niedziela, 15 września 2013

Część 3

… Podeszłam do stolika i bez słowa odsunęłam krzesło, po czym na nie usiadłam. Jamie podniósł głowę i blado się uśmiechnął.
- Co ci się stało? – Nie wytrzymałam.
- Jakby to powiedzieć. Miałem wypadek.
- Jaki wypadek i kiedy? – Sama nie wiedziałam dlaczego tak się o to martwię.
- Wczoraj wyszedłem wcześniej z imprezy bo mama po mnie zadzwoniła. Jak przechodziłem przez ulicę to jakiś wariat mnie potrącił, ale już jest dobrze. -  Znowu na mnie popatrzył, lecz jego wzrok się zmienił. Patrzył mi prosto w oczy z mieszaniną zaciekawienia i zdziwienia. Spuściłam wzrok i wydukałam tylko – Dobrze że nic poważnego ci się nie stało. – Na całe szczęście przyszła Vic niosąc 2 kubki z kawą i po ciastku. Postawiła te rzeczy na stoliku i popatrzyła na Jamie’go.
- Co ci jest? – Zapytała.
- Miałem wypadek. – Tylko  tyle powiedział, wyją telefon i zajął się pisaniem. Na szczęście Vic nie wygadała mu o piórze i moim śnie. Popijałam małymi łykami gorącą kawę i co chwilę zerkałam na Jamie’go. Nie miałam pojęcia dlaczego to robię. Będąc w jego pobliżu czułam się bezpiecznie. Chociaż znam go dopiero drugi dzień czuję się jakbym znała go całe życie. Po mniej więcej 1 godzinie wyszłyśmy z kawiarni. Czułam na sobie wzrok Jamie’go gdy wychodziłam. Obie weszłyśmy do sklepu. Vic przymierzyła dżinsy, wyglądała w nich całkiem ładnie, ale nie miałam dzisiaj głowy do zakupów. Odwróciłam głowę i zobaczyłam coś czego nie spodziewałam się zobaczyć. Jamie biegł korytarzem. Sama nie wiedziałam dlaczego to robię ale rzuciłam się za nim. Vic krzyknęła żebym wracała, ale nie chciałam, nie mogłam. On mnie nie zobaczył, tylko wybiegł z galerii i ruszył dalej zatłoczonymi ulicami. Jeszcze wczoraj bym nie uwierzyła że mogę tak szybko biegać. Do tego prawie nie czułam zmęczenia. Jamie wbiegł do starego parku, gdzie miał powstać zupełnie nowy. Cały teren był otoczony taśmą ale on i tak ją przekroczył. Ja zrobiłam to samo. Gdy tylko znalazłam się za taśmą Jamie rozwiną skrzydła. Były identyczne do tych z mojego snu. A może dalej śnie? Wyją z kieszeni coś co wyglądało jak rękojeść miecza i nagle wystrzeliło z niej ostrze. Biegliśmy jeszcze kawałek, dobiegliśmy do polany, na której stały jeszcze 2 osoby, także uskrzydlone. Rozpoznałam ich. Stała tam dziewczyna o blond włosach z klubu Hades i brunet o imieniu Steven, który mi się śnił. Każdy trzymał jakąś broń. Schowałam się za drzewem, tak żeby nikt ze zgromadzonych mnie nie zobaczył. Nagle usłyszałam za plecami coś w rodzaju dyszenia. Odwróciłam się powoli, bojąc się co zobaczę. Nade mną stał potwór. Był strasznie blady, zamiast ust miał czarną dziurę, z której ziała pustka. Ramiona przekształcały się w macki a z przyssawek na nich wyłaniały się małe ząbki. Krzyknęłam i osunęłam się po drzewie na ziemię. W tej samej chwili za stworem stanął Jamie. Potwór się odwrócił i Jamie przebił go mieczem. Trysnęła czarna krew a demon dosłownie wyparował. Patrzyłam przerażonymi oczami na całą scenę. On przyglądał mi się ze strachem. Dopiero gdy Megan krzyknęła on szybko zerwał się w powietrze i poleciał na polankę. Byłam wyczerpana i przerażona, nie wychyliłam się nawet zza drzewa. Po dłuższej chwili stanęła przede mną cała trójka. Megan miała ranę na nodze a Steven starł z dłoni krew demona, pod którą widniała rana. Jamie podał mi rękę i pomógł wstać. Jego dłoń była ciepła i nie wiedziałam czy chcę ją puścić, lecz on mnie uprzedził.
- Co to było? – Wykrztusiłam.
- To był demon – Powiedziała Megan cichym ale za to pięknym i melodyjnym głosem. Oparłam się o drzewo i na chwilę zamknęłam oczy.
- Wszystko w porządku? – Zapytał wyraźnie zaniepokojonym głosem Jamie. Dotknął mojego ramienia a ja na niego popatrzyłam.
- Tak – Odpowiedziałam drżącym głosem. – A wy kim jesteście?
- Aniołami ciemności – Odezwał się Steven – Potomkami ludzi, których nie wpuszczono do nieba ani piekła, zesłanymi ponownie na ziemię aby odkupić grzechy przez eliminowanie zła. -
Popatrzyłam się w jego oczy, były identyczne jak moje. Czarne ze złotymi plamkami.
- Zabierzemy cię do Lacuny – Powiedział Steven i odwrócił się.
- Do kogo? I po co? – Miałam wrażenie że ziemia się pode mną ugina.
- Do naszej matki, mojej i Megi – Odparł Jamie – Nie masz się czego bać, po prostu nie powinnaś widzieć tego demona ani nas gdy jesteśmy pod postacią aniołów, żaden człowiek nas nie widzi a ty tak. Ona będzie wiedziała czym jesteś.
- Jak to czym jestem? Jestem sobą, zwykłą dziewczyną!
- Cicho bądź i chodź do mnie – Jamie rozłożył ramiona i wskazał gestem że mam do niego podejść.
- Po co?
- Zaufaj nam – Podeszłam do niego. On złapał mnie od tyłu pod ramionami i nagle wznieśliśmy się w powietrze. Pierwsze uczucie było straszne. Szybkie poderwanie się w powietrze doprowadziło mnie do mdłości. Krzyknęłam. W tej samej chwili Jamie wyrównał lot i pędziliśmy przed siebie z niesamowitą szybkością na wielkiej wysokości.
- Nie krzycz, przecież cię nie upuszczę – Powiedział Jamie śmiejąc się cicho. W chwili gdy to powiedział przestałam się bać. Stało się cudownie. Leciałam! Wiatr smagał mi twarz a ja z uśmiechem spoglądałam we wszystkie strony. Za nami lecieli Steven i Megan. Leciałam! Powtarzałam sobie w myślach. Leciałam w ramionach Jamie’go!…

...
… Wylądowaliśmy pod tym samym domem, który śnił mi się w nocy. Megan i Steven weszli do środka a ja zatrzymałam Jamie’go.
- Wcale nie miałeś wypadku, prawda? – Zapytałam.
- Nie, nie miałem wypadku. Wczoraj walczyliśmy z tymi samymi demonami co dzisiaj. To były 2 ostatnie z całego stada. – Odpowiedział z powagą w oczach. Tak myślałam, ale miałam jeszcze kilka pytań.
- To dlatego wyszedłeś z imprezy?
- Tak, przepraszam za to. Wejdźmy już do środka – Jamie otworzył drzwi i weszliśmy. Pokój też był jak w moim śnie, ale teraz było w nim jaśniej. Ściany były błękitne a meble czarne. Drzwi na drugim końcu pokoju też rozpoznałam, w śnie była tam zbrojownia. Na czarnym fotelu siedziała kobieta, na oko przed 40. Miała krótkie blond włosy, była ubrana w czerwoną koszulkę i szare dżinsy. Zauważyłam że pozostali zwinęli skrzydła i zaczęli wyglądać na pozór normalnie. Kobieta wstała i podeszła do nas.
- Kto to? – Zapytała jakby na powitanie. Pozostali popatrzyli na mnie i zwrócili się do blondynki. Pierwszy odezwał się Jamie, zapewne dlatego że jedyny znał moje imię.
- To Clov, ona jest, no cóż nie wiemy czym jest ale nas widzi i demony też. Pomyśleliśmy że ty będziesz wiedziała. – Potem odwrócił głowę w moją stronę. – To jest właśnie Lacuna, moja mama. Ona ma dar rozpoznawania istot magicznych szybciej niż każdy z nas.
Lacuna złapała mnie za rękę i odezwała się po dłuższej chwili – To jasne, nawet patrząc na oczy. Możecie wyjść, wy już chyba wiecie. -  Wszyscy się odwrócili i ruszyli w stronę schodów. Jamie rzucił mi spojrzenie gdy wchodził na górę a potem już go nie widziałam.
- Chodź, usiądź. – Lacuna posadziła mnie na fotelu gdzie jeszcze niedawno siedziała. – Ile masz lat?
- Szesnaście – odpowiedziałam zaskoczona takim pytaniem.
- Wczoraj miałaś urodziny tak? – Pokiwałam głową.
- Clov w twoich żyłach płynie krew Anioła Ciemności. – Powiedziała dziwnie spokojnym głosem.

Patrzyłam się na nią i nie wierzyłam jej słowom. Ja miałabym być Aniołem Ciemności? Nie, to nie może być prawda.
- Co? To nie możliwe.
- Ale to prawda. I to znaczy że twoi rodzice też są Aniołami.
- Nie, nie, nie. Oni są całkowicie normalni.
- Nigdy się nie zmieniałaś w Anioła prawda? W noc po 16 urodzinach każdy kto jest Aniołem i nigdy w niego się nie zmienił, robi to nieświadomie. Niech zgadnę, wcześniej nie miałaś złotych plamek na tęczówkach prawda?
- Nie, nie miałam. – Potwierdziłam z coraz większymi obawami że to może być prawda.
- No widzisz. Jesteś Aniołem Ciemności i nic na to nie poradzisz.
- Ale moi rodzice nimi nie są, na pewno nie.
- Tego nie wiem, jutro jest zebranie rady i jadę na nie, będę mogła poszukać czegoś w kronikach o tobie. Podaj mi swoją datę urodzenia i nazwisko oraz imiona twoich rodziców.
Gdy powiedziałam wszystko co Lacuna chciała wiedzieć odesłała mnie na górę pod pokój Stevena i Jamie’go i powiedziała mi że jeśli chcę to mogę sprawić żeby wyrosły mi skrzydła, ale nie chciałam, jeszcze nie. Zeszła na dół i zostawiła mnie samą pod drzwiami, zza których dochodził dźwięk przyciszonych głosów. Zapukałam i weszłam. Gdy tylko przekroczyłam próg rozmowy ucichły i oczy wszystkich były skierowane na mnie. Megan wstała z fotela i podeszła do mnie. Pokój był duży, obok lewej ściany stało jedno łóżko a po drugiej stronie drugie.Duże okno było do połowy przysłonięte czerwoną roletą. Ściany były szare a podłoga czarna. Jamie siedział na dużym fotelu a Steven na łóżku po prawej stronie. Megan posadziła mnie na drugi fotel a sama oparła się o szafę. Fotel był jeszcze ciepły co wskazywało na to że jeszcze przed chwilą ktoś na nim siedział.
- I co? – Zapytała Megan Patrząc na mnie.
- Lacuna twierdzi, twierdzi że jestem Aniołem tak jak wy – Powiedziałam. Miałam sucho w ustach i kręciło mi się w głowie.
- Wspaniale! – Wykrzyknął Jamie – Nasze szeregi się powiększają!
- Co? Jak to szeregi? Ja mam niby być taka jak wy? Mam zabijać demony? O nie nigdy w życiu! – Robiło się coraz gorzej.
- Czemu nie? – Zapytał Jamie.
- Bo nie chce! Ja chcę być zwykłą dziewczyną!
- Nigdy nią nie będziesz. – Odezwał się po raz pierwszy Steven.
- Dzięki, potrafisz pocieszyć człowieka. Cholera, czyli siedzę już w tym na zawsze?
- Tak. – Odpowiedzieli jednogłośnie.
- Spróbuj rozwinąć skrzydła. – Powiedział Jamie podchodząc do mnie. – Zamknij oczy i pomyśl że ich potrzebujesz, że potrzebujesz skrzydeł.
Zrobiłam tak jak polecił Jamie. Przez pierwszy moment nie czułam nic. Nagle przyszło mrowienie w plecach i usłyszałam dźwięk rozdzieranego materiału. Otworzyłam oczy i pierwsze co zobaczyłam to uśmiechnięte twarze wszystkich. Potem odwróciłam się do lustra i ujrzałam że z moich pleców wyrastają 2 potężne i piękne czarne skrzydła. Roztaczały słaby srebrny blask. Koszulka na plecach miała dwa rozdarcia. Ale teraz to mnie nie interesowało. Chciałam polecieć tak jak oni. Chciałam zobaczyć jak to jest. Dopiero gdy rozwinęła skrzydła przyszła mi na to ochota. Poczułam się silna.  Otworzyłam okno a oni tylko się na mnie patrzyli. Weszłam na parapet i popatrzyłam w dół. Jeśli spadnę mogę się nieźle poobijać. Ale to nic. Zrobię to, zrobię to, powtarzałam sobie w myślach. Wyskoczę i polecę. Skoczyłam i myślałam gorączkowo czy potrafię latać. Przy skoku zamknęłam oczy i starałam się równo machać skrzydłami. Nie poczułam upadku i otworzyłam oczy. Unosiłam się w powietrzu. Koło mnie wznosili się Steven, Megan i Jamie. A ja latałam…

2 komentarze:

  1. Suuuuuuuuuuuper!!! Dzięki za maila, nigdy nie wiedziałabym, że zmieniłaś adres ;) Teraz twój blog wydaje mi się bardziej przejrzysty i jakiś.....fajniejszy! Tylko błagam, pisz, pisz i jeszcze raz pisz! I to najlepiej następny rozdział z tamtego bloga bo zastanawiam się co się stanie......Ale cóż, ja też swoich męczę czekaniem więc spoko

    Twoja stara-nowa fanka

    Clace <3

    PS Uwielbiam Cię!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie ze podoba ci się mój odmieniony blog. Na tamtego nowy wpis dodam już jutro, ale jak przeniosę już wszystkie wpisy na ten to stary prawdopodobnie całkowicie usunę.

      Usuń