wtorek, 24 września 2013

Część 7

… Gdy wszystko objaśniliśmy przypomniałam sobie że powinnam już wracać do domu. Mama na pewno się martwi. Jamie zaproponował że odwiezie mnie i Vic. Ale to Steven siadł za kierownicą. Obok niego siedziała Megan, która nawet wsiadała z gracją, założyła nogę na nogę a przy jej krótkiej spódniczce wyglądało to wręcz prowokacyjnie. Ale ile ją znam to właśnie taka jest. Siadłam z tyłu po prawej stronie a koło mnie siadła Vic wyglądając przez okno. Na końcu wgramolił się Jamie i z hukiem zatrzasnął drzwi. Ruszyliśmy dziurawą ulicą. Zapięłam pasy ale z tego co zobaczyłam to nikt poza Vic się tym nie przejął. Po jakimś czasie zobaczyłam przez przyciemniane szyby ludzi stających do kolejki przy klubie Hades. Czerwony neon już się palił co znaczyło że niedługo zacznie się w środku jakaś impreza. Vic kierowała Stevena do swojego domu, który był wcześniej. Wjechaliśmy w ciasne uliczki jednokierunkowe i zatrzymaliśmy się pod domem z numerem 7. Vic wysiadła a ja podałam jej, jej rzeczy z nocowania. Wysiadłam z nią i pod drzwiami poradziłam żeby na siebie uważała. Potem wsiadłam i znowu auto ruszyło. Wjechaliśmy na wybój i potwierdziła się moja obawa o niezapinaniu pasu. Poleciałam na bok. Prosto na Jamie’go . Wylądowałam głową na jego ramieniu. On się na mnie popatrzył i przez chwilę nasze spojrzenia były skierowane prosto w oczy. W jego widziałam swoje odbicie, w tedy oderwał wzrok i pomógł mi siąść z powrotem. Zobaczyłam na jego szyi łańcuszek, który był schowany pod koszulkę. Ciekawe co na nim wisiało. Niedługo po tym zdarzeniu zatrzymaliśmy się pod moim domem. Rodziców jeszcze nie było. Wszystkie światła były zgaszone. Już się ściemniło i mama niedługo zamykała salon. Tato zapewne już na nią czekał. Wysiadłam z auta i nie wiedziałam czemu ale sie zapytałam.
- Może wejdziecie do środka? – Megan i Steven popatrzyli na siebie, tylko Jamie od razu wysiadł z auta.
- Czemu nie? – Powiedział i skierował się do pozostałych. – Idziecie?
Wysiedli z auta i pozamykali drzwi auta. Wygrzebałam klucze z torebki i otworzyłam drzwi. Weszłam do środka i … stanęłam jak wryta. Po środku stał reporter o niebieskich oczach. Tyle że nie wyglądał jak w tedy. Miał długie kły z których ciekło coś o zielonkawym kolorze. Popatrzyłam na Jamie’go, który przepchał się przede mnie i powiedział szybko.
- Elodion. Demon zmiennokształtny– Odwrócił się i dał znak ręką do Stevena i Megan. Oboje przeszli koło mnie. Steven wyciągnął z kieszeni sztylet a Megan zagrzebała w torebce i wyciągnęła coś na kształt czakramu. Jamie wyjął z wewnętrznej kieszeni kurtki dwa duże myśliwskie sztylety. Z minuty na minutę wszyscy się zmienili ze zwykłych nastolatków w groźnych wojowników. Ja jakby odruchowo wyjęłam z kieszeni rękojeść sztyletu. W sekundę wysunęło się z niej ostrze. Demon o nazwie Elodion ruszył prosto na nas. Megan rzuciła czakramem ale ten tylko musnął rękę demona i wbił się w ścianę, potwór krzyknął i popchnął z wielką siłą Megan na ścianę. Dziewczyna uderzyła w nią i osunęła się na ziemię. Steven podbiegł do niej a Jamie ruszył na demona. Zaczęli walczyć i nagle Elodion wyminął Jamie’go i pobiegł prosto na mnie. Szłam szybko do tyłu aż dotknęłam plecami ściany. Uniosłam sztylet i gdy stanął nade mną wbiłam mu go w brzuch. Z rany trysnęła czarna krew i opryskała mi nadgarstek. w miejsce gdzie krew dotknęła skóry poczułam bolesne pulsowanie. Demon zatoczył się do tyłu a Jamie wbił swój nóż w jego głowę. Ten upadł i zmienił się w parę. Steven i Megan podeszli do nas. Na całe szczęście nic jej się nie stało.
- Do cholery, skąd tu się wziął demon? – Zapytałam przerażona.
- Chciałbym cię zapytać o to samo. – Odpowiedział Jamie patrząc na mnie.
- No wiesz ja go tu nie zaprosiłam! – Oburzyłam się.
- Dość. Uspokój się Clov. Tu może być ich więcej. Ja i Steven idziemy sprawdzić górę, wy zostańcie tu. – Megan popatrzyła na Stevena, wyjęła czakram ze ściany i oboje poszli na górę. Popatrzyłam na dziurę, którą zostawiła broń Megan. Rodzice mnie zamordują. Cały czas czułam ból w prawym nadgarstku. Popatrzyłam na niego. Z ran ciekła krew. Nie wyglądało to za ciekawie.
- Krew demonów wypala rany. To coś w rodzaju silnej trucizny. – Powiedział Jamie, patrząc się na moją rękę.
- Fajnie że mi to powiedziałeś.
- Powiedziałem, ale nie słuchałaś! Masz w domu jakieś opatrunki?
- W salonie w górnej szufladzie mama trzyma bandaże. – Jamie poszedł do wskazanego przeze mnie pokoju, zapalił światło i zaczął grzebać w szufladzie.
- Idź umyj tą rękę i przyjdź tu. – Polecił nie patrząc na mnie. Zrobiłam to co kazał. Puściłam lodowatą wodę i przez moment ból ustał. Gdy wróciłam Jamie siedział na oparciu dużego czerwonego fotelu. W ręce miał bandaż.
- Siadaj Harris. – Mówił z lekkim uśmieszkiem i do tego znał moje nazwisko.
- Nie mów do mnie po nazwisku. Nie lubię tego. A do tego ja twojego nie znam!
- Miller. – Powiedział prawie obojętnym tonem. – Jestem Jamie Miller. A dokładniej James Miller, ale nie używam pełnego imienia.
- Dlaczego?
- A ty czemu nie każesz siebie nazywać Clover tylko Clov?
- Nie lubię Clover. Po prostu nie lubię tego imienia.
- A ja mam swoje powody żeby nie używać mojego pełnego. – Widząc moja minę dodał. – A ty nie musisz wiedzieć dlaczego. A teraz siadaj i podaj mi rękę. – Wypełniłam jego polecenie. Wziął ją delikatnie i zaczął bandażować. Patrzyłam na ruchy jego rąk. Wyglądał jakby bandażował rany już milion razy. Może tak było. Gdy skończył na dół zeszli Steven i Megan.
- Skąd to masz? – Zapytała Megan podchodząc do mnie. Minęła chwila zanim zrozumiałam o co jej chodzi. W ręce trzymała mój naszyjnik. Dostałam go od mamy jak byłam mała. Był to srebrny łańcuszek ze srebrnym anielskim skrzydełkiem. Trzymałam go w szufladzie bo uważałam że tam będzie najbezpieczniejszy.
- Od mojej mamy. – Odpowiedziałam. Megan sięgnęła pod swój golf i wyjęła spod kołnierzyku identyczny naszyjnik. Jamie i Steven też to zrobili. Ich skrzydełka miały inny kolor, były ze starego złota.
- Noszą je anioły ciemności. One nas chronią, dzięki nim demony nie mogą nas opętać. To znaczy że twoja rodzina to są anioły. I stąd już mamy pewność.
- Ale ona takiego nie ma. Ani tato. Widziałabym.
- Przyjrzyj się dokładnie, muszą je mieć bo to by wyjaśniało skąd ty to masz. I lepiej to noś bo demony tobą zawładną. – Poleciła Megan i zawiesiła mi naszyjnik…
***

… Po ataku demona w moim domu postanowiono ze Megan zostanie u mnie na noc.  Zgodnie stwierdzono że tak będzie najlepiej. Sama nie wiedziałam co o tym sądzić. Najpierw śmierć kolegi, potem demon atakujący mnie we własnym domu a na koniec dziewczyna, której prawie nie znam śpiąca w moim pokoju z obawy że napadnie mnie kolejny demon. Pokazałam Stevenowi gdzie w piwnicy jest materac a on wtargał go do mojego pokoju. Potem Dałam Megan pościel i w czasie gdy Steven pompował materac Megan powlekała pościel. Zeszłam na dół gdzie Jamie maskował dziurę w ścianie i inne zniszczenia spowodowane atakiem. Przestawił szafkę tak że teraz zasłaniała dziurę i wyrzucił resztki zbitego wazonu. Powycierał też krew z podłogi. Wszystko wyglądało stosunkowo normalnie. Zraniona dłoń już mnie prawie nie bolała. On popatrzył na mnie dziwnym wzrokiem, jakby martwił się o to co stanie się przez tę noc.
- I jak ci idzie? – Zapytałam próbując się uśmiechnąć. Nie wiem czy uśmiech wyglądał szczerze, starałam nie okazywać się strachu i sfrustrowania, które we mnie buzowało. Co moment czułam napływające do oczu łzy ale zwalczałam je.
- Sama oceń, widać ze coś się stało?
- Poza brakiem ulubionego wazonu mamy wszystko w porządku. Powiem że się potknęłam i go rozbiłam. Przy okazji zraniłam się w rękę.
- Szybko reagujesz na ataki, to dobrze. I dobrze też że miałaś ten sztylet bo różnie mogło by się to skończyć. – Wyglądał na wyluzowanego ale prawą rękę zaciskał w pięść co wskazywało na jego zdenerwowanie. W tej chwili na dół zeszła Megan a za nią zszedł Steven. Ona stanęła koło mnie a Steven podszedł do Jamie’go i stanął naprzeciw nas.
- To my idziemy. Bądźcie ostrożne i możecie spożytkować jakoś ten czas, który spędzicie razem. Megan do ciebie mówię, możesz poduczyć Clov z demonologi. – Powiedział Steven.
- Clov pożyczysz mi jakieś ubranie na noc prawda? – Megan popatrzyła na mnie proszącym wzrokiem. Ta dziewczyna miała w sobie to coś, była niezwykle czarująca i nie sposób było jej odmówić.
- Pewnie. – Powiedziałam niepewnie lekko urywającym się głosem. Byłąm bardzo zdenerwowana.Steven już się odwrócił i wyszedł z domu. Megan ruszyła do schodów, już miałam pójść za nią kiedy Jamie złapał mnie za ramię i wyszeptał do ucha.
- Jeśli coś się stanie zadzwoń, uważaj na siebie proszę. Zrób to dla mnie. – Wsunął mi coś do kieszeni bluzy, odwrócił się i wyszedł. Megan zatrzymała się na szczycie schodów i poczekała na mnie. Nie zapytała o nic, może tego nie zauważyła. Powlekłam się za nią do pokoju. Po drodze rozłożyłam karteczkę, był na niej numer telefonu. Zapewne do Jamie’go. Po wejściu do pokoju od razu złapałam telefon i wprowadziłam numer.Miałam jakieś dziwne przeczucia co do dzisiejszej nocy. I strasznie chciało mi się spać chociaż było ledwo po 19. Usłyszałam szczęk otwieranych drzwi na dole. Zapewne rodzice wrócili. Po chwili mama zawołała mnie na dół. Szybko zbiegłam po schodach i stanęłam tuż przed mamą.
- Co się stało z wazonem? – Po momencie dodała. – I z twoją ręką?!
- Wiesz, wchodząc potknęłam się i upadłam . Zbiłam wazon i trochę się pokaleczyłam. Ale już jest dobrze. – Zapewniałam. Mina mamy wskazywała na to że uwierzyła.
- I dzisiaj śpi u mnie koleżanka. Megan, jest nowa w szkole, ale ogólnie jest w porządku. Jesteśmy zmęczone i niedługo się położymy. – Mama tylko pokiwała głową i ruszyła do kuchni, gdzie już czekał na nią tata.Znowu pobiegłam na górę i nie wiedzieć czemu włączyłam laptopa. Po odpaleniu przeglądarki prawie mimo woli wpisałam „przywoływanie demonów”. Kliknęłam w pierwszy artykuł, który mi wyskoczył i zaczęłam czytać. Na samym dole strony były powiązane artykuły. Kliknęłam w małe zdjęcie rudowłosego chłopaka. Na stronie zdjęcie można było powiększyć i to też zrobiłam. Chłopak wydawał mi się dziwnie znajomy. Miał charakterystycznie płomienno rude włosy i trochę piegów na nosie. Zielone oczy patrzyły się śmiejącym wzrokiem gdzieś w dal. Megan usiadła koło mnie i przyjrzała się zdjęciu ale dalej się nie odzywała. Zaczełam czytać, krótki wpis pod zdjęciem o chłopaku. ” Alexander Lacer w wieku 4 lat stracił matkę w wypadku samochodowym. Chłopcu w tak młodym wieku został tylko ojciec. W 2009 ocjec wyjechał na wojnę, na której zginął. Alexander został przekazany rodzinie zastępczej. Po roku trafił do zakładu poprawczego za spalenie domu rodziny zastępczej oraz spowodowanie uszczerbku na zdrowiu macochy. Miał w tedy 16 lat. Niedawno okazało się że chłopak uciekł i planuje zemstę na wszystkich, którzy spowodowali śmierć jego rodziców…” i nagle na ekranie pojawił się komunikat. „Połączenie z internetem zostało przerwane. Siła zasięgu 0″
- O co chodzi? – Zapytała Megan.
- Ja znam tego chłopaka. To znaczy on mi się śnił. – Teraz denerwowałam się jeszcze bardziej i mówiłam prawie szeptem.
- Co? Jak to śnił?
- Śnił mi się w dniu moich urodzin. Zasnęłam w trakcie nauki. Chciał zabić Vic.
- Jamie wspominał coś o tym że masz prorocze sny. A jeśli to się zdarzy? – Megan wyglądała na zaniepokojoną i poddenerwowaną.
- Nie, nie, nie. Nic takiego się nie zdarzy.
- Czekaj tam coś pisało że on się mści. A my wiemy że to morderstwo nie było jedynym.
- Co? Czemu mi nie powiedzieliście?
- Nie chcieliśmy cię bardziej denerwować! Dowiedzieliśmy się dzisiaj. Policja jeszcze nie znalazła ciał ale my tak. – Megan mówiła prawdę, widziałam to w jej oczach.
- Kto? – Zapytałam.
- My nie wiemy, ale mam zdjęcia w telefonie. – Pokazała mi zdjęcia. Jedną z zamordowanych była starsza kobieta. Miała ranę na piersi. Ciało wyglądało jakby zostało przebite na wylot. Znałam tą panią, była to pani mieszkająca całkiem niedaleko. Kiedyś była w więzieniu za spowodowanie wypadku samochodowego ze skutkiem śmiertelnym. Kolejnym zabitym był dawny przyjaciel ojca Lucasa. Sama nie wiem jak zginął. Nie było żadnych ran, jedynie zaschnięta krew wokół ust.
- Zostali zabici przez demony. – Powiedziała Megan widząc moją minę. I teraz wszystko zaczęło mi się układać. Lucas był synem żołnierza. Tak jak i przyjaciel jego ojca. Oni musieli zabić ojca Alexandra a że ojciec Lucasa też zginął to on przepłacił to życiem. A ta pani musiała zabić jego matkę. On już zaczął zemstę tyle ze Megan twierdzi że zostali zabici przez demony. A jeśli on wzywa demony, które nasyła na upatrzonych ludzi? A jeśli chce zemścić się jeszcze na kimś? Teraz jestem już pewna że nikt nie jest bezpieczny…

3 komentarze:

  1. Twoje opowiadanie strasznieee wciąga ;p. Zamiast się uczyć wole wejść i przeczytać rozdział ;*. Mam nadzieję że Clov i Jamie będą razem <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli masz właśnie taką nadzieję to kolejny rozdział powinien bardzo ci sie spodobać :3 Ale bez spoilerów :D

      Usuń
  2. Retyyyy narobiłaś mi ochoty tylko ;p

    OdpowiedzUsuń