiesiłam kurtkę. Poszłam do jej pokoju. Łóżko wyglądało jakby przeszło przez nie tornado, ale to normalne w śnie Vic. Siadłam na skraju poprawiając prześcieradło a ona opadła na łóżko zagłębiając twarz w poduszce. Nie wiedziałam czy to rozsądne mówić jej o dziwnym śnie albo blondynce z klubu. Położyłam się koło niej.
- Co robisz tu tak wcześnie? Zaczęłaś cierpieć na bezsenność? – Zapytała. Nie wiedziałam co powiedzieć. Vic sięgnęła ręką do moich pleców. Najpierw nie wiedziałam co robi ale gdy odsunęła rękę zobaczyłam w jej dłoni duże czarne pióro, od którego bił lekki srebrny blask, lecz po chwili zgasł. Nie wiedziałam co na to powiedzieć, patrzyłam się na nie i nie mogłam wykrztusić ani jednego słowa. Vic strzepała ręką dziwny srebrny pyłek, który osiadł na moich plecach.
- Co to jest? – Zapytała lekko drżącym głosem. Czułam że już dłużej nie wytrzymam, musiałam się wygadać.
- W Hadesie widziałam, widziałam, jakąś dziewczynę.
- I co z tego? Było tam dużo dziewczyn.
- Tak, ale poszłam za nią na dach i – urwałam. Uzna mnie za wariatkę jeśli jej powiem.
- I? – Dopytywała Vic przypatrując się mi.
- I wyrosły jej skrzydła na których odleciała – Czekałam na jej reakcję, która nie nadchodziła. – Pewnie uznałaś że oszalałam.
- Uznałabym gdyby nie to pióro, ale to jest nie logiczne.
- Uwierz mi. A dzisiaj w nocy miałam o niej sen z tą różnicą że był w nim jakiś nieznajomy chłopak i – Dostrzegałam w jej oczach że mi nie wierzy – Jamie. Wszyscy mieli skrzydła takie jak ta dziewczyna tylko każde miały inny blask.
- Dobrze, załóżmy że ci wieżę, ale to nie wyjaśnia dlaczego to pióro znalazło się na twoich plecach.
- Ja też nie wiem! Jestem przerażona Vic! Nie wiem co się tu dzieje! – Łzy podeszły mi do oczy, czułam że jeszcze jedno słowo i czara się przeleje.
- Ty naprawdę sobie tego nie wymyśliłaś – Powiedziała Vic współczującym głosem.
- Mówiłam ci. – Łzy popłynęły. Chciałam być twarda ale to mi nie wyszło. Nigdy nie wychodzi. Vic mnie przytuliła. Moje myśli wirowały. Poszłam do łazienki i wytarłam oczy. Obejrzałam się w lustrze i zobaczyłam że coś zmieniło się w moim wyglądzie. Nabrałam bardziej kobiecej budowy ciała. Moje oczy już nie były całe czarne, miały plamki złota. Nigdy takich nie widziałam. Usta nabrały pełniejszego kształtu. Nie wyglądałam już jak zwykła dziewczyna, śmiem twierdzić że stałam się piękna. Ale jeszcze wczoraj wyglądałam całkiem inaczej. Coś się zmieniło tej nocy tylko nie miałam pojęcia co. Wyszłam do pokoju.
- Już zauważyłaś? – Zapytała ostrożnym głosem Vic.
- Że wyglądam całkiem inaczej? Tak.
- Między innymi dlatego ci uwierzyłam. Ale jesteś strasznie blada. Potrzebujesz albo cukru albo kofeiny. Chodź, pójdziemy na kawę.Ale poczekaj chwilę, muszę doprowadzić się do porządku. – Uśmiechnęła się i poszła do łazienki. Chwilę później wyszła uczesana i ubrana. Wzięła torebkę i pociągnęła mnie do drzwi. Nie miałam ochoty nigdzie wychodzić, najchętniej położyłabym się na łóżku i zaczęła wypłakiwać oczy. Ale poszłam dla niej. Weszłyśmy do kawiarni w galerii handlowej.
- Wyglądasz jakbyś miała zaraz zemdleć. Idź do stolika a ja zaraz przyjdę. – Vić poszła do kolejki, która składała się teraz z pary nastolatków i mężczyzny w garniturze. Nieświadomie ruszyłam do stolika, przy którym wczoraj poznałam Jamie’go w nadziei że znowu tam będzie. I był. Ale jego wygląd przerażał. Miał na sobie czarną koszulkę z logo jakiegoś zespołu a na ramieniu paskudną ranę. Jedna jego dłoń była zabandażowana. Prawy policzek był obdrapany jakby szedł przez park i ktoś nagle uderzył do w twarz kamieniem. Ale najbardziej zainteresowały mnie jego oczy. Były niebieskie, ale nie do końca, miały złote plamki na tęczówkach. Tak samo jak moje…
świetny rozdział bardzo ciekawe i wciągające opowiadanie jestem strasznie ciekawa co się stanie dalej :)
OdpowiedzUsuń